Gosia  z Wrocka Gosia z Wrocka
226
BLOG

Polska państwem "praworządności i równouprawnienia".

Gosia  z Wrocka Gosia z Wrocka Gospodarka Obserwuj notkę 4
 

Ekspres jadący z Berlina do Warszawy na 40 minut stanął w niewielkim Świebodzinie, 70 km od granicy tylko dlatego, żeby urzędnicy, którzy spóźnili się na pociąg, mogli na niego zdążyć.

Zamiast ruszyć po chwili w dalszą drogę, pociąg wciąż stał na stacji. Pasażerowie się niepokoili, bo postój trwał wyjątkowo długo – aż 40 minut. Oficjalny powód – problemy techniczne. A prawdziwa przyczyna? Rządowi urzędnicy z resortu ochrony środowiska  spóźnili się na pociąg, więc zażądali jego zatrzymania.

Ponad stu pasażerów ekspresu domagało się informacji od kierownika pociągu. Mężczyzna z obsługi próbował uspokoić sytuację, mówiąc, że są problemy techniczne. Później się okazało, że albo nie znał prawdy, albo zwyczajnie kłamał.

Prawdziwy powód długiego postoju wyszedł na jaw po prawie 40 minutach. Wtedy na stacji pojawiła się rządowa delegacja. Urzędnicy wsiedli do wagonów i pociąg ruszył. Skąd to zamieszanie?

18-osobowa grupa urzędników spóźniła się na pociąg, gdy odjeżdżał z Frankfurtu nad Odrą. Wtedy też zapadła decyzja, by gonić pociąg autobusem do stacji w Rzepinie, niewielkiej miejscowości tuż przy granicy. Kiedy tam nie udało się go złapać, postanowiono zatrzymać cały skład na następnej stacji. Dyspozytor wydał polecenie numer 508 na zatrzymanie pociągu w stacji Świebodzin do chwili przyjazdu opóźnionego pasażera. Pociąg przybył o 19.33 do Świebodzina i dalej ruszył o 20.14 – dowiadujemy się w PKP.

Ministerstwo Środowiska, na czele którego stoi prof. Andrzej Kraszewski, oficjalnie zaprzecza, jakoby ekspresem w piątek podróżowali urzędnicy resortu.

Pociąg Berlin-Warszawa pokonuje trasę w 5 i pół godziny. Dzięki interwencji władzy podróż wydłużyła się o kolejną godzinę. Z takim właśnie opóźnieniem skład dotarł do Warszawy. Ale za to z jakimi ważnymi pasażerami w wagonach.

"To byli pasażerowie, którzy mieli bilety na ten pociąg. Dla nas nie ma znaczenia, czy to były osoby publiczne. Ważne było, że to grupa aż 18 osób, a to było już ostatnie połączenie do Warszawy tego dnia" - skomentowała Małgorzata Sitkowska, rzeczniczka PKP InterCity.

Tak ,Polska jest  państwem praworządności z podziałem na tych którzy nic nie mogą i na tych, którzy mogą wszystko.Nawet zatrzymać pociąg.Swoją drogą jestem ciekawa czy wpłyną jakieś skargi na PKP i czy gdyby była to np.grupa osiemnastu uczniów to procedury zatrzymania składu byłyby takie same?Przecież oni też zapewne mieli by bilety.

Dobrze wiedzieć na przyszłość ,że dla PKP pasażer jest najważniejszy.

Fot. Fakt

Obecnie jestem tu:http://gosia.nowyekran.pl.nowyekran.pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka