O tym jaki był prawdziwy wynik wyborczy debaty prezydenckiej poznamy dopiero po ogłoszeniu wyników wyborczych. Wtedy zapewne sztab Komorowskiego będzie tłumaczył porażkę swojego kandydata właśnie powołaniem się na debatę z 30 czerwca. Zawsze to wygodniejsze niż przyznanie, że Marszałek jest przeraźliwie słaby, więc wszystko się zwali na to, że w ostatniej debacie Kaczyński był ewidentnie przez kogoś przygotowany, no bo wiadomo, że samemu to Premier Kaczyński tylu informacji, faktów i danych nie byłby w stanie zapamiętać. Że Kaczyński umiejętnie wykorzystał naturalną zgodliwość Komorowskiego i przyjął podaną dłoń, chociaż powinien był podać nogę i tym przekonał do siebie wyborców, do których jeszcze nie dotarło jakim to wielkim szkodnikiem polskiej polityki jest Jarosław Kaczyński. Tego wszystkiego dowiemy się po ogłoszeniu wyników.
Dzisiaj zaś trwa festiwal, taki sam jak w niedzielę i taki sam jak trzy lata temu po debacie Kaczyńskiego z Tuskim, czy Kwaśniewskiego z Tuskiem, którą przecież obecny premier przegrał bardzo wyraźnie, gdy nawet nie wiedział jakie są podatki w tej hołubionej Irlandii. Festiwal który polega na wmówieniu Polakom, że nawet jeśli Komorowski przegrał lekko debatę, był troszku nieprzekonujący to i tak debaty na pewno nie wygrał Kaczyński, bo Kaczyński niczego, nigdy, nigdzie wygrać nie może. Dobrze, że w studiu był Jarosław Gugała, bo gdyby nie on należałoby jako jedynego zwycięzcę debaty wskazać, chociażby Pana co przygotował scenografię, albo człowieka odpowiedzialnego za nagłośnienie i jingle puszczane przed kolejnymi turami pytań. To się nazywa odważne, obiektywne Polskie dziennikarstwo.
Gugała debaty nie mógł wygrać, bo po pierwsze jest dziennikarzem. A to jednak polityc w naszym kraju powinni być ważniejszy od dziennikarzy. Po drugie dość kiepskim dziennikarzem, co to nie odróżnia gospodarki socjalnej od gospodarki komunistycznej. Może i socjalne jest bliskie w wymowie do socjalistycznego i nawet dziennikarzom może się pomylić, ale jednak Pan Gugała bywał pewnie w świecie i wie, że w Szwecji rządzili przez bardzo długi czas socjaldemokraci, w Wielkiej Brytanii miała swoje okresy rządów Partia Pracy, w Niemczech zaś SPD i partie te jak najbardziej przyznawały się do myśli socjalistycznej, socjalnej i były okrutnie daleko od tuzów myślenia komunistycznego o gospodarce. Tak to jednak w naszym kraju bywa, że gdy ktoś czegoś nie wie, to przykrywa to butą, wyrażającą się chociażby w Jarosława Gugały stwierdzeniu, że nie jest zadowolony z kandydatów i ich odpowiedzi na jego pytanie. Widać, że co poniektórym taka pewność Gugały zaimponowała.
Debatę zaś jednoznacznie wygrał Jarosław Kaczyński. A jego sztabowi należą się duże oklaski za rozegranie tych dwóch debat. Pierwsza – defensywnie rozegrana przez Kaczyńskiego, pozwoliła Komorowskiemu na rozszerzenie skrzydeł, na przekonanie go o pewności zwycięstwa. I chociaż Komorowskiemu, trzymając się metaforyki piłkarskiej wbić gola Kaczyńskiemu w I debacie, to był przekonany, że rewanż to będzie tylko formalność. W tym przekonaniu utwierdzał go Nowak, chyba zabójczym w ostateczności dla Komorowskiego niedzielnym komentarzu, w którym mówił, że Komorowski tak wyraźnie wygrał nad Kaczyńskim, tak zdemolował Kaczyńskiego, że on nawet nie potrafi wskazać gdzie. No więc gdy ma się trenera co to nie wie gdzie są mocne punkty kandydata, gdzie zaś „pięty Achillesowe”, a ma się propagandystę własnego sukcesu to on do rewanżu nie przygotuje. Bo zamiast merytorycznego przygotowania Komorowskiego do drugiej debaty mieliśmy sztuczki.
- I sztuczka: Panie Prezesie dla oznaki zgody między nami proponuje teraz wymianę uścisków dłoni – nigdy więcej wojny Polsko – Polskiej. Uścisk następuje, ale czy następuje odwołanie Palikota?
- II sztuczka: Panie Prezesie dla oznaki zgody między nami proponuję teraz wspólne podpisanie Konstytucji, którą zlicytujemy na rzecz powodzian. Podpisy są składane, ale czy kandydat Komorowski przeprasza powodzian za swoje niefortunne wypowiedzi? „Chciałbym państwa przeprosić, wtedy powiedziałem głupią rzecz, ale nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z ogromu tragedii”. Byłoby wtedy pewnie Panu Marszałkowi głupio, ale dziś osoby udające dziennikarze, mogłyby trąbić, że Komorowski to wielki mąż, potrafi się przyznać do porażki, nie tak jak Kaczyński.
Najgorsze dla Marszałka było jednak to, że nie dało się więcej w debatę wstawić sztuczek, tylko trzeba było gadać merytorycznie. Chociaż może nawet Nowak rozważał, tak aby co rundę Komorowski podchodził do Kaczyńskiego i chciał się z nim godzić. A teraz Panie Prezesie ucałujmy się w policzki, tak jak za dawnych lat, tak aby pokazać, że zgoda buduje! W kolejnej rundzie, a teraz Panie Prezesie pokażmy, że jesteśmy już pogodzeni i wypalmy fajkę pokoju.. Runda zagraniczna: a może Panie Prezesie wypijemy tak jak w Rosji po kielonku, aby jeszcze lepiej po eskimosku.. tak, po eskimosku potrzyjmy się noskami, aby każdy widział, że Jarek i Bronek to przyjaciele! No cóż, to że Jarosław Kaczyński przyjął dłoń od Komorowskiego, nie oznacza, że Komorowski jest równorzędnym partnerem do debaty i do polityki dla leadera Prawa i Sprawiedliwości. Bo po prostu nie jest.
Komorowski dostał ciężką serię ciosów, gdy Kaczyński wymienił te wszystkie głosowania, gdzie ten prorodzinny (gdyby na nasze nieszczęście został Prezydentem Polski, to pewnie ustanowi medal „Zasłużony dla wyludnianie Polski”, którego III klasa będzie przyznawana za spłodzenie trójki dzieci, II klasa za czwórkę, a I klasa za piątkę. Zaś medal I klasy ze złotem będzie przyznawany dla tych co spłodzili min. piątkę dzieci i coś wnieśli w dziele jednania Polaków, chociażby powołali Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Po tej serii Komorowski nie miał czasu się podnieść.
Marszałek dostał też poważną nauczkę, za przynoszenie karteczek do studia, jak to uczynił za pierwszym razem pod koniec debaty, gdzie machał wydrukowanym wywiadem Jarosława Kaczyńskiego. Na samym początku debaty dostał bowiem cios ponad 400 stronnicowym zbiorem kartek składającym się na obecnie realizowany przez Rząd Donalda Tuska Program pt: „Polska 2030”. I okazało się, że jak Komorowski mówił w I debacie, że nie ma Polski A, B, C.. to w rządowym programie taki podział jednak występuje. A niestety argumentu, że co prawda jest kandydatem PO ale jak to określił Sąd nie realizuje programu PO nie dało się użyć. Marszałek ten wyrok sądowy co prawda kilka razy wykorzystał, ale Kaczyński tym razem konsekwentnie mówił, że PO chce skomercjalizować służbę zdrowia.
Po tej debacie, nawet jeżeli Jarosław Kaczyńskie przegra w obozie PiS nie należy szat rozdzierać. Samemu chodził mi już post na wypadek porażki Kaczyńskiego pt: „Wygnanie Kaczyńskich z Polski”. Ale nic z tych rzeczy. Kaczyński we wczorajszej debacie pokazał jaka ogromna przepaść intelektualna i moralna dzieli go od Komorowskiego. Jak program PO w porównaniu z programem PiS stanowi zbiór banałów. Pokazał co wreszcie najważniejsze dla nas, że obowiązkiem każdego uczciwego, kochającego Polskę i w nią wierzącego Polaka jest przy PiSie i przy Kaczyńskim.
To są ważne wybory, ale za rok, a może wcześniej, będą jeszcze wybory parlamentarne i zaraz po wieczorze wyborczym w tą niedzielę o tych wyborach powinniśmy myśleć. Bo w tamtych wyborach trzeba odnieść zwycięstwo 2/3 większości w Sejmie. I wtedy oglądać miny tych wszystkich fachowców, konstytucjonalistów gdy Premier Kaczyński będzie tłumaczył, że Komorowski jako Prezydent to jest właściwie od żyrandoli, bo tylko faktycznie do tego się nadaje.
PS
Nic nie wspomniałem o postawie mojego ulubieńca filmowego – bossa Warszawskiego Światka przestępczego – Stefana „Siary” Siarzewskiego. Panu Januszowi Rewińskiemu stokrotne podziękowania! Bo dla mnie to duma, że człowiek o takim poczucie humoru jest z nami, a humor to akuratnie ważna rzecz. Wam, cóż pozostaje Janusz.. ale Palikot ;)
Inne tematy w dziale Polityka