Polskie podziały nie skończą się. Nigdy. Powstaną zaraz nowe.
I nie uczcimy niczyjej pamięci, dekretując należny jej szacunek za pomocą rozporządzeń i nakazów. Im więcej dzieci i młodzieży w szkolnych aulach obowiązkowo stłoczymy, tym mniejsze uzyskamy w nich czegokolwiek zrozumienie. Uczymy tylko nowe, kolejne pokolenia, jak udawać powinny. Umieć. Nie zmusimy nikogo do zadumy, zamykając wszystkie sklepy spożywcze z makaronem i serem. To taka oczywista prawda. A tak u nas trudna do pojęcia.
Tłumów na warszawskich ulicach w minioną niedzielę nikt nie zwoływał. Tłum na ulicach stolicy Polski był autentyczny. Polacy przyszli pożegnać tragicznie zmarłego prezydenta swego państwa. I błędem byłoby sądzić, że wśród tysięcy zgromadzonych osób byli tylko i wyłącznie zwolennicy partii brata tragicznie zmarłego prezydenta.
Ale licytacja trwa. I ja tam byłem, informują naród kolejni publicyści. I próbują nam wmówić przy okazji raz to, jak cudownym jesteśmy narodem, a raz to, jak wielkim człowiekiem był Lech Kaczyński. Tak, jakby nie wiedzieli, że o wielkości zmarłego tragicznie prezydenta historia zdecyduje, na pewno nie współcześni jej komentatorzy. Tak, jakby nie wiedzieli, jak wielkie przywary na nas ciąża, jak wielce niedoskonali na co dzień jesteśmy. Kto sam ich nie jest pełen, niech pierwszy rzuci kamieniem...
Rozpocząć więc wyścig należy. Stadion JEGO powinien nosić imię, mówią jedni. Ulic kilka i placów nazwać należy JEGO imieniem, proponują zaraz inni. Na pomniki czas zaraz przyjdzie. A przy okazji i po raz kolejny porównania się wielu wypowiadającym nasuną. Do Jana Pawła II. Gdzie jesteś Polsko w kwietniu 2010, skoro tak chaotyczne Twe słowa...
W pokrzykiwaniu "prawdziwych" patriotów zabraknąć u nas także nie może. U Rosjan szpiegów wywęszą, z błotem, jak od zawsze to mają w zwyczaju, wszystko mieszając. Może uwierzy im ktoś znowu i przypadkiem. Na to ciągle od nowa liczą, nienawiścią ziejąc i historią się podpierając.
W szeregu głosów wszelakich chór się cały, naiwny pojawi, o odnowę i klasę w naszym dniu codziennym nawołujący. Tak, jakby katastrofa tragiczna, moc sprawienną mieć tu mogła jakąkolwiek. Myślenie życzeniowe naszym wszechobecnym udziałem się staje. I lista życzeń media oraz komentarze zaleje.
* * *
Zginęli ludzie. Nasi rodacy. Tragicznie. Nieoczekiwanie.
Nieszczęście to i wielkie.
Zadumą przepełniać powinno.
A tu krzyk, jak przy straganie...
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka