Vermeer Vermeer
374
BLOG

Krasiński i Orwell, czyli przestrogi dla Polaków

Vermeer Vermeer Kultura Obserwuj notkę 2

Cóż i jak nam czynić – takie pytanie nie jest zapewne obce każdemu, kto zastanawia się nad potencjalnymi ścieżkami, które rysują się przed współczesną Polską.  

To samo pytanie dotyczy wydarzeń przeszłych, gdy przychodzi nam rozważać
decyzje Polaków dotyczące sytuacji przełomowych, jak choćby z lat 1938 / 1939,
notabene chyba ostatnich, w których Rzeczpospolita, cokolwiek by o konsekwencjach nie sądzić, podjęła suwerenną decyzję. Później zaś, jak można
mniemać, byliśmy jedynie przedmiotem gry politycznej, bez podmiotowej możliwości wpływania na jej kierunki. Stan taki trwa po dzień dzisiejszy – bez rysujących się realnie możliwości wyjścia z impasu w perspektywie dającej się przewidzieć. I choć taka diagnoza jawi się jako przygnębiająca, to jednak, patrząc z innej strony, ma tę dobrą stronę, iż pozwala nam poteoretyzować w sposób bezpieczny, gdyż nie stoi przed nami widmo bezpośredniej i ważkiej decyzji – a to jednak oznacza w konsekwencji swoisty komfort psychiczny. Co oczywiście nie zwalnia nas z szukania potencjalnych źródeł poprawy, choćby przyszło nań czekać całe pokolenia.


Chyba nie będzie kontrowersyjnym pogląd, iż historia ostatnich trzystu lat nie rozpieszcza Polaków. Ile w tym winy naszych drogich sąsiadów, a ile naszej – trudno precyzyjnie rozsądzić, choć z całą pewnością oba komponenty doskonale się uzupełniają. Wydaje się, że Polaków cechuje usilne pragnienie spoglądania na
politykę poprzez pryzmat wartości i moralności, co ma jednak tę wadę, że –przynajmniej na krótką metę – taka postawa niesie w sobie potężny ładunek naiwności oraz zaburza chłodny osąd, stąd też zaryzykuję pogląd, że Rzeczpospolita jest poniekąd bezbronna wobec perfidii „naszych zachodnich sojuszników”, charakteryzujących się mentalnością „zbójecko – handlową”, jak również wobec podstępnej i okrutnej inteligencji „a la maniere russe”. Elita polityczna największego państwa wschodnich Słowian to naprawdę poważni gracze – staje mi przed oczyma Wasilij Zarubin – a jestem przekonany, że i dzisiaj Rosjanie mają takie postaci w pełnej gotowości.


Stosunkowo najlepiej radzimy sobie mentalnie z prostą, bezpośrednią przemocą w stylu naszych zachodnich sąsiadów, ale i im trzeba oddać sprawiedliwość, iż uczą się i chyba przyswoili sobie naukę, by swoje cele realizować skutecznie, acz z mniejszym rozmachem. Nie trzeba bowiem za każdym razem rozwalać drzwi w drebiezgi, skoroperswazją i uporem można nakłonić delikwenta, by otworzył je sam.


No ale do rzeczy. Skoro przegrywamy na wielu polach, przychodzi refleksja – co robić? Czy możemy odpłacić pięknym za nadobne? Czy Polacy mogą pozwolić sobie na działanie w stylu, którego padli tyle razy ofiarą? Pokusa jest silna, tym bardziej, że dostrzegamy ześlizg państwa polskiego na wielu polach, stąd też, z powodu rozpaczy, mogą pojawić się tendencje, by sięgnąć po środki, które nie kojarzą się z cnotami polskimi.


Wydaje się jednak, że nie dla nas metody szybkoskuteczne i efektywnoperfidne.
Dlaczego? Wskazać możemy argumenty i moralne i pragmatyczne. Pierwszych
dostarczają Zygmunt Krasiński oraz Henryk Kamieński, zaś przed zastosowaniem
drugich przestrzega George Orwell.


Zacznijmy od naszego wieszcza, najmniej chyba znanego z trójki romantyków,  lecz chyba najbardziej przenikliwego, jeśli weźmiemy pod uwagę sprawy polityczne, czyli kwestie najważniejsze w życiu każdego człowieka, nie licząc, rzecz jasna, spraw osobistych.


Otóż Krasiński wierzył w boski przedustawny ład świata. Wszystko, co godziło w ten porządek, było mu nienawistne. „Ludzkości praw nigdy i nigdzie obrażać się nie powinno – bo kto ją w drugim rani, zabija ją w sobie.”  Koncentrując się na Rosji, przestrzegał, że rosyjska przebiegłość w polityce jest demoniczna, odzwierciedla swoisty geniusz zła. Mniemał, że Rosjanie chcą unicestwić Polaków, by rządzić światem, a aby to osiągnąć, muszą się imać działań szatańskich. A wobec pogłębiania się moralnego nicestwa, wzrost i potęga państwa rosyjskiego są tylko potwornością i nie mogą być dowodem na słuszność światowładczych ambicji. Krasiński wywodził, że w XIII wieku Rosjanie otrzymali cios, który ich zniszczył. Upadli pod mongolskim jarzmem, stąd ich przeznaczeniem stało się przyjęcie mentalności azjatyckiej, a w konsekwencji przyniesienie zguby każdej rasie i myśli europejskiej. Rosjanie przejęli bowiem od Mongołów przeświadczenie, że doprowadzenie ludzkości do znikczemnienia stanowi ostateczny cel panowania na ziemi. Rosyjski rząd przejął wszystko, co szatańskie: biurokrację i wojskowość od Prus, policję w stylu Fouchego, dyplomację od Talleyranda, a wszędzie podążał śladami stóp szatana. Główną siłą rosyjską jest bowiem intryga, propaganda. Moskwa czyha na rozkład moralny zachodu, a gdy ten nastąpi, wejdzie na zgliszcza i poda bezceremonialnie knut do pocałowania. Zdaniem Krasińskiego celem Moskwy jest śmierć Polski, gdyż wyrzeczenie się Polski przez Moskwę to rezygnacja z panowania nad światem.  Nie zmienia to jednak faktu, że Rosjanie, choć przewrotni, są zarazem głęboko nieszczęśliwi, bo ogół ludzi upada od nieszczęścia, a tylko najszlachetniejsi są w stanie obrobić swoją godność. Poddając się rozpaczy wolą cały świat sprowadzić do idei niewolniczej, aby inni mieli tak jak oni – to swoisty przykład czerwonych oczu.


Niemniej zarówno Krasiński jak i Henryk Kamieński – inny prominentny polski myśliciel współczesny autorowi „Irydiona” - uważali, że odpowiadanie siłą i perfidią niczego nie zmieni. Nie tylko nie przyniesie efektu, lecz także zniszczy duszę polską i w efekcie Rosja odniesie paradoksalnie ostateczne zwycięstwo.


Kamieński podkreślał, że konieczne jest wprowadzenie zasad moralnych do świata polityki, zatrzymanie odwiecznego kołowrotu przemocy, która rodzi w konsekwencji tylko przemoc. W restauracji zasad moralnych widział sens istnienia Polski, której celem winno być swoiste apostolstwo wobec Rosji. Rosjan mamy nawrócić i dzięki temu ocalić ich dusze. A przy okazji pomożemy sobie.  Krasiński także uważał, że losy całego świata zależą od siły i moralnej postawy Polaków, wytrwania w cnocie, zachowania poczucia godności ludzkiej i narodowej.  Trzeba bowiem odrzucić pokusy i podszepty zła, które skłaniają nas ku  opresji i gwałtowi. Wprawdzie instynkt naturalny pcha nasz naród ku zemście, lecz musimy tę pokusę przezwyciężyć, gdyż paradoksalnie takie tendencje są na rękę naszym oprawcom, którzy w ten sposób uzyskaliby potwierdzenie, że nie jesteśmy od nich inni, lecz jedynie słabsi. Stąd też postulat, by przebaczyć, stłumić ducha zemsty, zbawić katów.  A owo zbawienie może przyjść jedynie poprzez chrześcijaństwo, dzięki wprowadzeniu do polityki zasad moralnych i rezygnację z prawa silniejszego.

Innymi słowy polityka Polski musi być zasadowa, a nigdy okolicznościowa – musi opierać się na prawdzie, a tylko dzięki prawdzie może przyjść wyzwolenie – za naszą i waszą wolność, gdyż to właśnie Polacy muszą wyprowadzić naród rosyjski z niewoli i upodlenia, nie będzie bowiem wolnej Rosji obok zniewolonej Polski, ani wolnej Polski obok rosyjskiej despocji.


Plan Kamieńskiego i Krasińskiego nie powiódł się. Swoistym podsumowaniem relacji polsko – rosyjskich, których skutki trwają po dzień dzisiejszy są słowa sowieckiego polityka, ministra spraw zagranicznych, Maksyma Litwinowa wypowiedziane  w roku 1943: „Polacy będą się musieli nauczyć żyć w granicach etnograficznych jako mały naród, porzucając myśl, że byli wielką potęgą. Byli pysznym narodem, który nie miał dość zdolności i siły, by urzeczywistnić swój wybujały nacjonalizm.”  Zwróćmy uwagę, że to zdanie- wypowiedziane dokładnie siedemdziesiąt lat temu – nie straciło nic ze swojej aktualności. Musimy z tym żyć. No ale może pewnego dnia spełni się proroctwo siostry Faustyny, która w swoim „Dzienniczku”, pisanym ledwie kilka lat przed II wojną światową, ujęła słowa: „Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa (Chrystusa): - „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje.” Lecz w innym miejscu padło ostrzeżenie: „Widziałam gniew Boży ciążący nad Polską. I teraz widzę, że jeśliby Bóg dotknął kraj nasz największymi karami, to byłoby to jeszcze Jego wielkie miłosierdzie. bo by nas mógł ukarać wiecznym zniszczeniem za tak wielkie występki. Struchlałam cała, jak mi Pan choć trochę uchylił zasłony. Teraz widzę wyraźnie, że dusze wybrane podtrzymują w istnieniu świat, aby się dopełniła miara.”  


Na dwoje babka wróżyła, wybór przed nami. No i na koniec przestroga Orwella – pamiętamy, gdy Julia i Winston, bohaterowie genialnej (i chyba coraz bardziej – o zgrozo – aktualnej) powieści „Rok 1984”, powodowani rozpaczą i podpuszczani przez O’Briena, piekielnie inteligentnego oficera tajnych służb i zarazem "opozycjonistę", deklarowali, że w walce z systemem są gotowi do największych podłości:  „jeśli dla dobra naszej sprawy zajdzie na przykład konieczność oblania twarzy dziecka kwasem siarkowym, czy jesteście gotowi to uczynić?” – odpowiedzieli bez wahania: „Tak”. Jak pamiętamy, odtworzono później im tę rozmowę, gdy zostali aresztowani. W efekcie stracili wszelką przewagę moralną, okazali się tacy sami (a może gorsi?) jak ich prześladowcy, a ich działania okazały się równie bezowocne. Nie warto więc chyba być perfidnym i podłym, lecz i naiwność jest w polityce równie godna potępienia, gdyż przynosi koniec końców efekty równie opłakane.



 

 



 

Vermeer
O mnie Vermeer

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura