"Tyś Święta Siostro Francjo, a My zwykłe świnie". Tak Jan Lechoń skomentował w latach 30-tych zapatrzenie Polskich Polityków na Francję. Zresztą nie tylko polityków, cała Polskość ma jakiś kompleks niższości wobec Francji. Nie ważne było co się mówi, ważne, że w francuskim języku. Nie ważne czy był to ubiór na Polskie warunki klimatyczne, ważne, że z Francji. W XVIII wieku, Francuzi którym nie udało się we Francji, bo byli zbyt głupi, albo leniwi by ich chciano trzymać nad Sekwaną i Loarą przybywali tłumnie do Polski. Jako nauczyciele uczyli młode szlacheckie elity francuskiego, arkanów polityki etc. Efekt tej nauki to trzy rozbiory i absolutna tępota polityczna szlachty.
Szlachta jednak gdzie indziej dostrzegła przyczyn rozbioru, i wiara we Francję trwała dalej. Napoleon proklamuje księstwo Warszawskie, by nie drażnić Cara nazwą Polska – wiara trwa nadal. Napoleon wysyła Polaków do Hiszpanii, na Haiti – wiara trwa nadal. „Porządek panuje w Warszawie” – wiara trwa nadal. Napoleon III nie robi nic w czasie Powstania Styczniowego – wiara trwa nadal. Koniec XIX wieku, w Sankt Petersburgu, stolicy największego zaborcy Polski grana jest marsylianka – wiara trwa nadal.
Jedną z wielu przyczyn zamachu majowego było podpisania traktatów w Locarno. Gdzie kraje zachodniej Europy załatwiły sobie gwarancje swoich granic z Niemcami, natomiast takich gwarancji pozbawiono granicy Polskiej i Czeskiej. Wiara endecji we Francję trwała nadal. Piłsudski miał znacznie więcej intelektu politycznego. Może dlatego tak dobrze nie mówił po francusku?
Wiara we Francję w Polsce nie załamała się nawet we wrześniu 1939. Kiedy to masowo cieszono się z każdego samolotu pojawiającego się na niebie. Radość trwała aż do momentu kiedy na skrzydłach dostrzeżono czarne krzyże, a nie czerwono-biało-niebieskie kółka. Nie darmo się mówi „Głupi jak Polak”.
Po tych wszystkich doświadczeniach nie mam zaufania do Francji. Każdego kto zagraniczną politykę Polski buduje w oparciu na sojusz z Paryżem, skierowałbym na dodatkowe studia historyczne, albo na ponowne badania intelektu. Francja nie jest wyśnionym sojusznikiem dla Polski. Francja szuka zawsze oparcia przeciwko dominacji Niemieckiej. Takie oparcie widzi przedewszystkim w Rosji. Tylko kiedy Francja ma „na pieńku” z Moskwą, takie zastępstwo widzi w Polsce. Jednakże w chwili poprawienia stosunków z Rosją… w Warszawie panuje już porządek.
Francja jest wspaniałym krajem. Paryż jest jednym z najpiękniejszych miast świata. Uwielbiam słuchać języka francuskiego. C’est magnifique. Wina, wspaniała historia, kuchnia, krajobrazy. Dużo rzeczy z przymiotnikiem francuski jest całkiem przyjemnych. Ale, zawsze jest jakieś ale. W stosunkach międzynarodowych, jak i w ogóle w jakichkolwiek stosunkach między ludzkich najważniejsza jest zasada równowagi i partnerstwa. Francuzi w takich zachwytach nad Polską, jak my nad Francją się nie rozpływają. To nie jest układ partnerski. To układ między „Świętą Francją a Świńską Polską”. Francja wśród polskich polityków ma/miała wielu szczerze jej oddanych i wiernych przyjaciół. Czy Polska miała takich przyjaciół we Francji, poza sferą deklaratywną?
Jednym z takich polityków jest prof. Bronisław Geremek. Tutaj pozwolę sobie na odesłanie do postu Palestrina2005 http://moherykontrauklad.salon24.pl/51569,index.html który jest inspiracją dla tego wpisu. Profesor Geremek jest argumentem przeciwko specjalizacjom w danej dziedzinie. Nie mogę zabrać mu doskonałej znajomości realiów średniowiecznych, jednak pan profesor chyba nigdy nie zabrał się nad historia wieku XVII i XVIII, i może wtedy zobaczył by jakie interesy przyświecały Francji w czasie Wojny Północnej, czy Wojny o Sukcesję Polską. Temat paryskich kurtyzan z pewnością jest ważkim tematem, ale nie jest to temat który czyni z człowieka eksperta do spraw stosunków międzynarodowych. Obrońcy pana Profesora zakrzykną pewnie: a wie pan kto to był madame Pompadour? Pełna zgoda, jeśli coś w historii nie jest wiadome, to cherche la femme. Wiele decyzji politycznych, ich zmian było przeprowadzonych w łóżku, ale i tak trzeba by było zwrócić uwagę na to co te kurtyzany o polityce mówiły, a nie jak to robiły. Ewentualnie prześledzić listę poprzednich kochanków, a nie warunki lokalowe.
W Polsce mieliśmy kiedyś Króla z Francji. Nazywał się Henryk Walezy, był najgorszym elekcyjnym Królem Polski. Koniec jego rządów nad Wisłą był taki, iż w przebraniu uciekał z Krakowa. Panie Profesorze niech pan nie idzie tą drogą.
Inne tematy w dziale Polityka