Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
48
BLOG

Nienawiść, sprawdzony model polityki

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Polityka Obserwuj notkę 1

 

Fenomen popularności PiS, jedna z przyczyn

  W polityce zagranicznej Polska powinna być twarda i nieustępliwa. Z Rosjanami i z Niemcami należy rozmawiać, jeśli w ogóle, z pozycji siły. A najlepiej wcale nie rozmawiać. Putin, jako były oficer KGB jest przecież (mniej lub najlepiej bardziej) spadkobiercą morderców z Katynia. A Merkel już z racji bycia Niemką musi mieć coś wspólnego z hitlerowcami. Zwłaszcza, że posłanką tej samej chadeckiej partii (CDU) w niemieckim parlamencie, Bundestagu, jest przecież Erika Steinbach. Toteż zwolennicy twardej polityki zagranicznej w ramach PiS, reprezentowanej zresztą przez obecnego (jeszcze) prezydenta państwa, nazywają na swój prywatny użytek rozmowy z Putinem, jako lizusostwo wobec Moskwy. Rozmowy z Berlinem to dla nich nic innego, jak agenturalna działalność na rzecz niemieckiej służby wywiadowczej BND (Bundesnachrichtendienst).

  Przesadzam? Ani trochę.

  Takie podejście pełne uwielbienia wobec modelu polityki PiS, który zakłada, że kto z Polaków z sąsiadem rozmawia, to zdrajca lub agent, nie jest bynajmniej odosobnione. I kto wie, czy to nie właśnie tutaj szukać należy odpowiedzi na pytanie, skąd nadal mamy do czynienia ze swoistym fenomenem, polegającym na wysokim, sondażowym poparciu dla PiS. Czy to nie jest przypadkiem tak, że bazując na wielowiekowych animozjach i wykorzystując tragiczną historię naszych kontaktów z sąsiadami, PiS doskonale ogniskuje wokół siebie dużą grupę wyborców, których wspólnym mianownikiem jest, z jednej strony, strach w stosunku do sąsiadów, a z drugiej, potrzeba znalezienia przywódcy, który ten sam strach z wyborcy zdejmie. I tupnie głośno, najlepiej często.

  Wieśniactwo umysłowe, bazujące na podgrzewaniu resentymentów wobec naszych byłych wrogów, pozwala politykom z PiS, 65 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej na gromadzenie wokół siebie zwolenników rewanżyzmu. PiS i jego prezydent, ogniskując swoją doktrynę polityki zagranicznej na produkowaniu zewnętrznego, wyimaginowanego wroga, doskonale pozycjonuje się w roli jedynego, sprawiedliwego obrońcy tak zwanych polskich interesów. Bo przecież taki na przykład szef Platformy Obywatelskiej i jednocześnie premier Donald Tusk albo poklepuje się przyjacielsko z Niemką Merkel (rozmawiając z nią jeszcze, o zgrozo, po niemiecku), albo też zaprasza mordercę naszej inteligencji do Polski. Lizus to więc, a najprawdopodobniej agent, stwierdza jednoznacznie poważna część bezkrytycznego elektoratu PiS. Im tak zwana prawda bardziej prosta, tym bardziej przecież zrozumiała. Im łatwiejsza w zrozumieniu, tym prawdziwsza.

  Model to stary i sprawdzony. W oparciu o niego doskonale usprawiedliwiała swoje poczynania tak zwana "władza ludowa" z okresu PRL-u. Wobec, jak to wówczas nazywano, zimnowojennego zagrożenia ze strony zachodniego, agresywnego imperializmu, jedynym rozwiązaniem były sowieckie czołgi w Legnicy czy w Białogardzie. I odwieczny, zadekretowany sojusz z "bratnim" Związkiem Sowieckim pod wpisaną w konstytucję przewodnią siłą PZPR.

  Nie inaczej postępują współcześni nam dyktatorzy. By udowodnić swemu lokalnemu elektoratowi, że tylko oni zapobiec są w stanie tak zwanym zagrożeniom zewnętrznym, towarzysze północnokoreańscy lub ekipa Ahmadineżada w Iranie codziennie produkują na potrzeby własnych mieszkańców medialne dowody na istnienie takiego zagrożenia. Ameryka nie ma z tym zjawiskiem nic wspólnego. Biały Dom, zwłaszcza już pod kierownictwem Obamy, nawet nie śni o inwazji na Koreę Północną lub na Iran. Ale rzeczywistość nie odgrywa w tej kwestii najmniejszego znaczenia.

  Podkreślanie faktu, że oto istnieje zewnętrzny wróg doskonale ułatwia konsolidowanie wokół własnej fobii dużej ilości zwolenników. Na potrzeby propagowania tej fobii zapomnieć można na stałe o jakichkolwiek faktach. Polska, pełnoprawny członek europejskiej rodziny wolnych narodów, członków Unii, zrzeszonych dodatkowo w elitarnym klubie państw - sygnatariuszy porozumienia z Schengen, które szeroko otwiera większość europejskich granic, przeżywa właśnie najlepszy okres w swej historii. Najlepszy od kilkuset lat. Jeszcze nigdy nie posiadaliśmy w Europie tylu przyjaciół, nigdy nie byliśmy równoprawnym członkiem tak wielkiej, gospodarczej i celnej wspólnoty gospodarczej. Nigdy też naszego bezpieczeństwa narodowego nie gwarantowała tak skuteczna (i od ponad 60 lat) instytucja, jak NATO. Wszystkie te fakty dla doktryny polityki zagranicznej PiS nie mają żadnego znaczenia.

  Egzystencja PiS uzależniona jest bezpośrednio od popularności idei wrogości wobec wyimaginowanych wrogów. Szukać ich najłatwiej jednocześnie w Berlinie i w Moskwie. A kto rozmawia z sąsiadami, ten lizus lub zdrajca.

 

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka