Marcin Gugulski Marcin Gugulski
9960
BLOG

Przed nocną zmianą był traktat z Rosją

Marcin Gugulski Marcin Gugulski Polityka Obserwuj notkę 35


Rosja, lustracja, prywatyzacja, NATO – rząd Jana Olszewskiego został obalony w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku, bo w każdej z tych spraw prowadził politykę inną niż wszyscy jego poprzednicy i większość następców. No właśnie: jak to wtedy było z Rosją?

Młodszym czytelnikom wypada przypomnieć, że Rosjanie i obóz promoskiewski chcieli w bazach wojskowych (po jeszcze nie wycofanych z Polski wojskach rosyjskich) zainstalować polsko-rosyjskie spółki. Prezydent Lech Wałęsa obiecał to Rosjanom, ale w maju 1992 roku został zmuszony przez rząd Jana Olszewskiego do wynegocjowania korzystnych dla Polski porozumień, choć wcale nie miał zamiaru ich negocjować. Rząd wygrał ten pojedynek z Rosją i z prezydentem własnego państwa. Dosięgła go za to szybka zemsta. 9 dni później, 4 czerwca rząd został obalony.

Do rejestru swoich wyłącznych zasług Lech Wałęsa zalicza doprowadzenie do wycofania wojsk sowieckich z Polski: „To ja przeprowadziłem negocjacje od początku do końca … rządy to spaprały”. Swoją wersję przedstawił w „Gazecie Wyborczej” z 15-16 października 1995 roku. Sporo tam przeinaczeń, są tam też groźby karalne pod adresem premiera Jana Olszewskiego: „Prędzej czy później on musi za to odpowiedzieć, za traktat polsko-rosyjski, za Moskwę (...) bym miał pistolet i Olszewskiego obok, to bym go zastrzelił”.

A jak było naprawdę?

 

Zbyt późne negocjacje

 

Negocjacje w sprawie wycofania wojsk ZSRR z Polski rozpoczęły się zbyt późno. Za premiera Tadeusza Mazowieckiego w latach 1989-1990 sprawa nie była traktowana priorytetowo. Jego wicepremier i minister finansów Leszek Balcerowicz większą wagę przywiązywał do zmiany zasad finansowania pobytu tych wojsk w Polsce („To, czy Rosjanie stacjonują , czy nie – wydawało im się obojętne. Byle dobrze płacili” – wspominał młody wówczas dyrektor Grzegorz Kostrzewa-Zorbas z MSZ).

Dopiero 7 września 1990 roku, gdy w trakcie polskiej kampanii prezydenckiej coraz głośniej brzmiało żądanie przyspieszenia, minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski wręczył sowieckiemu ambasadorowi Jurijowi Kaszlewowi notę wnioskującą o niezwłoczne rozpoczęcie rozmów w sprawie wycofania wojsk (ustnie minister podał proponowany termin wycofania wojsk do 31 grudnia 1991 roku).

Po kilku tygodniach Sowieci zgodzili się rozpocząć rozmowy. Negocjatorzy spotykali się co miesiąc; przewodniczyli przedstawiciele MSZ-tów.

W lutym 1991 roku, już za premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego Sowieci zaproponowali swój termin wycofania: połowa 1994 roku.

W marcu Szef Sztabu Armii Radzieckiej generał Paweł Graczow przyjechał do Warszawy i wtrącając się do negocjacji tonem rzeczywistego decydenta zapowiedział, że wycofają się z Polski pod koniec 1993 roku.

 

Niedobre są spółki

 

Choć ZSRR właśnie się rozpadał, polski MSZ praktycznie bez targów godził się na proponowany przez Moskwę termin. Wiceminister spraw zagranicznych Jerzy Makarczyk wręcz zachęcał swoich negocjatorów do ustępstw, gdyż miałyby one przyspieszyć podpisanie układu o wycofaniu wojsk.

2 kwietnia 1991 roku w Moskwie Rosjanie zaproponowali premierowi Bieleckiemu, żeby w opuszczanych przez nich bazach powstały polsko-sowieckie spółki. Wpisanie ich do międzynarodowej umowy stałoby się prawno-międzynarodową podstawą utrzymania rosyjskiej obecności w Polsce.

Jesienią, w trakcie burzliwej kampanii przed pierwszymi wolnymi wyborami parlamentarnymi w III RP, parafowano gotową do podpisania wersję układu w sprawie wycofania wojsk byłego ZSRR z terytorium Polski. Zapisane tam terminy były jednostronnym ustępstwem strony polskiej.

 

Cisza przed burzą

 

W grudniu 1991 roku premierem został Jan Olszewski. MSZ-tem miał nadal kierować narzucony mu przez Lecha Wałęsę Krzysztof Skubiszewski.

Traktat o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy był prawie gotów, MSZ-towscy negocjatorzy dyskutowali z Rosjanami już tylko o kilku ostatnich, niegotowych jeszcze „cywilnych” umowach oraz o dokumentach towarzyszących układowi o wycofaniu wojsk, w tym o „Protokole o uregulowaniu majątkowych, finansowych i innych spraw związanych z wycofaniem wojsk”. Grupie negocjacyjnej przewodniczył wówczas wiceminister Makarczyk.

Skubiszewski powie potem, że międzyresortowych procedur konsultacyjnych „przestrzegano szczególnie dokładnie”, ale inni ministrowie są odmiennego zdania. Rosjanie najchętniej rozmawiali z MSZ-tem i z Belwederem, bo tam wyczuwali i znajdowali najwięcej zrozumienia dla swoich argumentów.

W marcu 1992 roku, gdy ministrowie spraw zagranicznych spotykali się w Kopenhadze, rosyjska prasa cytowała generała Graczowa, który powiedział, iż „Polska zgadza się na spółki na lotniskach” i w „innych miejscach”. Tyle tylko, że nawet ministrowie Jan Parys (MON) i Antoni Macierewicz (MSW) nie byli w tych kwestiach regularnie konsultowane przez MSZ Skubiszewskiego. W tym czasie w MSW i w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą Adama Glapińskiego gromadzono liczne informacje o wykorzystywaniu rosyjskich baz do aferowego „importu”paliw i spirytusu oraz „eksportu” kradzionych samochodów. Powstawały gotowe do objęcia schedy po wycofywanych rosyjskich oddziałach polsko-rosyjskie spółki, wśród założycieli których nie brakowało znanych postaci ze świata rosyjskiego wywiadu oraz osób z pierwszych stron peerelowskich gazet.

15 kwietnia minister Skubiszewski przyjął generała Graczowa. Po opuszczeniu MSZ rosyjski generał powie, że „w ciągu godziny [osiągnięto] więcej niż w poprzednich dwóch dniach [kiedy toczyły się negocjacje z udziałem przedstawicieli innych ministerstw]”.

Dwoiste podporządkowanie Skubiszewskiego w trójkącie rząd-MSZ-Belweder dawało mu dużo swobody. Dość powiedzieć, że uzgodniony jeszcze w styczniu i marcu 1991 roku tekst traktatu (do którego ostatnie zmiany szefowie obu MSZ-tów nanieśli już samodzielnie w marcu 1992 roku właśnie w Kopenhadze) dotarł do rąk pozostałych ministrów dopiero w ostatnich dniach kwietnia, na tydzień przed posiedzeniem rządu, któremu MSZ zaproponował zaakceptowanie traktatu bez zmian („Między Polską a Rosją niejednokrotnie zawierano traktaty nie uwzględniające interesów Polski. Obecny układ jest pomyślany jako umowa dwóch równorzędnych partnerów i zgodnie z jego tytułem staje się podstawą przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy. Pojednanie i współpraca między Polską a Rosją ma istotne znaczenie zarówno dla obu naszych państw i narodów jak i dla całej Europy. / Sporządziła: Joanna Strzelczyk st. ekspert w Dep. Europy / Akceptował: Andrzej Ananicz Dyrektor Dep. Europy, Aprobował: Krzysztof Skubiszewski Minister Spraw Zagranicznych”).

Dwa tygodnie później posłom z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych w czasie spotkania z Wałęsą i Skubiszewskim tekst traktatu „rozdano tylko na chwilę i szybko zabrano”, co pierwszy ujawnił prasie poseł Leszek Moczulski.

 

Akcja premiera

 

5 maja premier Jan Olszewski spotyka się z prezydium swego gabinetu. Wąskie grono siedmiu najważniejszych ministrów za groźny dla bezpieczeństwa Polski uznaje zwłaszcza artykuł siódmy protokołu finansowego:

W oparciu o część obiektów wybudowanych ze środków wojsk [b. ZSSR] i przekazanych Stronie polskiej umawiające się strony stworzą sprzyjające warunki dla zorganizowania wspólnych przedsiębiorstw o przeznaczeniu cywilnym”.

Szkodliwy i niepotrzebny jest też artykuł piąty:

„Strona Polska, rozumiejąc problemy związane z osiedleniem żołnierzy wycofywanych z Polski, zapewnia swoje uczestnictwo w miarę możliwości w budowie domów dla wojsk wycofywanych z terytorium Polski. Formy i rozmiar tego uczestnictwa będą dodatkowo określone do końca 1993 roku.

Jeden z uczestników posiedzenia cytował potem taki dialog:

Jerzy Zdrzałka (p.o. ministra finansów): A to niby po co nam?

Krzysztof Skubiszewski: Bo Rosjanie się tego domagali.

Na posiedzeniu rządu w pełnym składzie przedstawiciele MSZ otrzymują spory plik pisemnych zastrzeżeń ministrów do wynegocjowanych przez resort Skubiszewskiego traktatu i umów niższej rangi:


Wykaz umów między RP a FR

 


„Umowy cywilne”

- Traktat między RP a FR o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy (gotowy do podpisania);

- Konwencja konsularna między RP a FR (parafowana);

- Porozumienie między Rządem RP a Rządem FR o współpracy północno-wschodnich województw RP i Obwodu Kaliningradzkiego (w trakcie negocjacji);

- Umowa między Rządem RP a Rządem FR o współpracy trans granicznej (w trakcie negocjacji);

- Umowa między Rządem RP a Rządem FR o żegludze przez Zalew Wiślany (w trakcie negocjacji);

- Umowa między Rządem RP a Rządem FR w sprawie wzajemnego popierania i ochrony inwestycji (w trakcie negocjacji);

- Protokół między Rządem RP a Rządem FR o tymczasowym uregulowaniu zagadnienia unikania podwójnego opodatkowania dochodów i majątku osób fizycznych i prawnych (w trakcie negocjacji);

- Umowa między Rządem RP a Rządem FR w sprawie przejść granicznych (parafowana);

- Deklaracja o współpracy kulturalnej, naukowej i oświatowej między Rządem RP a Rządem FR (uzgodniona, gotowa do podpisania);

- Protokół o sieci polskich i rosyjskich placówek dyplomatyczno-konsularnych w RP i FR (uzgodniona, gotowa do podpisania);


„Umowy o wycofaniu”

- Układ między Rzecząpospolitą Polską a Federacją Rosyjską w sprawie wycofania wojsk byłego ZSRR z terytorium Polski;

- Porozumienie między Rządem RP a Rządem FR o uregulowaniu spraw transportowych związanych z wycofaniem wojsk byłego ZSRR z terytorium Polski;

- Umowa między Rządem RP a Rządem FR o tranzycie przez terytorium RP wojsk byłego ZSRR wycofywanych z Republiki Federalnej Niemiec;

- Protokół między Rządem RP a Rządem FR o uregulowaniu majątkowych, finansowych i innych spraw związanych z wycofaniem wojsk byłego ZSRR z terytorium Polski;

- Protokół Dodatkowy między Rządem RP a Rządem FR w spraw sprzedaży mienia ruchomego wojsk byłego ZSRR.

 

Akcja premiera (c.d.)

 

Zastrzeżenia do traktatu w jego wynegocjowanej przez MSZ wersji (i do umów niższej rangi) złożyła znaczna część ministrów.

Zastrzeżenia związane z protokołem finansowym rząd postanowił niezwłocznie przedstawić prezydentowi. Chodziło o to, by polska dyplomacja mogła mówić jednym, zdecydowanym głosem.

Nie ustalono na razie formuły wspólnej deklaracji, którą - zdaniem ministrów - powinni złożyć prezydenci Polski i Rosji, a w której należałoby zamieścić między innymi zobowiązanie zadośćuczynienia przez Rosję za krzywdy wyrządzone Polakom przez państwo sowieckie.

Premier wstępnie informuje prezydenta o zastrzeżeniach rządu. Decyzje zostają odłożone do czasu ich spotkania, w którym mają wziąć udział także m.in. marszałkowie Sejmu i Senatu.

 

Kwadratura trójkąta

 

Rząd i premier znaleźli się w niezręcznej sytuacji. MSZ-towscy negocjatorzy i ich szef bronią uzgodnionych z Rosjanami dokumentów słowem i piórem, mniejszościowy rząd nie może liczyć na poparcie większości Sejmu (nie mówiąc już o mediach), prezydent prowadzi coraz bardziej jawną akcję przeciw rządowi, wojska rosyjskie trzeba z Polski usunąć, protokół trzeba poprawić, a jednocześnie wiadomo, że zmiany w dokumentach mogą negocjować już tylko MSZ i Prezydent (rząd przecież nie może być negocjatorem).

Tymczasem 8 maja minister Skubiszewski obwieszcza w Sejmie, że „rozmowy o traktacie zakończyły się pomyślnie”, a w sprawie regulacji finansowych związanych z wycofywaniem wojsk rosyjskich „osiągnięty został ostatnio istotny postęp”. O polsko-rosyjskich spółkach i o budowie domów dla Rosjan minister wyraża się tonem bagatelizującym.

11 maja premier rozmawia w Belwederze z prezydentem. Obecni są marszałkowie Wiesław Chrzanowski i August Chełkowski oraz minister Krzysztof Skubiszewski. Oddzielną rozmowę odbędzie w Belwederze m.in. minister Antoni Macierewicz. Gdy będzie przekonywał prezydenta, że zgoda na polsko-rosyjskie spółki byłaby ciężkim błędem, jego argumentom przeciwstawi się obecny przy tej rozmowie najbliższy współpracownik Wałęsy, minister Mieczysław Wachowski.

Jak nie narazić kraju na ryzyko zerwania przez Rosjan rozmów w sprawie jeszcze niepodpisanego, najważniejszego układu o wycofaniu wojsk rosyjskich z Polski, a jednocześnie zablokować forsowane przez nich a popierane przez MSZ i przez prezydenta Wałęsę niekorzystne ustalenia dodatkowe?

 

Nagłe przyspieszenie i egipska parafa

 

11 i 12 maja wiceminister Makarczyk prowadzi w Moskwie dodatkowe negocjacje.

13 maja prezydent odlatuje z ministrami Skubiszewskim i Wachowskim do Egiptu.

14 maja Biuro Prasowe Prezydenta ogłasza, że jego wizyta w Moskwie zacznie się za tydzień.

15 maja wiceminister Iwo Byczewski (MSZ) parafuje wszystkie nieparafowane dotychczas dokumenty w formie wynegocjowanej przez Makarczyka. „To ostatnia formalność” - mówi do kamer radośnie uśmiechnięty ambasador Jurij Kaszlew. Premier i ministrowie o przygotowaniach do parafowania nie zostali przez MSZ na czas poinformowani.

Kto wydał Byczewskiemu polecenie parafowania dokumentów? Być może do rozwiązania tej zagadki zbliżyła się „Gazeta Wyborcza”,która 16-17 maja 1995 roku napisała, że o pospiesznym parafowaniu „zadecydowała być może rozmowa Olszewskiego z prezydentem”, w czasie której – i to jest tu istotne – „prezydent nalegał, by rząd zatwierdził wynegocjowane teksty umów”.

 

Ostatnie dni w Warszawie

 

19 maja rano premier znów idzie do prezydenta, którego informuje, że przekazane mu już wcześniej wstępne stanowisko rządu wobec protokołu finansowego będzie dziś jeszcze przedmiotem obrad Rady Ministrów.

Po południu Belweder gości członków sejmowej komisji spraw zagranicznych z posłem Bronisławem Geremkiem na czele. Rzecznik prezydenta Andrzej Drzycimski: „nie wnieśli zasadniczych zastrzeżeń do idei zawartych w traktacie”.

Rząd po ciągnących się długo w noc zamkniętych obradach w ścisłym gronie potwierdza, że nie może wyrazić zgody na art. 5 i art. 7 w parafowanym brzmieniu i że podpisaniu traktatów powinno towarzyszyć wygłoszenie przez prezydentów Polski i Rosji wspólnego oświadczenia (m.in. o konieczności zadośćuczynienia przez Rosję - jako sukcesora ZSRR - za doznane przez Polaków krzywdy). Decyzje zapadają jednomyślnie, minister Skubiszewski nie wyłamuje się z szeregu.

Rankiem 20 maja premier i szef MSZ informują prezydenta o tym stanowisku. Wałęsa mówi Olszewskiemu, że chce mieć w Moskwie absolutnie wolną rękę. Po powrocie premiera do URM Prezydium Rządu uzgadnia tekst proponowanego wspólnego oświadczenia prezydentów Wałęsy i Jelcyna. Skubiszewski zapowiada szybkie rozpoczęcie w Moskwie dodatkowych negocjacji.

Teraz pora na kontratak. Rzecznik prezydenta oświadcza, że prezydenta „zdziwiło, iż to właśnie rząd wyraża wątpliwości” a dyrektor Andrzej Ananicz z MSZ (trzy lata później jeden z najwyższych urzędników w kancelarii Wałęsy, za rządów SLD i PO szef Agencji Wywiadu a potem główny doradca w gabinecie politycznym Donalda Tuska) pisze dla „Rzeczpospolitej” pean na cześć polsko-rosyjskich spółek, parafowanych dokumentów i zapisów o polskim udziale w budowie domów dla Rosjan. Zaznacza, że „negocjatorzy ze strony MSZ uważają osiągnięte porozumienie jako dobry początek”.

Ministrowie czują się związani tajemnicą obrad rządu i nie chcą wywlekać na światło dzienne różnic zdań dzielących Polaków, więc nikt nie podejmuje publicznej dyskusji z Ananiczem.

Rano 21 maja poseł Porozumienia Centrum Marek Dziubek zgłasza wniosek, by porządek obrad rozpoczynającego się posiedzenia Sejmu rozszerzyć o debatę poselską w sprawie treści porozumień, które mają być podpisane w Moskwie. Wniosek upada. Popiera go 68 posłów, 170 głosuje przeciw.

 

Nocny szyfrogram

 

21 maja o 17.00 samolot z Lechem Wałęsą ląduje w Moskwie. Wcześniej na Okęciu rzecznik prezydenta Andrzej Drzycimski oświadcza, że „wobec traktatu rząd nie wniósł żadnych zastrzeżeń, natomiast do towarzyszących dokumentów wnosił zastrzeżenia i można powiedzieć, że te zastrzeżenia zostały jak gdyby wycofane, bo nie znalazły formalnego wyrazu”.

Premier uznaje, że nie pozostaje mu nic innego, jak dostarczyć panu prezydentowi do Moskwy ów „formalny wyraz” znanego mu – wydawałoby się – stanowiska rządu, które znalazło przecież „formalny wyraz” w protokole z obrad i ustaleniach rządu z 19 maja. Tyle tylko, że protokół z tajnych obrad jest tajny. Nie można go więc przekazać środkami jawnej łączności, a wysłanie samolotem kuriera dyplomatycznego byłoby możliwe najwcześniej następnego dnia rano. Pozostaje łączność radiowa, i to szyfrowa, skoro „formalny wyraz” (którego brak tak się daje panu prezydentowi we znaki) jest tajny. Po zaszyfrowaniu rządowy ośrodek łączności przesyła stosowne fragmenty protokołu do polskiej ambasady w Moskwie, zaadresowane do Lecha Wałęsy.

W tym czasie, zgodnie z decyzją Rady Ministrów, minister Skubiszewski niemal do trzeciej nad ranem negocjuje z Rosjanami tekst protokołu finansowego, o czym 22 maja informuje premiera.

 

Pistolet na Kremlu

 

Rankiem 22 maja Lech Wałęsa otrzymuje rozszyfrowaną w ambasadzie depeszę. W 1995 roku tak wspominał tę chwilę w rozmowie z redaktorami „Gazety Wyborczej”: „Żebym miał [wtedy] pistolet, Olszewskiego obok, to bym go zastrzelił”.

Depesza, którą wkrótce potem, nie zważając na zagrożenie dla polskiego systemu szyfrów dyplomatycznych, ujawni rzecznik prezydenta, zmusza prezydenta do negocjacji z Borysem Jelcynem. Okoliczności tych negocjacji są dramatyczne (niektóre opisywała prasa) a wynik korzystny.

Protokół finansowy zostaje podpisany w kształcie zgodnym ze stanowiskiem rządu, bez wzmianek o polsko-rosyjskich spółkach czy o budowie mieszkań dla rosyjskich oficerów. Feralnym artykułom (5 i 7) wyrwano jadowite zęby. Był to swoisty majsterszyk dyplomatyczny. Dokonane na krótko przed podpisaniem dokumentów jednostronne zaostrzenie polskiego stanowiska negocjacyjnego zostało przez Rosjan zaakceptowane. Jak z tego widać, rząd Olszewskiego dobrze oceniał, na ile można Rosjan docisnąć. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że wszystko to zostało wynegocjowane na Kremlu rękoma dwóch ludzi (Skubiszewskiego i Wałęsy), którzy albo byli przeciwni tak zdecydowanemu stawianiu sprawy przez rząd albo wręcz uważali, że polsko-rosyjskie spółki w posowieckich bazach to doskonały pomysł.

 

Kłamstwa i zemsta

 

„Nieodpowiedzialność rządu mogła doprowadzić do całkowitego załamania rozmów” (25 maja, Wałęsa do Skubiszewskiego wg PAP).

Czy rząd „próbował w ostatniej chwili storpedować wizytę Wałęsy w Moskwie” - zastanawia się wrogi rządowi dziennik.

Tymczasem nawet minister Skubiszewski oceni, że choć „nie jest to sytuacja normalna, że prezydent jest negocjatorem, ale (...) ważne, że rzecz miała dobry finał”.

Rzeczywiste intencje Wałęsy - który twierdził potem, że chciał mieć w negocjacjach wolną rękę - obnażyli: jego własny rzecznik opowiadający, że jego zwierzchnik „nie chciał być negocjatorem” oraz dowódca wojsk rosyjskich (byłej Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej) w Polsce, generał Wiktor Dubynin, który tuż po obaleniu rządu Olszewskiego oświadczy po wyjściu ze spotkania w Belwederze, że Wałęsa jednak zgodził się na budowę domów dla rosyjskich oficerów i na spółki na terenie baz.

Znów włącza się do akcji wiceminister Ananicz, który 26 maja kłamie w „Rzeczypospolitej”, że po belwederski  spotkaniu Olszewskiego z Wałęsą do polsko-rosyjskich umów „nie było już zastrzeżeń”. Zdezawuuje go jego własny szef, minister Skubiszewski, który oświadczy, iż „prezydent wiedział, że rząd jest nieprzychylnie (…) nastawiony do punktu siódmego. Mówiłem o tym prezydentowi i była (…) o tym mowa na spotkaniu w Belwederze z udziałem premiera i obu marszałków”.

27 maja minister Wachowski wręcza marszałkowi Sejmu pismo, w którym prezydent Lech Wałęsa stwierdza, że podejmowane są „nieodpowiedzialne kroki w sprawach zagranicznych” współpraca rządu z prezydentem weszła „w fazę ostrego konfliktu”. Oświadcza, że stracił zaufanie do rządu Olszewskiego i wzywa marszałka Chrzanowskiego oraz kluby parlamentarne do „przezwyciężenia tego impasu”.

Kilka dni później, nocą z 4 na 5 czerwca 1992 roku obalono rząd Jana Olszewskiego, który ośmielił się wymusić na Rosji korzystne dla Polski ustępstwa.

 

Efekty

 

Ostatnie jednostki bojowe byłej Północnej Grupy Wojsk Armii Sowieckiej opuściły Polskę w połowie listopada 1992 roku. Na 10 miesięcy zostało jeszcze w Polsce 6000 rosyjskich żołnierzy (głównie w okolicach Legnicy i pod Warszawą), z których ostatni odjechali do Rosji w połowie września 1993 roku.

Na terenie byłych sowieckich baz nie ma polsko-rosyjskich spółek.

A miały być...

MARCIN GUGULSKI

Gazeta Polska, 20 X 1995

Uzupełnienia: 4 VI 2012 i 4 VI 2017

66 lat, czyli już - dzięki PiS - w wieku uprawniającym do emerytury, ale jeszcze nie składam broni, pracuję, piszę, liczę itd. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka