Rolex Rolex
147
BLOG

JEDEN POGRZEB, JEDNE NARODZINY

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 25

 

Dzisiaj będzie poważnie, a to znaczy, że będę się starał nie napisać nic śmiesznego. Może się w stu procentach nie udać, wtedy przepraszam, ale proszę z powodu jakiejś drobnej śmiesznostki nie traktować całej notki, jako notki satyrycznej, chyba że w ten sposób ktoś sobie z nią łatwiej poradzi.

W Salonie24 toczy się, również dzisiaj, ważna dyskusja o niepodległości; o tym z atrybutów państwa, bez którego ono nie istnieje, tak jak nie ma słonia bez słoniowatości, termita bez owadziości. W polemikę z Morawieckim i jego stopniowaniem niepodległości wchodzi FYM i dobrze, że wchodzi.

Zostawię szermierzom szermierkę na głównej planszy, sam chciałem się dzisiaj zająć sprawami mocno z pojęciem niepodległości związanymi, ale konkretnymi, o mniejszym stopniu ogólności, bo wyznaczającymi niepodległość polską, tu i teraz.

Wczorajsze media brytyjskie, a w ślad za nimi media polskie, zaprezentowały czytelnikom szokujące dane dotyczące naruszeń brytyjskiej przestrzeni powietrznej. W samym 2009 roku samoloty rosyjskie naruszyły brytyjską przestrzeń powietrzną ponad dwadzieścia razy. Ponad, bo w dwudziestu przypadkach myśliwce RAF-u dokonały udanego „przechwycenia” wrogich maszyn i zmuszenia ich do jej opuszczenia. Jak można domniemywać, nie w każdym przypadku to się udaje, więc faktyczna ilość „naruszeń” musi być większa niż „przechwyceń”.

O czym to świadczy?

Świadczy to o tym, że współczesna Rosja nie jest, jak chcieliby nam wmówić jej miłośnicy, których z roku na rok przybywa, demokratycznym państwem podobnym Szwajcarii, Finlandii, czy Francji, bo żadne z tych państw nie ma w repertuarze dyplomatycznych „gestów” uporczywego, celowego i wyzywającego zwyczaju ładowania się z buciorami na niebo innego.

Tak, wiem – uprzedzę fanatycznych miłośników Rosji, née Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, née Ojczyzna Proletariatu, nucicie przy porannej kawie: „Niech zawsze będzie niebo, niech zawsze będę ja”, ale marzenia, które stało za tym szlagierem nie udało się jak dotąd zrealizować i niebo ciągle jeszcze jest wolne, to znaczy: nie całe niebo patrolują sowieckie maszyny, a „ja” ciągle niestety musi stawiać czoła faktowi, że są na świecie wolne narody.

I bez wdawanie się w szereg dalszych uzasadnień na temat nieustającego, a w ostatnich latach narastającego, zagrożenia naszej wolności i niepodległości przez coraz bardziej bandycki twór za naszą wschodnia granicą, czego tak uparcie nie chcemy dostrzegać wpatrzeni w błękitny sztandar, przejdę do zwrócenia uwagi na rzecz, która na naszych oczach się dzieje, a która idealnie wpisuje się w najczarniejszy scenariusz.

W ciągu ostatnich dwóch lat Polska straciła geopolityczny kontekst, w którym od początku lat dziewięćdziesiątych była postrzegana. A była postrzegana jako nieformalny lider krajów, którym udało się wyrwać z bloku sowieckiego, oraz jako kraj, który wspiera kolejne, chcące się wyrwać z zasięgu wpływów Mordoru*.

Ten, zasłużony w mniejszym lub większym stopniu, międzynarodowy obraz Polski został zastąpiony obrazem kraju, który leżąc pomiędzy Niemcami a Rosją, robi wszystko, by nie irytować ani jednego, ani drugiego z wielkich sąsiadów.

Pierwsze efekty krótkowzrocznej polityki zajączka, który kręci pupą starając się uwieść wilka, jakby nie rozumiał, że wilka nie interesuje jego wątpliwy w kontekście różnic międzygatunkowych seksapil, a – dodajmy, wilk akurat w tych sprawach JEST NORMALNY, tylko jego przydatność w procesie przetworzenia na potrawkę, już są.

Każda, powtórzę, każda próba jakiegokolwiek kraju przeciwstawienia się oczywistym i widocznym gołym okiem agresywnym poczynaniom Rosji, jest przez szereg polskich mediów, przy narastającym chórze obudzonych i coraz bardziej bezczelnych sowietników z polskim paszportem z towarzyszeniem zwykłych wujów, do tego głupich, przedstawiana jest jako bezrozumna, a wynikająca z zacietrzewienia i złości, chęć „dokuczenia” Rosji; melodię znamy – to odgrzewany szlagier tak modny od lat dwudziestych po pięćdziesiąte ubiegłego wieku.

Opuszczony przez niedawnych przyjaciół gorliwie wspierających pomarańczowe sztandary, od lewicy po prawicę, z drogim Tadkiem i dwoma Bronkami, Juszczenko, poszedł za radą Piłsudskiego** i stojąc w obliczu konkurencji z lepszym i jeszcze lepszym agentem Moskwy zrobił to, co jeszcze można w takiej sytuacji zrobić – podpalił Ukrainę.

Podpalił, bo ostatecznie wskazał Ukraińcom, a przynajmniej tym z nich, którzy do katalogu wartości zaliczają wartość jaką jest wolność, czego mają się trzymać, jakich ideałów i wzorców, jeśli przyjdzie im opierać się kolejnej sowieckiej inwazji i zmierzyć się, po raz kolejny, z OBOJETNOŚCIĄ ZACHODU.

W Polsce, wśród środowisk kresowych, wśród ludzi o dobrych sercach i jeszcze lepszej pamięci, podniosły się głosy oburzenia; żądania potępienia nowej – jak twierdzą, antypolskiej polityki historycznej ustępującego ukraińskiego prezydenta, oraz części ukraińskich samorządów (głównie Zachodniej Ukrainy).

Nowopostawionemu na cokołach, ukraińskiemu, narodowemu bohaterowi, nie pomogą ani lata spędzone we Wronkach, co staje się powoli na nowo dowodem prawego pochodzenia w „niepodległej” Polsce, skoro komunistów uznajemy za „rodaków”, trzy lata hitlerowskiego obozu koncentracyjnego, ani skrytobójcza śmierć z ręki sowieckiego agenta.

Jest Bandera, i chyba już na zawsze pozostanie, jako twórca OUN, organizacji współodpowiedzialnej za rzeź wołyńską, postacią, z którą ciężko będzie sobie poradzić na drodze ewentualnego, polsko-ukraińskiego dialogu.

I dlatego właśnie z odradzającą się, mocarstwową Rosją zmierzymy się oddzielnie.

Osobiście nie mam do Ukraińców żalu o Banderę. Nie mam żalu, bo Bandera jest prawym „dzieckiem” ukraińskiej historii w tym sensie, że to jego rodacy przyglądali się eksterminacji własnego narodu w drodze śmierci głodowej na najżyźniejszych ziemiach Europy. Śmierci zaplanowanej, przeprowadzonej przez rosyjskich bolszewików, przy OBOJĘTNOŚCI i braku reakcji Zachodniej (w tym polskiej) opinii publicznej, tak chętnej do wzruszania się głodem i smutą Bengalu czy Czarnej Afryki.

Zemsta, rozpacz, śmierć i osamotnienie ma swoją nieubłaganą logikę.

Pomarańczowe sztandary okazały się ułudą.

Ponurym żartem, nadzieją na solidarność PONAD zaszłościami i WOBEC wspólnych zagrożeń, na której już raz, kiedyś, przejechał się Petlura.

Gdybyśmy byli narodem; gdybyśmy byli narodem myślącym; gdybyśmy byli choć w znikomej części zbiorowością zdolną do działania we wspólnym interesie w sprawach przekraczających umiejętność załatwienia za łapówkę lokalizacji kolejnego kasyna, być może dzisiaj na Zachodniej Ukrainie wznoszono by pomniki Petlury, nie Bandery.

Byłoby się na czym oprzeć. Petlura usłyszał przynajmniej od Piłsudskiego – "przepraszam".

Nie wiem, co usłyszał Juszczenko; starając się choćby na chwilkę wczuć w jego rolę śmiem twierdzić, że wybrał racjonalnie. Każdy inny wybór uczyniłby z niego zdrajcę albo kolaboranta.

A my mamy nowych sąsiadów. I jak to najczęściej w historii bywa, wzięliśmy udział w udanych narodzinach.

 

Pozdrawiam

 

 *  Czy: Gazpromu, na jedno wychodzi.

** Przypisywane Piłsudskiemu: "Panowie, jak będzie wojna, podpalcie świat"

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka