Jak posępna i pozbawiona humoru miała być IV RP, wiemy aż nadto dobrze. Szary, złowrogi cień, który kładł się ponuro na barwnym zyciu tej udanej, „Trzeciej” . Zamach na kolorowe świeto demokracji, jakim nasza Ojczyzna po 1989 roku się stała; obok praw gejów, walki z ciemnotą, tacą i zabobonem wniosła ta nowa Ojczyzna powiew... taki „sznyt” (przepraszam słów brakuje, łzy zalewają klawiaturę) karnawału.
Rozpoczęły się amerykańskie kariery, które w Polsce zaczynało się w Wiedniu, w eleganckim rytmie straussowskiego walca (waltza).
Kto w Wiedniu nie był, kto o Wiedeń nie zahaczył, ten przegrał zycie, ale to jego zmartwienie – każdy mógł pojechać i poznać życzliwych i chętnych do pomocy w mentalnej metamorozie Trzeciorzeczpospolitaków.
Pamiętamy pierwsze pokolenie antykomunistów wiedeńskich!
Sprawniejszych logicznie niż Koło Wiedeńskie!
Kuna i Żagiel! Któż może zapomnieć tych dwóch wybitnych Polaków z Trzeciorzedu!
Amerykańskie w formie, a polskie w treści, autostrady Kulczyka? Nie byłoby ich, gdyby nie ten pierwszy, skromny milion podarowany na zachetę niemalże nastolatkowi; milion też pachnący sznyclem i kluseczkami!
Ale najważniejszy jest styl; styl którego nabyć można było tylko tam – trzeciorzędny (nomenj – omen) piłkarz, o którym mówiono, że jako jeden z nielicznych miał ujemny bilans bramkowy (więcej bramek samobójczych niż strzelonych przeciwnikowi) w Wiedniu (Vienna) przeistacza się w przenikliwego biznesmena i po krótkim stażu powraca do Polski, by stworzyć imperium hazardu na miarę Los Angeles!
Zaradny, inteligentny i skuteczny.
Któż potrafiłby stając w obliczu kłopotów finansowych swojego kochanego klubu kazać przywieść worki z kasynowym urobkiem by zaspokoić roszczenia pracowników?
Któż umiałby wyciagnąć z wrocławskiego półświatka pospolitych gangsterów i przemienić ich w prawych ochroniarzy zarabiających na życie uczciwą pracą?
Gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie zawiść i podłość?
Kamińskich? Małych psychopatów? „Bo im się nie udało?”
„Ch...m” precz!
Dlatego zostanę tu, gdzie jestem. Ja też nie potrafię, nie sprawdziłbym się, a nie chcę być zawistny. To niszczy!
Fani „Trzeciej” nie potrzebują zawiści. Pod takim przywództwem możecie spać spokojnie; niech Was nie niepokoi postepujące rozwarstwienie społeczne na miarę Gabonu.
To tylko geniusz, który wyzwolił się z szarej masy, ale to sytuacja przejściowa – wkrótce i was wciagnie w kolorowy karnawał, jak w sokowirówkę.
Zresztą, właczcie TVN, tam wam to wszystko rzetelnie wyłożą.
Paka!
Inne tematy w dziale Polityka