Tytuł dzisiejszego wpisu powinien zasadniczo brzmieć: Czy Policjanci i żołnierze zdradzą Polskę i Polaków za 300 zł?, bo deklaracja z expose premiera Tuska o podwyżce dla służb mundurowych w myśl hasła „by pałowało się lepiej” powinna być najważniejszym tematem do rozmów dzisiejszego. Jednakże pan Kazimierz Wóycicki uznał, że dzisiaj jest dniem najważniejszym dla ogłoszenia walki z mową nienawiści i wykluczenia
http://inwebscribis.salon24.pl/365387,apel-przeciw-mowie-nienawisci-i-wykluczania i z tym też tekstem pragnę wejść w polemikę (przy okazji też tłumaczę się, że nie potrafię ekonomicznie polemizować z tym, że wobec rosnącego w Polsce bezrobocia wśród młodych Rząd nasz stwierdza, że najważniejsze obecnie jest podwyższenie wieku emerytalnego).
Pisze pan Kazimierze tak: „Zamiast dyskutować o sprawach własnego kraju nasze media publiczne (prasa i telewizja) wzmacniają podziały i używają języka wykluczania i nienawiści. Polacy natomiast winni rozmawiać ze sobą , a nie opluwać się. Media społeczne muszą w tym pomóc. Ten apel skierowany jest do tych, którzy chcą wziąć udział w naprawie języka debat o Rzeczypospolitej.”
Otóż problem nie jest używanie tego języka wykluczenia i nienawiści. Problemem jest to, że Polacy nie rozmawiają tym samym językiem ze sobą. Używają błędnych określeń do zjawisk. Przeinaczają znaczenia poszczególnych słów. Takie same zjawiska opisują dwoma przeciwstawnymi słowami. Przykłady? Ot, proszę.
Jakiś człowiek http://gosc.pl/doc/1010070.Cierpi-z-powodu-krzyza-w-magistracie leader Świnoujskiego Ruchu Poparcia Palikota wytacza przeciwko Rzeczypospolitej pozew do Strasburskiego Trybunału o to, że wiszący w magistracie w Świnoujściu krzyż powoduje cierpienia u niego. I dla naszego dziennikarza cierpieniem jest to, że ktoś widzi Krzyż i cierpi. Rozumiem, że widok czegoś może przynosić cierpienie. Cierpieniem dla b. więźniów Oświęcimia może być zobaczenie po latu bramy z napisem „Arbeit Macht Frei”, cierpieniem dla bitych w latach 80-tych stoczniowców czy górników może być widok munduru milicyjnego. Ale jak nic wyobraźnia nie chce mi podpowiedzieć jak krzyż katolicki może wzbudzać cierpienie dla człowieka przełomu XX i XXI wieku. Czy był on świadkiem wypraw krzyżowych? Czy był on prześladowany przez Rzymian? Czy był świadkiem działalności Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, skrótowo zwanego Krzyżakami? To co dolega panu Maciejewskiemu nazwałbym obsesją na punkcie Krzyża. Dla naszych dziennikarzy jest to jednak zapewne cierpienie. Tutaj widzą nasi dziennikarze Cierpienie i na taki stan psychiki dziennikarze używają określenie „Cierpienia”.
Tego cierpienia nie widzą jednak wtedy, kiedy staruszki na Krakowskim Przedmieściu atakowane są przez nabuzowanych młodzian. Te przerażone staruszki nie cierpią ponieważ… cierpi się w Polsce z powodu widoku Krzyża, a nie cierpi się jeżeli wobec kogoś jest stosowana agresja fizyczna. To nie jest związane z cierpieniem, bo to jest wybór tych staruszek. Cierpienie nie wiąże się z bólem fizycznym, ze strachem, że oto bezsiła starości będzie konfrontowana z siłą młodości. Cierpienie jest związane z widokiem krzyża i mężczyzną w pełni wieku, który niczego nie przeżył, ale który właśnie cierpi.
Apele o wykluczenie mowy nienawiści i wykluczenia powinny zacząć się od zdefiniowania co jest mową nienawiści i wykluczenia. Przecież przykładem mowy nienawiści i wykluczenia jest kodeks karny. Zawiera on przejawy nienawiści społeczeństwa do przestępcy, który za swój czyn skazywany jest na wykluczenie ze społeczeństwa, zostając osadzonym w więzieniu. Jakoś nie wyobrażam sobie jednak państwa bez prawa karnego, w związku z czym nie mogę bezrefleksyjnie walczyć z mową nienawiści i wykluczenia. Rzecz znów nie jest w samej mowie nienawiści i wykluczenia, ale w sytuacji kiedy ta mowa jest wygłaszana.
Wracając do przykładu z kodeksem karnym. Ten język nienawiści i wykluczenia jest stosowany tylko w ściśle określonych sytuacjach. Kiedy zostanie popełniony czyn o charakterze przestępstwa. Wtedy wobec takiej osoby jest stosowany następczo język nienawiści i wykluczenia. To czyn danego człowieka spowodował, że został wobec niego zastosowany język nienawiści i wykluczenia, a nie wola czy kaprys drugiego człowieka.
Należy więc trzymać się tego, że badamy nie tylko sam język nienawiści i wykluczenia, ale moment i okoliczności w których po ten język sięgnięto. I trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że są takie sytuacje, gdy język nienawiści i wykluczenia jest jak najbardziej na miejscu, bo tylko tym językiem jest się w stanie opanować sytuacje i co najważniejsze oddać prawdę.
Czy mam bardziej ganić: tego, który nienawidzi za to, że drugi doprowadził go do bankructwa i pozbawienia majątku i pod jego adresem kieruje jak najbardziej obraźliwe słowa (osz ty mendo), czy jednak mam bardziej ganić tego, który choć w pięknie ubranych słowach (w związku z panującym kryzysem, na mocy ustawy ustanawiam dla pana podatek w wysokości 90% dochodów), doprowadził pierwszego do bankructwa? Badajmy i zwracajmy zawszę uwagę na materię sprawy, a nie formę.
Język nienawiści i wykluczenia nie jest materią jakiegokolwiek sporu w Polsce, nie jest korzeniem z których wyrastają problemy Polskie, jest tylko formą prezentowania polskich konfliktów. Wyrzucając ten język, walcząc z nimi, wyrywamy tylko chwasty, nie zmieniając nic gleby na której wyrastają i będą wyrastać, z każdą intensyfikacją pielenia, będą wyrastać coraz mocniej i coraz silniej. Nie bądźmy naiwni i rozwiązujmy realne problemy, a nie te naukowo nam narzucone! Mówmy o tym co realne i co ma znaczenie, a nie tym co nazwiemy nienawiścią i wykluczeniem.
Inne tematy w dziale Polityka