Joanna i Jej Leon
graf13
Joanna i Jej Leon graf13
graf13 graf13
98
BLOG

Drogi do Domu Ojca

graf13 graf13 Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Dzisiaj minęła 49 rocznica Odejścia do Domu Ojca mej Babci.

Wtedy była niedziela i śnieg "po pachy

 

1965 Pożegnanie   Klechdy rodzinne

 

 

Całą noc z soboty na niedzielę sypał śnieg. Musiał sporo się wysilać, gdyż rano 22 listopada 1965 pokrywał całą okolicę ponad pół metrową warstwą, zaś zaspy, gdzie niegdzie, sięgały grubo ponad metr. Piękny był to widok z okna ciepłego domku- nawisłe białe czapy na drzewach i co rusz tryskające barwami opali połacie puchu w przebłyskach słońca.

Blisko południa zawitał do nas ojca szwagier i mocno zmęczony drogą w kopnym śniegu ledwo mógł mówić:

Będziecie musieli, Leon, przyjść dzisiaj do Matki, bo taka zrobiła się melankolijna, że wytrzymać nie można....

Wstała późno. Naskrobała kartofli już na obiad i zaczęła się przenosić do swojego dużego pokoju...

Wciąż chce żeby ją myć i myć, a przecież Wanda też ma robotę z dzieciakami..

Na chwilę zmienił temat.

Ale dzisiaj droga paskudna, nierozjeżdżona, bo to przecież niedziela, więc ludziska tylko do kościoła idą. 

Jedynie czasem ktoś saniami się trafi. 

No to co, idziecie?

Nie musiał wujcio ponaglać moich rodziców, ponieważ Oni już się uszykowali do wyjścia.

Niby to Babcia sędziwa jeszcze nie była, jednak swoje 74 latka przeżyła, a i w szpitalach także bywała. Nigdy nie wiadomo kiedy człowiekowi przyjdzie kres...

Ale nie ma co myśleć o najgorszym, Babcia ma sklerozę, więc i trochę dziecinnieje, a do pożycia, to jeszcze ma przed sobą na dobrą sprawę sporo...

Rodzice byli już przygotowani na mroźne powietrze, obabuleni grubo, popatrzyli tylko czy pozostawiają dom zabezpieczony...

         No to dzieciaki trzymajcie się, postaramy się wrócić w miarę...

Poszli we trójkę po przetartym śniegu.

Po 15- tej zatrzymała się przed domem Syrenka z której wysiadł babciny sąsiad-

        Zbierajcie się pożegnać z Babcią, dzieciaki, właśnie odwiozłem księdza...

 

Miałem już prawie 22 lata, jednak Babcia kojarzyła mi się zawsze ciepło i nigdy nie powinno Jej zabraknąć. Jako dzieciak biegałem do Niej ze świadectwem szkolnym, później też znajdywała jakiś grosz do podsunięcia, a i swobodnie można było z Nią o wielu sprawach porozmawiać.

Nie brałem nigdy pod uwagę tak szybkiego odejścia kogoś bliskiego. Zawsze był to ktoś spoza nas..

        

Droga dla samochodu stanowiła problem, jednak kierowca umiał sobie znakomicie radzić z zaspami i w miarę szybko dostarczył nas na miejsce.

Babcia przebywała już w innym świecie, przygotowała siebie i najbliższych w przeciągu tych kilku południowych godzin.

        Wiedziała, jednak nigdy nie mówiła tego wprost...

 

Obecni przy babcinym łóżku dokładnie powtarzali panującą wtedy atmosferę i zdarzenia.....

Przybycie synowej i syna bardzo Ją ucieszyło i w pewnym sensie uspokoiło. Wyszło widać na to, że liczyła się bardziej ze zdaniem synowej niż własnej córki, którą miała przecież przy sobie, na miejscu. Mama szybko dostosowała się do życzeń teściowej, przekonała szwagierkę tu zamieszkałą do koniecznych ustępstw staruszce.

Młode kobiety wspólnie dokonały babcinych ablucji, a szwagrowie ustawili meble tak jak życzyła sobie gospodyni. Uspokojona Babcia leżąca już spokojnie w swej wieloletniej sypialni, którą przyszło Jej opuścić gdy przybywało w domu wnuków, zaczęła oględnie udzielać wskazówek na najbliższe godziny, a nawet dni. Cały czas trzymała synową za rękę i na zmianę śpiewała pieśni kościelne, aby po chwili udzielać rad...

Zaczęła od suplikacji:

        Święty Boże, święty mocny, zmiłuj się nad nami...

Po chwili mówiła:

Wiesz Ana, do Leona idę...

Mojego Leona..

Do Taty...

Podkreślała różnicę między dwoma Leonami- tym obecnym na miejscu synem, a odeszłym w bardzo tragiczny sposób, przed ćwierćwieczem mężem.

        Nie mów im jeszcze...

        ....

Święty Boże, święty a nieśmiertelny, przebacz nam Panie

...

        Ańdzia, tam w szafie wszystko leży... 

Mówiła już z wielkim trudem, robiąc przerwy na odpoczynek.

        

Przygotowałam koszulę, bieliznę.  

        A suknie to mi włóż tą z koronką, tą starą.

        Nową zostaw Wańdzie, ona jej pasuje.

        A Jerzy gdzie?

        Nie przyszedł?

        Nie Babciu, taka droga ciężka, nie na jego chore nogi.

        No tak, tak. 

Ale szkoda.

Za drzwiami pokoju można było słyszeć szloch domowników, szczególnie córki. Babcia po chwili przerwy znów próbowała śpiewać:

        Kto się w opiekę, odda Panu swemu... 

Trochę trwało nim wróciła do kolejnych dyspozycji:

        A wódki to nie kupujta. 

Kiełbasy kupcie. 

Bigosu zróbcie.

        Dajcie ludziom zjeść. 

Ale wódki nie.. nie!

Zjeść dajcie.

Ach, Mama, co też gadasz...wtrącił siedzący obok syn... masz jeszcze czas.

        Serdeczna Matko... rozpoczęła leżąca.

Domownicy widząc co się święci poprosili sąsiada posiadającego samochód o przywiezienia Księdza Proboszcza z Panem Jezusem i  Ostatnim Namaszczeniem. Bowiem można było wyczuć niedługie już żegnanie.

Córka Wanda lamentowała o braku testamentu i jej dalszych z tym związanych kłopotach. Pewnie i umierająca słyszała zawodzenie z kuchni, gdyż wykonała ruch ręki jak gdyby chciała pisać. Siedząca przy niej synowa zrozumiała i poprosiła o pióro i czystą kartkę papieru. Poprowadziła słabą już rękę i obie napisały:

        Wszystko dla Wandy... 

Jakoś wyszedł i podpis.

        Ana, tam do Kulików (krewnych) z Tuszynek nie dawajta znać.

        I do Marty ze Szwederowa też nie.

        One nigdy mnie nie nawiedzały....

 

Słabła już z minuty na minutę, każde wypowiedziane słowo było coraz cichsze, jak gdyby z beczki wypowiadane. W pewnym momencie leżąca chwyciła obiema rękoma za pierzynę, próbowała podnieść głowę, by popatrzeć ostatni zapewne raz na zgromadzonych i ledwie można było usłyszeć:

        Zostańcie wszyscy z Panem Bogiem.

        Tak mi żal... tak mi żal...

Głowa bezwładnie opadła na poduszkę.

Do sypialni wchodził właśnie pruszczański Ksiądz Proboszcz z Olejami Świętymi.

 

Po godzinie, po odwiezieniu kapłana,  pan M. dowiózł mnie i siostrę do babcinego domu.

 

Babcia już była u swojego Leona..

 

W dniu pogrzebu nastąpiły gwałtowne roztopy i po drodze, a szczególnie na cmentarzu, grzęźliśmy w błocie.

Jakoś dziwie się ułożyło, ale obie wymienione krewniaczki nie brały udziału w ceremonii pogrzebowej:

 

Jedna przyjechała z wieńcem dzień wcześniej, a druga dzień po  pogrzebie...

 

graf13
O mnie graf13

Niedyplomowany Absolwent Akademii Chłopskiego Rozumu, któremu umiłowanie Rodziny jest wstępem do relacji z Ojczyzną. Z sentymentem wraca do wartości określanych jako: wiara honor szacunek uczciwość godność

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości