Zdjęcie Anny Walentynowicz na tle upadłej stoczni, które ma na swoim blogu i które tak pięknie opisał Toyah znalazło swojego rywala. Zdjęcie Henryki Krzywonos z ostatniego numeru odzyskanego Wprostu ilustrujące panegiryk na jej cześć. Czytelniku drogi, zobacz te dwa zdjęcia. Zadumaj się przez moment. Połóż te dwa zdjęcia koło siebie, zacznij je porównywać Moment refleksji jest nam dziś do prawdy potrzebny, i powiedz mi co widzisz...
Upadła stocznia, według Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Bronisława Komorowskiego, mająca być Polską Statuą Wolności jest tłem obu zdjęć. I na tym podobieństwa się kończą. Na pierwszym zdjęciu mamy Annę Walentynowicz, drobną, smutną staruszkę, którą ktoś, wykorzystując jej dobroć, ufność w ludzi okłamał i oczernił wobec innych. Na zdjęciu zaś p. Henryki mamy najprawdziwszego chama, aczkolwiek w postaci kobiecej. Może to brzmi niedzentelmeńsko i nie godzi się oceniać urody kobiecej. Cóż, Cham, to było moje pierwsze skojarzenie. Taka Baba-Cham, która gdy tylko zabrakło by dla niej jakiegokolwiek produktu spożywczego w osiedlowym sklepiku, gotowa jest zrobić karczemną awanturę sprzedawczyni, nawet jeśli ta nic nie zawiniła.
Patrzę na zdjęcie pani Henryki i widzę socrealistyczne rzeźby z Pałacu Kultury i Nauki. Pani Henryka na zdjęciu patrzy bardzo wysoko. Patrzy wyniośle ponad nami, bo ona jest ponad nami. Jak myślicie, czy Pani Henryka pomogła by nam gdybyśmy znaleźli się w tarapatach? Owszem, gdybyśmy byli członkami jej rodziny, jej grupy znajomych, gdybyśmy byli jej politycznymi przyjaciółmi, to owszem na taką pomoc możemy liczyć, ale gdybyśmy byli dla niej kimś obcym? Kimś kogo pani Henryka nie zna? Pani Ani na pewno znane było pojęcie życzliwośći. Czy pani Henryce? Wątpie.
Przyglądając się historii Henryki Krzywonos można napisać wspaniały esej o roli łutu szczęścia w historii, o tym jak przez bardzo różne i nieprzewidywalne wydarzenia, często bardzo niesprawiedliwie można do historii przejść. Film o Henryce Krzywonos można zatytułować
'Zwrotnica”. W scenie I pokazać jak nawaliła jakaś zwrotnica w Gdańskiej Al. Wyzwolenia i nie przepuściła wcześniej skręcającego tramwaju, i tak jako pierwszy tramwaj w tory koło Opery wjechał tramwaj pani Henryki, a nie kogoś absolutnie innego, i to on był pierwszy pod Operą, kiedy wyłączono prąd i wtedy musowo musiał stanąć. Co wtedy robi nasza bohaterka? Jest wściekłą, że przerwano jej pracę. Jest wściekła, bo przecież miała tyle planów na dziś, a tu brak prądu, paraliż miasta i ona dzisiaj nic nie załatwi. Ze wściekłością wyskakuje z tramwaju i maszeruje w stronę Stoczni.
Czy myśli o Polsce? Pani Henryka będzie chyba najlepszym dowodem dla poparcia tezy, że ruch Solidarności to tylko i rewolucja socjalna, podobna do Rewolucji 1905 roku, a nie jakiś zryw narodowowyzwoleńczy. Tak bardzo nam i wtedy i dziś potrzebny. Pani Henryce pewnie nie przeszkadzało, to że Polska była sojusznikiem Związku Radzieckiego, że stacjonowały u nas garnizony sowieckie, że towarzysze sowieccy patrzyli na nas z pogardą, chociaż nie mieli do tego żadnych postaw. Pani Henryce pewnie nawet fałszowanie historii nie przeszkadzało, bo Katyń to pewnie Niemcy zrobili, a Piłsudski to przedwojenny faszysta. To wszystko nie przeszkadzało, bo dotyczyło czegoś ponad Panią Henryką, a może bardziej pod nią, bo ona całe życie tak wysoko patrzyła, że może naszych grobów Polskich nie dostrzegała? Przeszkadzał zaś brak mięsa, brak prądu, brak proszku do prania. Brak Polski nie doskwierał.
I w tym momencie powoli staje się jasnym, dlaczego Panią Henrykę chce się uczynić Anty-Walentynowicz, bo ona jest jak najbardziej anty Walentynowicz. Czy Pani Henryka pojechałaby do Katynia? Ale po co, co ona z tego będzie miała, dla niej i dla jej dzieci lepiej zorganizować wypad do Disneylandu. Jakby coś w tym Katyniu rozdawali, to i owszem, Pani Henryka pojedzie, ale tak żeby się zadumać? Po co? Co Ona z tego będzie miał? Nad czym się zadumać. Odpowiemy: nad Polską. Usłyszymy odpowiedź: a co to jest Polska?
Inne tematy w dziale Polityka