graf13 graf13
177
BLOG

Bankierzy

graf13 graf13 Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Wczoraj opowiedziałem o pierwszym naszym spotkaniu z Bułgarią. Wspomnienia z tych wyjazdów zawsze kończą się żalem po czymś, co już nigdy nie powróci. Pomimo że...

 

           Bankierzy

 

W 1986 roku postanowiliśmy jechać po raz pierwszy przez Ruskich. Mieliśmy ze sobą Wiolettę od Jadzi, no i Aniusia znów była w stanie błogosławionym. Poza wielogodzinnym oczekiwaniem w Medyce na przekroczenie granicy, jechaliśmy dość sprawnie. Po minięciu Lwowa rozpoczynała się „autostrada” bez żadnego asfaltowego skrzyżowania poprzez wiele, wiele kilometrów. Odchodziły tylko drogi polne do kołchozów, z tak wyrobionymi koleinami, że chyba i traktory gąsienicowe miewały problemy...

Wszelkie utrudnienia rekompensowała cena benzyny: tania jak barszcz i bez ograniczeń.

Należało jednak nauczyć się w specyficzny sposób tankować, gdyż benzyniarz w budzie włączał dystrybutor na co najmniej 5 litrów i wielokrotność tej liczby. Niekiedy paliwo źle obliczone lało się pod nogi...

           Ufff, tak ślamazarnie jeszcze nigdzie nie przepuszczali, jak w Czernowcach do Suczewy!

Pograniczycy sprawdzali najmniejsze szczeliny w samochodach, dziabali długimi prętami- włazili do, i pod, patrzyli z góry. W Medyce oczekiwaliśmy kilkadziesiąt godzin na wjazd do komory celnej, tutaj sam przejazd przeztrwał kilka. Oczekując mieliśmy czas przypatrywać się zwyczajom. Teren graniczny podwójnie ogrodzony wysoką siatką, będącej na dodatek ponoć pod prądem, zagrabiany był co kilkadziesiąt minut przez buldożery ciągnące brony

           Czyżby w ten sposób poszukiwali przemytników kradnących ich socjalizm?

           

Zaczęło lać pod koniec Rumunii i w takiej już pogodzie dojechaliśmy do Giurgiu. Bite trzy godziny oczekiwaliśmy na odprawę. Podszedł wreszcie celnik i pyta tylko:

           Broń masz?

           ......?

           To na co czekasz?... jedź!....

Deszcz. Noc. A my przejeżdżamy ponoć najdłuższym europejskim mostem nad Dunajem. Już było widać światła Ruse. Dwa samochody dojechały do strażnicy bułgarskiej i nasze dwa, gdy na deszcz wychylił się mundurowy, popatrzył i do kolegi głośno zawołał;

           Samyje Poljaki...

Opuścił więc spokojnie szlaban graniczny, a cała budka pogrążyła się w ciemności.

Samyje Poljaki musieli czekać do poranka. Na szczęście deszcz ustał.

 

Ponownie dostał się nam kemping we Własie.

           Lepszy wróbel w garści...

Okazało się, że znaleźliśmy miejsce pod namiot obok bydgoszczan. Pan Stanisław przyjechał z sympatyczną żoną i dwójką synów. Z drugiej strony mieliśmy namiot prokuratora z Warszawy. Kilka dni później rozeszła się szeptana plotka:

           Pan prokurator, nadział się i kupił piędziesięciodolarową fałszywkę!

           Dobrze warszawskiemu cwaniakowi, co innych pilnuje, a sam... puścił ktoś dalej.

 

Z „oficjalną” wizytą do naszego namiotu zawitali pewnego wieczoru bydgoscy sąsiedzi. Było miło i sympatycznie, gdy mimochodem przyznali się także do wyrządzonej im szkody. Zostali „zrobieni” i zamiast niemieckich marek, konik wcisnął im greckie drachmy. Było to możliwe, ponieważ nie znali obcej waluty...

           Czy ewentualnie ja.. znam się nieco?

           Czy mogą liczyć na pomoc?

Klamkowali się z ukrytą propozycją mego zaangażowania. My właściwie mieliśmy prawie wszystkie lewa zamienione, ale... 

           W niedzielę jedziemy na polską mszę do Burgas, to może wyruszymy razem i wtedy..

Pan Henryk był zadowolony.

Po Mszy św. we trójkę, sami mężczyźni udaliśmy się na spacerek w kierunku portu. Przyglądałem się ukradkiem różnym facetom, gdy nagle powiedziałem:

           Ocho... są!   

Spacerująca wolno dwójka młodych panów przeszła obok nas

           Szto potrebujetje chłopaki?... rzucił jeden.

Poprowadzili nas w bezpieczny zakątek. Cisza, spokój, ale rzucają ciągle ukradkowe spojrzenia na boki.

           Skolko?

Oni mieli 150, a pan Henio potrzebował tylko 130.

           Dobrze, biorę te dwadzieścia.. Zdecydowałem, gdyż przelicznik wydawał się uczciwy. Ze sto razy oglądaliśmy dwa banknoty.

           Prawdziwe na sto procent!

           Żadne fałszywki.. stwierdziliśmy..

Nasi kontrahenci zaczęli liczyć stos drobnych banknotów, jeden z nich z kupą Lewa w garści odszedł trochę w cień, drugi przysiadł przy Marku, który miał schowane 150 dolarów w skarpecie. Zapłaciłem i ja, a cinkciarze szybko się zmyli.

           Obejrzyjmy jeszcze raz... Pan Henio poprosił syna...

Ten wyjął ze skarpety i rozwinął ściśle zwinięte dwa papierki aby się nacieszyć wreszcie zrobionym dobrze interesem.

Bydgoszczanin trzymał w ręku dwa banknoty jednodolarowe... 

Spocił się, pozieleniał, chciał coś powiedzieć, ale tylko jąkał:

           Gdzie...

           Gdzie...

           Gdzie....?

Rozejrzałem się po okolicy, tu i tam i znów tu... 

           Pustka....

           

           On chciał mi jeszcze raz pokazać, jak najlepiej sprawdzić...

           To pewnie wteeedyyyy...

Rozbeczał się osiemnastolatek na amen.

 

 

graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości