Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz
468
BLOG

Problemy z byłym dyrektorem sowieckiego kołchozu

Grzegorz Ziętkiewicz Grzegorz Ziętkiewicz Polityka Obserwuj notkę 10

 

Widziane znad Szprewy

  "Twoje zwycięstwo jest również naszym zwycięstwem", zapewnił prezydenta Białorusi, Aleksandra Łukaszenkę, prezydent Wenezueli, HugoChávez . A ropa z Wenezueli już dzisiaj transportowana jest ze statków między innymi przez Litwę (czyli przez Unię Europejską) do Białorusi. Wenezuelski dyktator już przed "wyborami" na Białorusi wiedział, jaki będzie ich wynik.

  "Jesteśmy pewni, że zwyciężysz", zapewniał Łukaszenkę jeszcze przed niedzielnymi wyborami Chávez. Bowiem "jest to zwycięstwo godności, zwycięstwo bohaterskiego narodu, socjalizmu i wolności" zapewniał w telewizji Wenezueli południowoamerykański dyktator.

  Wenezuela i Białoruś, przypomina niemiecki, internetowy serwis "Welt Online" "utrzymują bliskie kontakty polityczne i gospodarcze. Chávez obiecał w październiku bieżącego roku długoterminowe dostawy ropy. Podpisana wówczas umowa gwarantuje przez okres najbliższych trzech lat dostawy w wysokości 30 milionów ton".

  A Unia Europejska?

  Unia nie umie, nie potrafi lub i nie chce wypracować wspólnego i spójnego stanowiska wobec władz w Mińsku. Najlepszym na to przykładem jest, wzorcowa wręcz, współpraca władz w Wilnie z Łukaszenką. Współpraca to tak polityczna, mały ruch przygraniczny, jak i gospodarcza. Współpraca to o wiele bardziej efektywna i przyjazna, w tym i w temacie ropa (z Wenezueli), niż ta, jaką Litwa praktykuje w stosunku do innego sąsiadującego z nią państwa członkowskiego UE, do Polski. Unia udowadnia tym samym i nie po raz pierwszy, że istnieje owszem, ale często, li tylko, na papierze.

  Ale nie tylko Wenezuela zaliczana jest w Mińsku do grona przyjaciół. Moskiewski korespondent niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" przypomina przy okazji, iż w tym gronie znajduje się także północnokoreański dyktator Kim Jong Il, który nie omieszkał podesłać na Białoruś swych urodzinowych życzeń dla Łukaszenki. A wódz Białorusi (lat 56) wybiera, jak rodzynki, wśród potencjalnych partnerów zagranicznych. To "mistrz polityki w stylu bujanego fotela na biegunach", pisze Benjamin Bidder, przypominając, iż dotychczas Moskwa była wielkim politycznym i gospodarczym partnerem Białorusi. "W połowie z zadowoleniem, a w połowie z irytacją rosyjskie media przypominają, że białoruski "cud gospodarczy" kosztował już Moskwę od czasu upadku Związku Sowieckiego 100 miliardów dolarów. Ale od czasu, gdy pomiędzy oboma krajami doszło do konfliktu na bazie cen ropy, Łukaszenka szybko poszukał sobie nowych partnerów".

  "Nawet z USA Mińsk podpisał umowę na dostarczanie nadającego się do produkcji broni atomowej plutonu, utrzymując jednocześnie dobre kontakty z Koreą Północną".Bowiem"przyjacielska współpraca pomiędzy oboma krajami powinna (również i w przyszłości) prowadzić do rozkwitu obu krajów" napisał do Łukaszenki północnokoreański dyktator".

  Białoruska polityka silnej ręki wobec własnych (słabych zresztą, skłóconych pomiędzy sobą i niezbyt w kraju popularnych) przeciwników politycznych, idzie w wydaniu Łukaszenki w parze z liberalną polityką gospodarczą.

  "W międzynarodowym rankingu Banku Światowego ("Doing Business Index" , tak zwanym "Wskaźniku Łatwości Prowadzenia Interesów") Białoruś zajmuje całkiem dobre, bo 68. miejsce. To prawie 60 miejsc wyżej, niż Rosja. A jeśli chodzi o inny ranking, oceniający łatwość założenia w danym kraju firmy, Białoruś plasuje się w nim w pierwszej dziesiątce krajów świata", pisze "Der Spiegel".

  Na marginesie warto dodać w tym miejscu, iż Polska według tego samego "Doing Business Index" plasuje się również (trochę) gorzej, niż Białoruś. Zajmuje bowiem dopiero 70. miejsce na 183 sklasyfikowane państwa.

  "Prezydent Litwy, paniDalia Grybauskaitėprzyznała niedawno, iż Łukaszenka jest ekonomicznym i politycznym gwarantem stabilizacji i niepodległości (Białorusi). Nie da się więc wykluczyć, iż wybory Łukaszenka wygrałby również wtedy, gdyby państwowe media zrezygnowały z obowiązkowej propagandy na jego rzecz, a komisje wyborcze nie praktykowałyby serii trików", komentuje niemiecki tygodnik.

  Ukazujący się w Monachium, ogólnoniemiecki dziennik "Süddeutsche Zeitung"uważa natomiast, iż w "postępowaniu UE wobec Łukaszenki nie poczyniono zbyt dużo błędów. Unia pozostać powinna (wobec Mińska) wytrwała i uporczywa. Postępowanie Białorusi oburza, ale nie jest ona przecież Koreą Północną. I pewnego dnia będzie zmuszona do dokonania wyboru pomiędzy reformami a stagnacją".

  "Z demokracją nie należy się wkrótce na Białorusi liczyć. Ale wiele osób w Mińsku, Grodnie czy Brześciu byłoby zdruzgotanych, gdyby Zachód w swym rozczarowaniu się teraz odwrócił. Pozostaje więc wytrwałość".

  Najnowsze wydarzenia na Białorusi, tak widzi to komentator berlińskiego, liberalnego dziennika "Der Tagesspiegel" przynoszą zysk dla Rosji. Po etapie ochłodzenia w kontaktach na linii Mińsk - Moskwa obecnie zaobserwować można lekkie ocieplenie. "I to mimo, iż Łukaszenka rozwinął się dla Moskwy do roli nieobliczalnego partnera, który w obliczu obietnic wsparcia finansowego ze strony UE, dopuścił do demokratycznej kampanii wyborczej, o której i w takim kształcie rosyjscy opozycjoniści mogą nadal tylko marzyć. Tym większe zdziwienie obserwować można, tak w Brukseli, jak i w Berlinie, tuż po wyborach. Bowiem demokratycznych wyborów nikt tak naprawdę nie oczekiwał. Podobnie, jak tak brutalnego tłumienia protestów".

  Berliński dziennik cytuje wypowiedź rzecznika prasowego rządu pani kanclerz Merkel. "Idea sygnalizowanej przez Białoruś woli zbliżenia się do EU, oddaliła się zdecydowanie, powiedział Steffen Seibert, domagając się jednocześnie zwolnienia wszystkich zatrzymanych opozycjonistów oraz dziennikarzy. Dalsze decyzje rządu (Niemiec) uzależnione zostaną od relacji niezależnych obserwatorów wyborów".

  Łukaszenka jest prezydentem Białorusi już od roku 1994. W swej karierze, oprócz dyrektorowania sowieckim kołchozem, odnotować może również dwuletni okres pracy, jako instruktor sowieckich wojsk ochrony pogranicza w graniczącym z Polską Brześciu. W sowieckiej armii Łukaszenka robił również karierę jako oficer polityczny. I to także on był jedynym posłem sowiecko - białoruskiego parlamentu, który głosował przeciwko likwidacji Sowieckiej Socjalistycznej Republiki Białorusi.

  Łukaszenka ma wieloletnie doświadczenie w umiejętnym lawirowaniu. I przynosi mu ono osobiste korzyści, także jako prezydentowi kraju. Kraju, którego zwolenników powstania za czasów schyłku ZSSR sam nazywał... zdrajcami.

  Czy sama Białoruś i bez Łukaszenki gotowa jest do rzeczywistej niepodległości i demokracji to odrębna kwestia. I odpowiedzi w tej materii nie należy się spodziewać wcześniej, niż za cztery lata. Jeśli nie później.

Grzegorz Ziętkiewicz Utwórz swoją wizytówkę Dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. W okresie 1980 - 81 redaktor prasy NSZZ "Solidarność" ZR Wielkopolska w Poznaniu, internowany 13. 12. 1981. Na emigracji w RFN 1983 - 97. Były berliński korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa oraz korespondent paryskiej "Kultury". Autor periodyków (nakładem władz Miasta Berlina) o historii i współczesności Polaków w Niemczech i w Berlinie. W latach 90. współpraca dziennikarska z tygodnikiem "Wprost", "Rzeczpospolitą" "Tygodnikiem Powszechnym" i "Gazetą Wyborczą" oraz I PR. Obecnie autor cyklicznego programu o tematyce polsko-niemieckiej na antenie Radia Merkury Poznań. <a

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka