Płacz ojca po utracie syna jest zrozumiały. Tak, jak zrozumiały musi być każdy płacz osoby, która utraciła bliskich. Płacz brata po utraconym bracie mógłby także być zrozumiały. Bo każdy płacz można zrozumieć. Nawet trzeba pewnie. I pochylić się nad nim ze współczuciem.
Zrozumienie obejmować może jednak tylko i wyłącznie prywatny aspekt bólu, jakim przepełnieni są z pewnością ci, na których barki spada ogrom ciężaru straty po zmarłych. Każda śmierć wywołuje szok. Ten zawsze jest największy u najbliższych.
Niektóre rodziny osób, które zginęły w katastrofie lotniczej w Smoleńsku ze swego cierpienia robią jednak medialny spektakl. I to spektakl podlany soczyście konkretnymi celami politycznymi. Celem brata bliźniaka jest dezawuowanie urzędu prezydenta państwa. Urzędu, o który sam się niedawno ubiegał. Gdy jednak przegrał, zrobi teraz wszystko, by zwycięzcę zohydzić, zdyskredytować, wypędzić z siedziby urzędu. A robi to umiejętnie i z premedytacją. Gra na nieszczęściu, na bólu innych.
Można zrozumieć, jakoś, ból ojca po stracie syna, pilota. Można zrozumieć jego bunt, wobec pojawiających się tu i ówdzie informacji, że jego tragicznie zmarły syn, mógł być, być może, współodpowiedzialny za katastrofę. Można więc zrozumieć jego protest i ostre jego słowa.
Nie można w żadnym wypadku zrozumieć ani wybaczyć medialnej nagonki części mediów, które natychmiast i umiejętnie wykorzystują istnienie tego bólu. Nie można zrozumieć ani tolerować nagonki, której autorami są tak zwani "dziennikarze" "Naszego Dziennika" lub "Gazety Polskiej". Nie można także tolerować kłamstw, prezentowanych przez takie media, które publikując swe "rewelacje" powołują się na fakty, których po prostu nie ma.
Ale od tego czy innego tytułu prasowego nie zawsze należy i można oczekiwać, że w swym działaniu postępować będzie on w zgodzie z zasadami "fair play". Tak, jak niestety, równie często tego samego nie można oczekiwać od wielu polityków.
Podlewanie sosu nienawiści, sianie wątpliwości, głoszenie wyssanych z palca hipotez jeszcze długo po katastrofie będzie naszym dniem codziennym. Ból po stracie ukoi w końcu czas. Ale trzeba go dużo. To jeszcze potrwa, może lata. Niestety.
Interes, polityczny lub medialny, nadzieja na odniesienie sukcesu, na przejęcie władzy w wyniku katastrofy jeszcze długo pełnić będzie rolę koła zamachowego dla niektórych polityków. Można się obawiać, iż tak długo, aż nie przeminie ich czas.
Aż nie przeminie czas ich biologicznej aktywności. Aż nie przeminie czas, w którym liczyć mogą na polityczny sukces.
Gra toczy się dalej.
O prawdę w niej nie chodzi.
Grzegorz Ziętkiewicz
Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka