Fałszywa ekonomia

Jest taki stary kawał, że góral się chwali, że kupił psa za dwa miliony złotych. Ktoś się dziwi, jak mógł za to zapłacić. "Dałem dwa koty po milionie". W dużej mierze nasza, światowa, ekonomia, na tym polega. Kupię akcje Google po sto tysięcy, a dam za to akcje Bumaru po dwadzieścia tysięcy. Wartość akcji Google i wartość akcji Bumaru ma się nijak do jakiegokolwiek uzasadnienia ekonomicznego. Olbrzymia wartość Google ma się nijak do jego przychodów, a wartość Bumaru związana jest z decyzjami politycznymi różnych krajów o zakupie broni, a nie z tym, co ludzie naprawdę potrzebują.

Weźmy inny przykład: wartość domu. Czy naprawdę 10 tys zł za metr kwadratowy to jest wartość włożonej czyjejś pracy? Oczywiście nie, jest to wartość wynikająca z tego, że państwo spekuluje gruntami, nie buduje dróg, ani linii szybkiej kolei miejskiej.

Problem jednak w tym, że wielu ludzi żyje w ekonomii prawdziwej. Wytwarza marchewkę za 2 złote kilogram i kupuje chleb po 3 złote. I wszystko byłoby dobrze, gdyby ta fałszywa ekonomia nie wkraczała w życie tej prawdziwej. A, niestety, producent marchewki musi czasem kupić benzynę, musi kupić dom, musi kupić obcą walutę, wziąć kredyt. I wtedy jest robiony w przysłowiowego konia!!! Czy myślicie, że na obecnym kryzysie tracą bankowcy, wielcy gracze giełdowi? Może niektórzy tak, ale biorąc pod uwagę prosty fakt, że ilość pieniędzy na planecie Ziemia się nie zmienia, a miliony emerytów dostanie mniejsze emerytury, miliony  kredytobiorców musi płacić większe raty, to inni muszą dostawać więcej pieniędzy. Złodziestwo? Oczywiście tak i to jak cholera.