Kampanii prezydenckiej właściwie jeszcze w Polsce nie ma. Nawet obecny prezydent nie zdecydował oficjalnie nadal, czy kandydować po raz kolejny zamierza. Ale gdy przyjrzeć się informacjom zalewającym nasze media, wówczas widać wyraźnie, że kampania prezydencka już w pełni.
Nie wiem czemu Platforma postanowiła zafundować nam w swych własnych szeregach, typowo amerykański model tej kampanii. Niezależne od siebie dwie kampanie wyborcze, Sikorskiego i Komorowskiego, przypominać mają do złudzenia i to już na ich początku, amerykański model walki, wyłaniającej partyjnych kandydatów w drodze do zdobycia najważniejszego fotela w państwie.
To novum na polskiej scenie politycznej. Novum, które bez wątpienia wychodzi Platformie na dobre. Bo mimo że nie żyjemy w Ameryce, pokazuje ono dobitnie wyborcy, że Platforma to taka siła polityczna, w ramach której istnieje wybór już na etapie początkowym. Model ten uświadamia jednocześnie, że przeciwników nie stać na podobne rozwiązanie. Trudno sobie nawet wyobrazić, by w ramach PiS rozpoczęła się nagle publiczna i wewnątrzpartyjna dyskusja na temat, kto zostać ma tym razem kandydatem tej partii na urząd prezydenta państwa. Już sama taka myśl zdaje się w PiS pachnieć herezją. Obecny prezydent jest przecież, zdaniem członków i zwolenników PiS, po prostu "the best". I cienia skazy na jego prezydenturze dopatrzeć się nie tyle, że nie można, to już na pewno nie wypada. Im bardziej obowiązywać oficjalnie ma po prawicy ta wersja, tym głośniej o prawdziwych sporach i kłótniach w łonie samej partii. Im większa tu wola ich wyciszenia i wepchnięcia pod przysłowiowy dywan, tym większy brud kłótni pomiędzy przedstawicielami poszczególnych skrzydełek partyjnych do wyborcy dociera. Ale zawsze i wszystko zwalić przecież można na media.
Wychodząc z założenia, że urząd prezydenta państwa święty jest i basta, politycy tak zwanej lewicy polskiej, (tak zwanej, bo gdzie ona naprawdę), panowie Cimoszewicz i Szmajdziński od przysłowiowej czci i wiary odsądzać nagle próbują Radosława Sikorskiego, za jego najnowsze wystąpienia przedwyborcze. Panom na lewicy powagi urzędu prezydenta państwa nie naruszyła, swego czasu, straszna filipińska choroba ich byłego szefa. Teraz przeszkadzają im uwagi Sikorskiego pod adresem Lecha Kaczyńskiego. Zadziwiającą wybiórczością własnej pamięci polska lewica się obecnie szczyci.
Bitwa o fotel prezydenta państwa tak naprawdę jeszcze przed nami. Nie grozi jej u nas euforia amerykańskiej kampanii Demokratów, nie grozi nam żadna amerykańska wersja hasła "yes, we can". Czy w Polsce brzmieć by ona musiała: "Polak potrafi"?
Wybory kolejnego Prezydenta III RP rozstrzygną się, śmiem twierdzić, w kanonach wyboru tak zwanego zdrowego rozsądku. A może i tak zwanego, mniejszego zła. Co zresztą na jedno wychodzi. Tak, jak Amerykanom zbrzydła swego czasu era Busha i uwierzyli w nową wizję Demokratów, tak Polaków, wszystko na to wskazuje, zmęczyły minione lata prezydenta z PiS. Ale ostatecznie zdecyduje oczywiście wyborca, jesienią bieżącego roku.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka