Nie wiem dlaczego leszcz ma taka złą prasę, jaką ma. Czym leszcz zawinił? Odpowiedzi nie znają nawet najwięksi lingwiści.
W każdym razie leszcz robi za synonim naiwniaka.
Przez cały weekend naiwniak, czyli leszczyk, czekał na żer.
Siedziął przed swoim telewizorem, ekranem monitora i czekał, aż któryś z prominentnych działaczy PiS-u „zaniesiołkuje”, pokarpiniaczy”, coś „spalikotyzuje”, albo choćby „posikorszczy”; czyli – inaczej mówiąc, powie coś na tyle wulgarnego i głupiego, że będzie można napisać notkę, albo dwie.
Nadąć się, unieść oburzeniem, rozchichotać, albo po raz kolejny dowieść, że cytaty z literatury są ponad zdolność kojarzenia przeciętnego leszcza.
No i jak na złość nic się nie stało. Partyjne zebranie okazało się takie, jakie bywają partyjne zebrania. Nudne. Nudne, bo partyjne zebrania służą członkom partii.
Był szef PAN-u. Nuda. Paru zagranicznych gości. Nuda... Putin nie przyjechał, Merkel nawaliła, więc nikt nikogo pretensjonalnie nie poklepał namaszaczając na Europejczyka.
Całą nadzieję diabli wzięli!
Dlatego leszczyk z wypiekami na twarzy studiwoał stenogramy posiedzeń, by znaleźć choć ersatz jakiejś homofobii, faszyzmu czy terroryzmu i... nic.
Musił skupić się marginaliach, dlatego (lepszy dla leszczyka rydz niż nic) z dwóch dni nudnego badania leszczyk przczepił się do „wczasów w Egipcie” Gdzie Egipt leszczyk wie, bo był. Nie raz! Co tam dla leszczyka Egipt. Basen jak basen, barek jak barek, hotel jak hotel, bambusy jak bambusy!
I po co mu kolejny raz Egipt? Na Florydę pojechałby chętnie, bo tam jeździ elita, kiedy znudzi się nadwiślańską „nienormalnością” i nikt nie śmie jej przywoływać z powrotem, bo jak leszczykowi donoszą jaskółki, są kwity.
Największą jednak odrazę wzbudziła w leszczyku informacja, że jakiś działacz partii opozycyjnej nie wykluczył współdziałnia z inna. Bo to komuchy. I pedały.
Taki Cimoszewicz, dajmy na to, komuchem nie jest i dlatego można z nim dywagować o tym, śmym i owym. Taki generał PRL-owskich służb specjalnych też nie jest komuchem, dlatego może nawet zostać ojcem- załozycielem.
Współpracownik? Tajny?
Ten tez nie jest komuchem. Dlaczego? Bo był tajny, więc się nie liczy.
Zamawianie piwa też przestało być groźne, a nawet zagrażające naszej drogiej demokracji, dlatego od dziś, na wszystkich pro-rządowych imprezach będzie można je zamawiać salutując słońcu. Wyobrażacie sobie marszałka Komorowskiego, jak salutuje słońcu?
A spróbujcie zaprotestować! Nie od takich leszczyków odzyskiwał pieniądze i nie takich miał „dresów” do odzyskiwania, od których by wam oko nie zbielało.
Generalnie, przyznaje, wzruszyłem się.
O konszachty z „komuchami” obrazili się śmiertelnie funkcjonariusze (ujawnieni i jeszcze tajni) wojskowych służb PRL-owskich, donosicele SB i członkowie PRON-u!
Przecież nigdy nie stali tam, gdzie stało ZOMO!
Przecież byli tajni, a jesli jawni, to tylko dlatego, że znowu, jak w Marcu, zagrażali nam potomkowie wiadomo kogo!
Przy czym, żeby było jasne, ja na doraźne sojusze z SLD się zgadzam i to zgadzam się zupełnie cynicznie.
Sojusze, który będą miały na celu zrobienie grubego świństwa wszystkim byłym TW służb wojskowych i cywilnych, który w nieutulonym żalu pogrąży Mira, Rycha i Zdzicha oraz z naszych sojuszników z bratniego Peru.
I który wreszcie zadusi stwora o nazwie SLD, bo stwór i tak ledwie zipie.
Bez specjalnych wyrzutów sumienia. Niedobitki znają jakąś spokojną przystań u boku Cimoszewicza i Bosaka.
Wściekłość niektórych panów jest warta widoku zgrabnych, przyznajmy, prac wykonanych na uśmiechu Olejniczaka. Róbmy to co oni przez dwadzieścia lat. Rozegrajmy ich.
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka