Vermeer Vermeer
489
BLOG

Listy z Katynia

Vermeer Vermeer Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5


Przedostatni numer zasłużonego kwartalnika „Kwarta” przyniósł poruszające świadectwo – zbiór zapisków kreślonych przez oficerów polskich w Kozielsku w okresie od aresztowania przez Sowietów jesienią 1939 roku aż po tragiczne kwietniowe dni roku następnego.


Na wstępie muszę przyznać się do uczuć i emocji, które targają mnie od lat, gdy zastanawiam się nad historią Polski, szczególnie tą najnowszą. Otóż myśląc o oficerach pomordowanych bestialsko przez komunistyczny reżim mam jednocześnie żal, że oni, elita Polski, dali się tak podejść, zagarnąć, wyłapać. I to niejednokrotnie bez walki. Że nas po prostu osierocili. Wychodzę bowiem z założenia, że w polityce międzynarodowej, w której nie obowiązują żadne przyzwoite reguły (jedynie siła i perfidia), a przede wszystkim nie są one stosowane do narodów niewygodnych dla wszystkich, a takim narodem i państwem zarazem są Polska i Polacy; elity, poza cechami, które dają im tę naturalną pozycję, muszą odznaczać się wyrachowaniem i całkowitym brakiem naiwności. W przeciwnym bowiem razie taka „siła przewodnia” sprowadzi nieszczęście nie tylko na siebie, lecz także na swoich podopiecznych, czyli naród, za który każda elita jest przecież odpowiedzialna. Kropka.


No ale czytając te zapiski było mi przede wszystkim żal. Zastanawiałem się bowiem, co ja bym zrobił w ich sytuacji. Wielu z internowanych oficerów to byli młodzi chłopcy, którzy nie byli odpowiedzialni za błędne wybory polskich polityków w przededniu II wojny światowej, toteż uświadomiłem sobie, że mój resentyment w wielkiej mierze był niesprawiedliwy, lecz także kierowany pod złym adresem.


Tym bardziej że w zapiskach przewija się poczucie winy, że nie obroniło się Polski, wstyd z powodu tak szybkiego upadku państwa („dlaczego nie wróciliśmy do Warszawy”!?). Lecz przede wszystkim ból i tęsknota za rodzinami, niepokój o przyszłość, nieokreślone uczucie lęku. Zresztą jak gwałtowny był przełom lat 1938 / 1939 wskazuje celna uwaga Andrzeja Riegera z 11 listopada 1939 roku: „ponure rozpaczliwe święto, rok temu po zajęciu Zaolzia, a dziś!”. I dalej ten sam oficer: „Rozpamiętując przeszłość, dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jak było mi dobrze, jak bardzo byłem szczęśliwy.”


No właśnie – rok, tak krótko, a jak wiele się zmieniło.


Oficerowie opisują swoje codzienne udręki, pocieszają, że jeden z oficerów – chiromanta, wywróżył sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt lat życia – wszyscy zginęli w przeciągu kilku miesięcy.


Porusza konstatacja Stanisława Bakuły: „żebym wiedział, że dostanę się do Kozielska, tobym na wojnę nie szedł… Ja bym wolał nawet się nie urodzić.”  Być może niektórzy oficerowie czuli, jaki los ich czeka.


Adam Solski, autor zapisków notowanych jeszcze godzinę przed tragiczną śmiercią pisze, że: „matka, żegnając się ze mną, przeczuwała, że rozstanie będzie tak długie, może nawet na zawsze. Straszny ten ludzki los – los Polaka!”. 9 kwietnia – czyli tuż przed śmiercią, Solski zastanawiał się, co dalej. Nie przeczuwał nadchodzącego kresu, choć czuł silny niepokój.


Jednak są i listy, przy których, choć tematyka straszna, pojawia się uśmiech. Moim ulubieńcem stał się młody, dwudziestokilkuletni oficer Włodzimierz Woyda, który trzymał fason do końca. Oto próbka jego niezwykłej siły ducha i poczucia godności: „jutro choinka, no i wilię będziemy mieli fest. W dzisiejszym rozkazie władze zabroniły śpiewać jutro kolęd. No, niech nas pocałują w dupę. Będziemy śpiewali cały wieczór.” Albo: „Codziennie teraz grochówka. Oni chyba mają gówno w głowie. Jak kasza, to kasza, jak groch, to groch i znowu groch. Żeby ich cholera wzięła! […]”.  Charakter pierwsza klasa. Tęskno.



 

Vermeer
O mnie Vermeer

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura