
autor: Niewolnik
Nieczęsto mamy okazję być świadkami zderzenia tępej i kłamliwej propagandy z nauką. Każde takie zderzenie jest fascynujące, i każdemu warto poświęcić uwagę, bo każde jest świadectwem zwycięstwa rozumu nad kłamstwem. Prawda zawsze zwycięża, bo prawda jest rzetelnym zdaniem sprawy z istoty rzeczy, świadectwem tego „jak było”, w odróżnieniu od kłamstwa, które mówi „jak mamy wierzyć, że było”, aby ktoś odniósł z korzyść z tej naszej naiwnej wiary.
Kłamstwo smoleńskie jest kłamstwa szczególnym rodzajem; z jednej strony jest próbą wyciągnięcia politycznych (i finansowych, jeśli choćby weźmiemy pod uwagę nienależne apanaże uzyskiwane przez urzędników państwowych) korzyści z oczywistej zbrodni, z drugiej jest próbą złamania ducha wspólnoty poprzez próbę zaatakowania jej podstawowego rdzenia, jakim jest zdolność komunikacji oparta o „common sense”, a więc zdrowy rozsądek. Podobnie jak kłamstwo katyńskie, którego celem było upodlenie w kłamstwie peerelaków, tak kłamstwo smoleńskie jest próbą upodlenia w kłamstwie „sami nie wiemy kogo” – etnosu, genotypu, tłumu zamieszkującego czasowo terytoria „pod tymczasowym zarządem”?
Czegoś, jakiejś przypadkowej wspólnoty. Rządząca szajka kryminalistów, której głównym celem jest przestępcze przejęcie wszelkich materialnych wartości wiążących się z terytorium i atrapą niepodległości, nawet nie próbuje nadać kłamstwu smoleńskiemu kształtu, który byłby do przyjęcia dla społeczeństwa wyedukowanego zaledwie poprawnie w zakresie wiedzy zwyczajowo wykładanej w szkołach powszechnych stopnia podstawowego; jej (tej szajki) buta i pogarda sięga szczytów pozwalających na podejmowanie prób promowania ordynarnej i oczywistej bredni, jako wyjaśnienia tragicznych zdarzeń z dnia 10 kwietnia 2010.
Tej bredni akceptacja ma oznaczać zakończenie etapu swoistego „podboju”, bo nic nie dokumentuje podboju lepiej niż zgoda niewolników na przyjęcie tez gwałcących zdrowy rozsądek.
Pozostaje dla mnie absolutnie niewytłumaczalnym fenomenem odpowiedź na pytanie dlaczego – w sytuacji braku zagrożenia życia i zdrowia (być może się mylę?), ludzie mediów nie podejmują choćby prób dotarcia z informacją o niezależnych ustaleniach w sprawie wydarzeń smoleńskich z dnia 10 kwietnia 2010? Tego wam, panie i panowie, Polska nie wybaczy, bo nie może.
Naród (genotyp, etnos) akceptujący wytłumaczenie „raportu”, w którym za podstawę dla wyjaśnienia największej narodowej katastrofy po roku 1944 przyjmuje się pakiet amatorskich zdjęć wykonanych przez etatowego fotografika Specnazu nie zasługuje na niepodległość, i to jest jednym z powodów dla których ta niepodległość zostanie narodowi odebrana. Naród, który nie potrafi ująć się za swoimi liderami (nie ważne czy popularnymi, czy nie) jest już tylko stadem gotowym do bycia wypasanym i dojonym przez pierwszego chętnego pastucha. Chętni są.
Ciężko zrozumieć, dlaczego znajdują się wciąż na świecie ludzie o polskich korzeniach, którzy posiadają wystarczająco dużo determinacji i chęci, by wbrew woli „priwislinskiego stada” poświęcać swój czas na wykazywanie oczywistych kłamstw i burzenie spokoju niewolników. Jedyne, co przychodzi do głowy to rodzaj moralnego imperatywu, który nakazuje zakłócić błogostan – konsekwencję czystego, bo nieużywanego sumienia.
Prezentacja dwóch amerykańskich profesorów (profesora Nowaczyka i profesora Biniendy) - prezentacja zespołu, do którego dołączył czołowy, amerykański specjalista od aerodynamiki – profesor Brown oraz anonimowy naukowiec z Polski, obala w sposób kategoryczny kłamstwa manipulatorów smoleńskich dowodzonych przez sowieckiego manipulanta – Morozowa. Kłamliwe tezy tego ostatniego są rozpowszechnianie przez manipulatorów i kłamców krajowych, w tym członków tak zwanej Komisji do spraw badania wypadków lotniczych pod kierownictwem już zdymisjonowanego ministra Jerzego Millera.
Nie było w historii badań katastrof lotniczych przypadku tak ordynarnej próby manipulacji faktami, z jaką spotkaliśmy się przy okazji prac tej – rzekomo państwowej, komisji.
Zatajenie odczytów urządzeń pokładowych, które wskazują wprost na to, że przebieg katastrofy z dnia 10 kwietnia był z całą pewnością inny, niż przedstawiany przez rosyjskie, a za nimi polskie, media, nieprzeprowadzenie badań zwyczajowo przeprowadzanych nawet przy okazji kolizji TIR-a, zaniechanie uwzględnienia badań wykonanych przez polskich specjalistów (badania zapisów odczytów czarnych skrzynek z kabiny pilotów, wyniki badań ekshumacji utajnione do dziś), odrażające w swojej bezczelności manipulacje danymi zapisanymi w pamięciach urządzeń pokładowych, nie pozostawiają miejsca na wątpliwości. Mamy do czynienia z oczywistym, a przy tym nieudolnym, działaniem przestępczym zmierzającym do propagandowego oczyszczenia osób bezpośrednio odpowiedzialnych za śmierć 96 osób w katastrofie z dnia 10 kwietnia 2010.
Wnioski wynikające z analiz zespołu niezależnych i działających z pobudek czysto patriotycznych zespołu naukowców; naukowców, których niekwestionowany autorytet w zakresie spraw związanych z katastrofami lotniczymi, a przy tym opartych o zarejestrowane, dostępne dane urządzeń pokładowych, są niepodważalne.
Zapisy urządzeń pokładowych wykluczają sci-fi wersję wydarzeń suflowanych przez sowieckie komisje i kolaborujące z nimi instytucje państwa polskiego.
„Kevlarowa brzoza”, w którą tłukli miedzianymi czołami „inteligenci” z Petersburga i „Budy Ruskiej”, to jest: prezydenci Rosji i Polski, istnieje tylko w bezpośrednim zapleczu miedzianych czół, w realu nie występuje.
Ja chylę czoła - choć nie mogę oprzeć się poczuciu zmarnowanego a cennego czasu, przed profesorem Biniendą, który na żądanie sowieckiej agentury w Polsce powtórzył badania numeryczne zniszczeń skrzydła Tu-154 w zderzeniu z brzozą dla parametrów postulowanych, a przy tym nierealnych, a więc takich, które nie występują w rzeczywistości. Wszystko to, by nie pozostawić propagandystom cienia szansy na kontynuowanie łgarstw. Jak można było przewidzieć „smoleński przemysł kłamstwa” w zderzeniu z twardymi dowodami przyjął jedyną racjonalną strategie – przemilczenia.
Wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się jak wyglądały rzeczywiste ostatnie sekundy tragicznego lotu z dnia 10 kwietnia 2010 roku zapraszam do obejrzenia prezentacji dostępnej pod tym adresem: http://www.youtube.com/watch?v=7Kf4t6XoCIo
Uprzedzam - prawda jest bolesna i ma swoje konsekwencje, ale tylko ona jest ciekawa. O bólu i konsekwencjach falsyfikacji sowieckich raportów w kolejnych odsłonach mojego bloga. Zapraszam Państwa również do czytania kolejnej odsłony Polis – Miasta Pana Cogito: http://www.polis2008.pl/
Prościej nie potrafię :)
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Jak co roku o naszych bohaterach mieszkających za wschodnią granicą pamięta Stowarzyszenie Odra-Niemien. Gorąco apeluję o wsparcie. Niech ludzie, którzy narażali życie za naszą wolność odczują naszą wdzięczność i pamięć.
Będę szczególnie wdzięczny za popularyzownie konferencji profesorów Nowaczyka i Biniendy w zbożnym dziele podjecia próby oświecenia publicznego w zakresie podstawowym.
* postawa środowiska naukowego w Polsce jest zastanawiająca, czym mam nadzieję zająć się wkrótce razem z interesującym gościem.

Inne tematy w dziale Polityka