graf13 graf13
187
BLOG

Wspaniale było w niedzielę

graf13 graf13 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Zapewne nadeszła pora skorzystania z porady psychoanalityka. Cokolwiek zobaczę czy też usłyszę, zawsze kojarzy mi się z jakimiś przeżyciami. Żeby były one wysokiego lotu, ale zawsze pozostają na poziomie Chłopka Roztropka.

Na przykład w niedzielę fascynowaliśmy się przepotężną i pełną bólu demonstracją Dam od Towarz... nie! To Kobiety Nowoczesne chciały wypłakać się nad swym losem istot krzywdzonych, szczególnie przez groszolubnych katoli. Prawie się popłakałem ze współczucia dla znanego działacza S. B. , który z determinacją żalił się nad swym losem bycia mężczyzną- zapewne w przyszłym roku będzie już szedł radosny, przebudowany, jako Seweryna B.

O, jedyną radością w tym smutnym zgromadzeniu była niedoszła mamuśka, którą lekarze obronili przed nieprzespanymi nocami, kaszkami i zasranymi gaciami dzieciara! W przyszłym roku, panienka będzie radośniejsza zapewne i pochwali się już czterema skrobankami, szczególnie kieszeni, bowiem w tym kraju prawdziwe kobiety mają pod górkę. Legalne aborcje są są bardzo ograniczone.

Na słowa uznania zasłużyli również stróże porządku publicznego- pod ich opieką nikt nie wrzeszczał wulgarnych słów, ani nie chwalił się głośno czynami podpadającymi pod prawo!

Ale, ale, jak Czapkowy wojak Szwejk znów zszedłem z tematu, który obiecałem zapodać, a zdarzyło się to dnia 15 06 2006 roku.

 

Byzneswomen

Czwartkowa pogoda dopasowała się do święta Bożego Ciała- było przyjemnie ciepło, a jednocześnie w powietrzu wisiało orzeźwienie po nocnej burzy. Rozgrywane mistrzowskie mecze były właściwie o przysłowiową pietruszkę, bo ten najważniejszy, wczorajszy, wypadł wbrew oczekiwaniom i dał w ostatnich sekundach zwycięstwo Niemcom nad Polakami. Znudzony telewizją Sławek zaproponował:

Chodź wuja, pojedziemy do tego italiańskiego Autohauzu, mówiłeś, że już trafisz..

Faktycznie na początku tygodnia próbowałem pokazać jednego dużego handlarza samochodami, jednak jak to bywa ze sklerozą, daje o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie, więc i nie znalazłem całkiem prostego dojazdu. Tym razem dotarliśmy szczęśliwie, ale jak wszędzie, ceny były wysokie. Rozochocony krajan rozpoczął chwalić się swoimi zapoznanymi w czasie wcześniejszego pobytu w H. takimi na półlegalnymi interesami. Po odwiedzeniu kilku placów zastawionych często prawdziwymi rupieciami, postanowiliśmy wracać, a po drodze spojrzeć ponownie na jeden z samochodów, który mojemu przewoźnikowi wpadł w oko wcześniej.

Siedziałem w samochodzie z uchylonymi drzwiami, gdy w dobrą chwilę później usłyszałem głośną rozmowę dobiegającą z niewiadomo skąd. Kobiece głosy były bardzo krzykliwe, jednak nie można było rozpoznać poszczególnych słów, nawet języka. Gdyby nie wczesny wieczór i brak perspektyw na milsze spędzenie czasu niż sterczenie na placu z demobilem, zapewne wyszedłbym na poszukiwanie kierowcy.  

Sławuś wrócił szczęśliwy i rozanielony:

Laski, wuja, z Gdańska spotkałem, ale mają wzięte!

Jedziemy!

Nie zdążył zastartować, gdy zza samochodów ukazały się kiwające kobiece ręce i tuż zaraz dwie, dobrze już po trzydziestce dziewuchy. Szczuplejsza miała wypisane na twarzy życie swawolne, rozrywkowe. Wyższa, tęższa, sprawiała wrażenie bardziej trzeźwej i mogłaby uchodzić za ponętną, gdyby nie ten alkohol...

Chłopaki, dokąd jedziecie, przecież czekajcie, podrzucicie nas kawałek..

Czy wiecie, chłopaki, że oni tu mają dzisiaj frajertag i wszystko zamknięte.. paplała któraś .. i musimy na Tanksztele....

Odór przegnitego alkoholu od nadciągających, stawał się nie do zniesienia, więc i Sławek nie spieszył się z usadzeniem pasażerek.

Bożena, siadaj z tej, a ja, k..., idę z tamtej...

Dyrygowała niższa, sadowiąc się za kierowcą. Natychmiast damy zamieniły samochód w wesoły autobus, używając języka, o którym mówiono, że używają go furmani. Jeszcze nim ruszyliśmy, wiedzieliśmy, że ta niższa wyszła za mąż za Niemca i jest właścicielką burdelu....

Oooo tu, k..., na pierwszym piętrze!

To jest mój, k..., burdel, musisz dzwonić na czerwony guzik..

Trajkotała po pijacku pokazując na dom. przy którym staliśmy.

Tylko pamiętajcie, do ch...., 

Na pierwszym, bo wyżej k...  jest drugi burdel i tylko tam, k..., nie chodźcie!

            Oddaliliśmy się już kawałek, a ona ciągle powtarzała o czerwonym guziku i drugim przybytku, co słowo używając paskudnych przerywników. W pewnym momencie ta grubsza zamartwiła się i o nas:

           Te, Małgocha, a gdzie te chłopaki będą spali, bo, do ch...a, do mnie do Osnabryka nie mogę ich zabrać.

Więc u ciebie będziemy musieli...

Dojeżdżaliśmy do Tankszteli, gdy u właścicielki wielkiego byznesu zadzwoniła komórka. Słyszałem rozmowę prowadzoną po niemiecku i co rusz przerywaną... szajse... lub  arszloch....

Na miejscu z samochodu wygramoliła się Bożena, znów obijając kolanami moje plecy. Małgosia zakończyła wrzaskiem rozmowę przez hendy i prosząco zwróciła się do siedzącego przed nią kierowcy:

Tee, Słuchaj, przywieź mi dwie dziewuchy z Polski, bo one są najlepsze w fachu i chętne...

Bo teraz mam ją tylko, jedną... a to nie robota...

Przecież z czegoś trzeba żyć do ch..a!

No dobra, dobra.. przywiozę... 

Ale czemu ty ruskich nie chcesz? zapytał Sławek.

K..., raz wpadli zieloni i mi wnet wszystkich klientów zaje.... , bo miałam z poza UE baby... 

Nie, nie... nasze najlepiej wiedzą co i jak... i spokojna głowa!   

I Policaje spoko!

Ale nasi wczoraj przej..!   przypomniała sobie o przegranym przez Polaków meczu z Niemcami...

Dojczland...!

Dojczland..!

Bożena znów okładała mnie kolanami po plecach, poprzez fotel, pilnowała tylko nabytej kolejnej flaszki...

Masz zapalić, daj...

Druga pasażerka czkała niby na stadionie

Dojczland...!

Dojczland...!

Tylko, k.... przywieź mi tu ze dwie dobre ku... bo ci nie odpuszczę!

Sławek wracając, specjalnie  zatrzymał samochód po drugiej stronie zareklamowanego burdelu. Z obrzydzeniem patrzyliśmy na powolny przemarsz wesołych paniuś w poprzek ulicy. Jedna wywijając tryumfalnie butelką z gorzałą skierowała się do ulicznego automatu z papierosami i prezerwatywami niezdarnie wciskając coś w szczelinę maszyny, druga również zachwycała się swą obecnością po tej stronie co dom.

Musiała jednak odsapnąć, więc podparła się o uliczny słup i dzieliła swą radością z innymi, wrzeszcząc:

Dojczland, Dojczland, yber ales, yber ales..

Dojczland..!

Dojczland..!

Ale naszym wje....!

Dojczland, Dojczland, yber welt!...

 

Nim Sławek rozpoczął trzepanie samochodowej tapicerki po pasażerkach, przez chwilę patrzyliśmy na tą Nową, Wielką Europę....

 

graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości