Jednym z moich ulubionych bohaterów III RP pozostanie na zawsze profesor jednej z uczelni, którego imienia i nazwiska nie uznałem za szczególnie wartych zapamiętania, a zapisałem go w płatach poświęconych „spsieniu” pod hasłem: „pocałujcie go w d... pajaca”.
Dzisiaj „pocałujcie go w d... pajaca” ma wielki dzień!
Pewnie, sowieckim obyczajem, urżnie się albo uwali whisky, którą błędnie uważa za markową i wykwintną; albo zachowa się w inny sposób zbieżny ze sposobem wysławiania się, pokonywania kolejnych szczebli kariery zawodowej, czy rozumienia relacji międzyludzkich.
Jutro, kiedy wytrzeźwieje, albo poprawi klinem i pojawi się w macierzystej katedrze, w której zajmuje się od lat blokowaniem rozwoju zdolniejszym, zapewne zawoła do pań w sekretariacie: „Wy nie wiecie, kto ja jestem i co ja mogę!”
Będzie miał rację, bo panie w sekretariacie nie mogą się domyślać (nie są od domyślania się, ani innych form koncentracji), że pan profesor już od jutra może aplikować na kolejną eksponowaną funkcję w polskim życiu publicznym.
Może starać się o przyjęcie do grona Rady IPN, a jego starania zostaną najprawdopodobniej uwieńczone sukcesem, skoro – jak pamiętamy, jego osobowością i manierami zachwycał się kwiat polskiej nauki, czołowe polskie dzienniki, stacje radiowe i telewizyjne.
Niewątpliwie wyłanianie Rady przy pomocy środowisk naukowych, które jak wiemy w sprawach prac IPN-u i jego archiwów mają (jako całość) bardzo zdecydowane i konkretne stanowisko, podniesie poziom merytoryczny publikacji tej zasłużonej placówki, a to z powodu przekonania graniczącego z pewnością, że „środowiska naukowe” wydelegują ze swojego grona „fachowców”, którzy system pracy byłych służb znają jak mało kto. Od podszewki.
Dlatego wiedzą, że nic tak nie szkodzi prestiżowi Polski za granicą, jak ujawnianie faktów, ilu luminarzy tkwiło latami w intymnych związkach z SB, a ilu w związkach z WSW.
Jest więc oczywiste, że takie szkodliwe informacje powinny spoczywać opieczętowane w Zbiorze Zastrzeżonym IPN-u, do którego dostępu strzec będzie szef ABW, a oni będą mogli sobie poczytać, by odświeżyć wspomnienia młodości.
Polacy, jak każdy nieodpowiedzialny lud bantustanu będą mogli rozkoszować się faktem, że po raz kolejny ktoś odgrodził ich od informacji, których znać nie chcą i nie powinni, w przekonaniu, że koloniści na pewną zrobią z nich właściwy użytek i nie dopuszczą, by przez Polskę rozlała się fala obryzgująca pomniki i odbrązawiająca autorytety.
Po świecie krąży już plotka, że w związku z „odzyskaniem IPN-u” placówka ta zmieni nieco nazwę. Zamiast nudnego IPN, będzie wesołe IPP, czyli: „I Pocałujcie Pajaca”.
Spokojnie rodacy! Nie ma co tworzyć społecznych kolejek! Na pewno ogłoszą, od kiedy zapisy!
Pozdrawiam
Inne tematy w dziale Polityka