Jak udowodnili dziennikarze
TVP Info, politycy nie mogą czuć się bezpiecznie nawet w Sejmie, a Straży Marszałkowskiej można wiele zarzucić. Rutynowa kontrola przy wejściu nie zapobiegła wniesieniu do budynku sprzętu służącego do podsłuchiwania i rejestrowania rozmów. Następnie
dziennikarze bez przeszkód ze strony ochrony zamontowali w kawiarni kamerę, a w palarni dyktafon.
Oczywiście nie uruchomili sprzętu. Ich prowokacja miała jednak pokazać, że jeśli ktoś chciałby podsłuchiwać polityków w Sejmie, nie wymagałoby to dużego wysiłku. - Nikogo nie nagraliśmy, bo to jest nielegalne, ale jakbyśmy chcieli, to nie było żadnego problemu - powiedział prowadzący program Marek Czyż.