Rolex Rolex
7440
BLOG

NIE BAPONIJE!

Rolex Rolex Polityka Obserwuj notkę 120

autor: Niewolnik

 

Jak już zapowiadałem, w trzeciej części rozważań na różne tematy nie związane z tematem zastrzeżonym, będę chciał zastanowić się nad nieco szerszym kontekstem, z którym sprawa tematów niezwiązanych się wiążę; spróbujmy przyjąć, a dla większości z Państwa nie będzie to zbyt trudne, że te tematy to sprawa wyjątkowa; to nie przypadek spowodowany przez nieodpowiedzialną osobę działającą pod wpływem innych osób, ale jeden z tych wyjątkowych przykładów zdarzeń, kiedy to inna, trzecia siła – dowód na istnienie Imperium Zła, takie jakim je widział Ronald Reagan, ciągle żyje i wciąż zdolne jest jeśli nie do rozwoju, to do destrukcji wszystkiego, co ma szanse na rozwój.

W tym miejscu musimy na chwilę przystanąć, a ja muszę wszystkich Czytelników ostrzec, że – jak się dowiedziałem od fachowca z branży, stosuję przekaz podprogowy nie mając pojęcia, że go stosuję (nie wiem dokładnie na czym polega, żeby wiedzieć, trzeba skończyć kurs), ale to być może dlatego, że nigdy nie byłem branżowy, a w związku z tym Ci z Państwa, należący do tej znakomitej większości, która bez należytej osłony operacyjnej nie jest w stanie się przed nim uchronić, a jest to, niestety 99,99% polskiej populacji, proszona jest o powstrzymanie się od dalszego Czytania, a jeśli się zdecyduje, to na własną odpowiedzialność. Ja lojalnie uprzedziłem.

Dodatkowo uprzedzam, że – choć zupełnie nie mogę sobie przypomnieć jak to się stało (przedszkole, szkoła podstawowa, średnia, wyższa?) – potrafię podobno (fachowiec aż zadrżał porażony stopniem mojej wiedzy, więc tak być musi) udzielić porady jak we współczesnej dobie błyskawicznego obiegu informacji uchronić się przed wścibstwem ewentualnych rabusiów osobowości i obserwatorów naszego prywatnego życia, czyli podglądaczy. To groźna wiedza, bo jej upowszechnienie mogłoby spowodować, że rabusie i podglądacze nie mieliby roboty. To znaczy jeśli ci dzisiejsi to byłoby może nawet i dobrze, ale w przyszłości mogłoby to skutkować olbrzymimi perturbacjami na już odzyskanych etatach.

Więc gdybym, pomiędzy wierszami, tracąc kontrolę, zaczął doradzać, żeby nie trzymać w portfelu karty kredytowej razem z karteczką z zapisanym na niej pinem, proszę natychmiast zamazać na ekranie ten fragment tekstu czarnym markerem, a panie szminką. Jak się tekst przesunie, to zasłoni inny fragment, ale to znów może państwa uchronić przed podprogowym atakiem, bo przecież ja nie wiem, gdzie państwo postawili znak flamastrem lub szminką; wycięcie zdania w środku znakomicie uchroni Państwa przed wchłonięciem ewentualnie groźnego dla umysłu przekazu. Chyba, że macie państwo kamerę, to wtedy nie uchroni, bo mogę sobie wszystko oglądać u państwa w mieszkaniu, nawet gdzie macie pieniądze, czeki i inne takie tam... kosztowności.

Ponieważ straciłem orientację, czy jako byt odrębny mogę się zastanawiać nad czymkolwiek związanym ze sprawą, o której wspomniałem w pierwszym akapicie, o ile nie zastanawiam się unisono, to samą sprawę potraktujmy skrótowo, i przeskoczmy od razy do tego „the day after”, to znaczy do czasu, kiedy uda nam się odzyskać nasz kraj i zaczniemy się zastanawiać, co z tym fantem zrobić. Czas, kiedy zaczniemy mieć problem z naszą odzyskaną Ojczyzną nie wydaje się być odległy.

Wystarczy czekać i zająć się swoimi sprawami, ewentualnie posiąść wiedzę na jakim to etapie jesteśmy w zbliżaniu się do celu, ergo: gdzie nas wiozą... To znaczy nie można wątpić, że w dobrym kierunku, rzecz jasna, chodzi tylko o to, że być może od czasu do czasu wypadałoby sprawdzić, czy jesteśmy bliżej, czy może też jeszcze bliżej upragnionego celu... chyba... No, ale jakby nie było można to trzeba spokojnie siedzieć w kucki i czekać aż lekko stuknie i się zatrzyma, znaczy, ze jesteśmy na miejscu.

A jak wysiądziemy, to wszystko będzie do zagospodarowania i do zorganizowania niemalże od podstaw. Zacznijmy od sfery bezpieczeństwa, a nie bez kozery.

Otóż to jedyna sfera, obok obsady mrocznych dramatów, chmurnych przedstawień kabotynów pod gołym niebem i dożynek, gdzie mamy jeśli nie nadmiar, to pełną obsadę wszystkich etatów. Wywiad, kontrwywiad, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, BOR, NIK, VAT, CIT i PIP mamy obsadzony i nikt się nie wymknie, żaden agent. To widać, że na jednego piszącego przypada 0,3 agenta, więc tkwi on immanentnie w każdym, kto nie jest emanacją wyższego bytu. Kiedyś to się nazywało gnoza religijna, przywleczona z dalekich stepów Azji, potem była chrześcijańska, co nam pokazuje słynny tryptyk Hieronimusa Boscha, a na koniec świecka, objawiająca się w takich światłych, rewolucyjnych projektach jak węglarstwo, zwane później masonerią (bardzo postępowy ruch, bardzo) no i tak zwane futuryzmy. Ale o tych ostatnich nie będziemy za dużo ględzić, ważne, że były.

I cały nasz narodowy potencjał w tym zakresie powinien się znaleźć tam, w świecie służb. Śpimy spokojnie, zabezpieczeni przed wrogiem zewnętrznym, wewnętrznym i nami samymi, a rano, rześcy jak jogurt i krzepcy jak rzepa, możemy zacząć zagospodarowywać inne obszary życia. Wojsko. To drugi, obok bezpieki, obszar, który zagospodarowany być musi. Tu mamy problem, bo miłościwie nam panujący rząd ten obszar zlikwidował nam niemalże do cna. To znaczy mamy żołnierzy zawodowych, a wśród nich szczęśliwie tych, którzy otrzaskali się z warunkami bojowymi, ale to wystarczy zaledwie na korpus ekspedycyjny. W biurach siedzą pasibrzuchy pamiętające jeszcze portret Najjaśniejszego Pierwszego Sekretarza, ale one nam kraju nie obronią ze względu na ograniczoną zdolność przemieszczania się w pełnym rynsztunku. To znaczy bez rynsztunku jest nieźle, potrafią wejść z parkingu i nań zejść, ale z rynsztunkiem to... nie wiemy, szczerze mówiąc, bo nikt nigdy nie próbował.

Państwo mogą sobie pomyśleć, że w razie potrzeby można by skorzystać z bogatych zasobów służby bezpieczeństwa, gdzie mamy nadmiar, ale nie. Wbrew pozorom w wojsku nie potrzebujemy tych małych, zgarbionych Don Pedrów w okularach, ale dużych, silnych z sokolim okiem i potrafiących przyłożyć, a nie tylko straszyć, że potrafią. No a najgorsze w tym wszystkim jest to, że taki oddział wojskowy złożony z ludzi tropiących może się zupełnie niespodziewanie rozprysnąć  w mgnieniu oka i z szyku bojowego nici... Jak poczują agencinę żrącą rzepę w krzakach to nic ich nie powstrzyma, pójdą śladem, że hehej! Albo i dalej.

Nie, wojsko trzeba budować w oparciu o ludzi odważnych, uczciwych, koleżeńskich, prawych, prostolinijnych i niech-baponyje i takich musimy wychować, a wychowamy ich jedynie w procesie kształcenia. A kto najlepiej nadaje się do kształcenia? Oficer polityczny? Nie. Życie w barakach? Nie. Kontemplacja ostatnich wpisów w pamiętniku Najwyższej Emanacji? Nie. Dzieci najlepiej, Drodzy Państwo, kształcą się w domu, przy swoich rodzicach. Jak bardzo nasz oficer polityczny nie kochałby dzieci, jak wielce kolektywne wychowanie w barakach nie wpływałoby na pożądaną jednolitość i jednostajność myślenia, doświadczenie wieków pokazuje, że najlepsi są rodzice. Z różnych powodów; najczęściej kochają swoje dzieci, ale bywają i wyrachowani rodzice, którzy chcą, żeby włożony trud i znój dzieci opłaciły na stare lata. Trochę może interesowne, ale ludzkie.

Powodzenie w realizacji programu oddania dziecka rodzicom może być wsparte przez rezygnację z systemu powszechnych ubezpieczeń społecznych. Wiem, to brzmi szokująco, ale spójrzcie Państwo na to z trochę szerszej perspektywy. Po pierwsze, jego i tak faktycznie nie ma, to znaczy nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego on trwa, ale każdy kto myśli samodzielnie... e... wtedy, kiedy nie myśli kolektywnie o tym o czym wolno myśleć tylko kolektywnie, wie, że za dwadzieścia lat już trwać przestanie, chyba, że zamkniemy granice i będziemy porywać dzieci tam, gdzie one są i przysposabiać.

Sam pomysł powszechnych ubezpieczeń społecznych znany jest historycznie mniej więcej tak długo, jak znana była monokultura upraw w jednym z krajów prekolumbijskiej Ameryki (zapomniałem w którym, a nie chce mi się sprawdzać) i doprowadził dokładnie do tego samego – nędzy. Potem do klęski głodu i upadku cywilizacji, ale my jesteśmy jeszcze przed uczynieniem tego kroku.

Więc zamiast czekać z odwykiem do czasu aż się narkotyk skończy, lepiej zacząć zmniejszać dawki już dzisiaj. Oczywiście, żaden cywilizowany kraj nie może pozwolić na to, by ludzie umierali na ulicach, dlatego wszystkich obywateli należy wyposażyć w specjalne prawo do występowania z powództwem o zabezpieczenie minimum cywilizacyjnego, to jest minimum biologiczne plus coś jeszcze, w zależności od sytuacji i co sędzia uzna. Występować z takim powództwem mógłby sam uprawniony, ale obowiązek jego zgłoszenia w przypadku podjęcia podejrzenia, że zachodzi sytuacja egzystencji poniżej minimum, miałoby cały szereg ludzi, którzy w razie zaniedbania tego obowiązku odpowiadaliby za nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w potrzebie. Lekarze, farmaceuci, dyplomowane pielęgniarki, księża, policjanci, urzędnicy wszelkich stopni, ale nie służba bezpieczeństwa. Oni ze swoimi metodami doprowadziliby do niejednej śmierci, bo zanim by zgłosili przypadek złapanemu biedakowi długo świeciliby lampą w oczy. Służby trzeba trzymać krótko za mordę, i nie pozwolić wyrwać im się dożywotnio z kręgu specyficznej profesji, bo tak jak to jest z katem, hyclem i grabarzem, jakkolwiek nie potrzebny byłby każdy z tych zawodów, wyrabia w człowieku destrukcyjne nawyki, które go wykluczają z pewnych dziedzin życia społecznego, na przykład polityki.

A skoro padło już magiczne słowo „roszczenie” to stajemy przed kolejnym wielkim zadaniem reformy sądownictwa. Sędzia nie może być „rozgrzany”, schłodzony”, biedny i nie lubić swojego powołania. Najlepiej, gdyby w zakresie podstawowych praw rządzących lokalnymi wspólnotami był wybieralny i mieszkał w ładnym domku, tuż przy niewielkiej sali sądowej, obok kościółka, cmentarza i schludnej celki dla ludzi niegodziwych. Apelacja powinna być zawodowa, ale nie automatyczna, to znaczy sąd apelacyjny przyjmowałby sprawę na wokandę, o ile z nadesłanych dokumentów wynikałoby, że wyrok niższej instancji jest rażąco niesprawiedliwy, doszło do ujawnienia nowych okoliczności, doszło do oczywistej pomyłki lub błędu. Powszechność apelacji szkodzi powadze sądownictwa i ubezwłasnowolnia sędziów w ich majestacie, a powinni być majestatyczni. Chyba trochę za drobiazgowo?

No dobrze, to została nam gospodarka i polityka na dzisiaj. W gospodarce trzeba przyjąć, że jak człowiek ma dom, pracę i sobie radzi, to należy się od niego odpaństwowić, bo można tylko coś spieprzyć, a nie polepszyć. Podatki powinny być niskie i ustalane w zależności od potrzeb przyjętego budżetu. Najpierw ustalamy na co one muszą iść, potem obliczamy ich wysokość, na końcu nakładamy daniny, a parlament zatwierdza. Podatek liczy się od... a to trzeba ustalić. Mnie ładnie brzmią podatki od obrotu, od nieruchomości, myto, coś tam... Ważne, żeby podatek zaczynał się dopiero wzwyż od godziwego życia, tak jak to było w Hong-Kongu, który był skałą na morzu, a został kolekcją drapaczy chmur, bo każdy chciał mieć godziwe życie i nie płacić podatków.

Podatki zbiera komisja finansowa gminy z przewodniczącym przysłanym z województwa, co by nie kombinowali. Gmina zostawia sobie to co gminne, a resztę przewodniczący wiezie do województwa, gdzie wraz z innymi przewodniczącymi staje się członkiem wojewódzkiej komisji finansowej pod przewodnictwem rządowego przewodniczącego, żeby nie kombinowali, i dzieli dalej. Zostawiają to co wojewódzkie, a resztę przewodniczący wiozą do Skarbu Państwa.

A co do polityki. Żeby wejść do polityki, to trzeba najpierw dawać radę w zarządzaniu samym sobą i nie być karanym. Potem można się starać o mandat sołtysa albo dzielnicowego (cywilnego); po dwóch kadencjach o mandat rajcy, a po kolejnych dwóch posła na sejm wojewódzki. I już po pięciu latach takiej nauki można się starać o bycie posłem na sejm sejmu Rzeczpospolitej i nim zostać, o ile ludzie wybiorą. Pierwsze dwa szczeble udziału we władzy są, niestety, nieopłacane, na szczeblu wojewódzkim i krajowym przysługuje dieta. Partie polityczne, kółka gospodyń wiejskich i związki pszczelarzy mogą sobie działać bez ograniczeń, tworzyć statuty i programy, i udzielać poparcia kandydatom w wyborach, ale członkowie partii nie mają biernego prawa wyborczego, o ile nie złożą legitymacji partyjnej i z partii wystąpią. Obiecuję, że ma to ścisły związek z inteligencją osób wchodzących do polityki. Biernego prawa wyborczego nie mają osoby związane w przeszłości z wywiadem, kontrwywiadem, i innymi służbami, bo jak było wspomniane przy okazji wojska zwyczajnie nie mogą, bo inaczej nasze życie społeczne zamienia się w coś bardzo małego.

No i tak to, tyle na dzisiaj. Do punktu startu doprowadzą nas ludzi, którzy wiedzą jak się doprowadza do punktu startu, niejednokrotnie wykazali swoją skuteczność, a jak coś znów spieprzą, dostaną kopa takiego samego jak cała reszta, proszę mnie trzymać za słowo. A ja się nie będę nudził, bo zamierzam się zająć balonami. Balon to jest duże, nadęte i puste w środku. Trzeba to systematycznie odsysać z nagromadzonego we wnętrzu gazu w drodze jego spuszczania i zmniejszania nadęcia. Ja tam czuje zew do zajmowania się balonami, a ostatnio nawet poczułem pasję. A że jestem strasznie konsekwentny i uparty, to obiecuję, że żaden balonik nie będzie nadęty zbyt długo, o ile nie okaże się zadziwiająco skuteczny, bo to ja jestem suweren i rządzę, a oni mają mnie – i Wam, Drodzy Państwo, bo też jesteście suwerenem – służyć, jak dobry podwórzowy burek, za co mogą się spodziewać miski strawy.

Być może zastanawiacie się Państwo o czym ten tekst tak naprawdę jest; być może wydaje się Państwu nie zrozumiały lub nie na temat. Proszę się nie niepokoić, w ciągu najmniej kilku godzin pojawi się ktoś, kto Wam go przybliży prostymi słowami bojowego hymnu rewolucyjnej awangardy. Tak prostymi, ze prościej nie można, przyłoży wam treścią nieowinięta w zbędną formę jednym proletariackim ciosem. A jeślibyście Państwo nie chcieli zbyt długo czekać, to klucz tego zaszyfrowanego meldunku jest taki: należy poruszać się ruchem konika szachowego poczynając od pierwszego słowa od prawej w ostatniej linijce tekstu wzwyż, tak jak uczyli na kursie. Czy to była wieża... No żeż...

A troszkę bardziej poważnie. Mieli rację ci wszyscy,którzy dopatrywali się drugiego dna moich poprzednich dwóch notek, choć to nie było to „drugie dno”, które ich – przykro to napisać, ale tak jest – mocno pokrzywiony sposób odczytywania rzeczywistości kazał widzieć. Skonstruowałem sobie oś sporu powstałego wokół jednego z najważniejszych zadań stojących przed Polakami; zdania, które się zbliża, i od umiejętności sprostania któremu zależeć będzie los całej wspólnoty w ciągu najbliższych dwudziestu – trzydziestu lat. A potem postawiłem sobie pytanie: jak powinien wyglądać społeczny organizm, żeby takiemu zadaniu potrafił sprostać? Jak powinien być zorganizowany, w oparciu o jakie mechanizmy; jakich powinien mieć liderów, jak będzie sobie radził w sytuacjach konfliktowych, jak będzie dokonywał selekcji ludzi do swojego projektu, jak będzie budował hierarchie, jak dystrybuował zadania - bo nie ulega wątpliwości, że wielkie zadanie, jakim jest próba wybicia się na suwerenność, utrzymanie jej i wdrożenie programu modernizacji, wymagał będzie wielu rak do pracy. Najważniejsza zdolność w tym momencie, na kilka prawdopodobnie miesięcy przed pierwszą z prób, to umiejętność jednoczenia wokół wspólnych celów, a przed wszystkim tych celów ścisłe i zrozumiałe dla wszystkich określenie.

I to właśnie dlatego opisałem próby zmierzające do rozwikłania kluczowej dla trwania państwa zagadki w możliwe najmniej kontrowersyjny sposób, z możliwe największym ładunkiem sympatii i dobrej woli – tak z założenia badawczego, a wynik mojego researchu pojawił się pod tekstami, w komentarzach, i w tekstach moim tekstom poświęconych. To kopalnia wiedzy o przyszłości Polski. Ktoś zapyta o próbkę; o to czy próbka była aby reprezentatywna? Myślę, że była to próbka idealna. W tych miejscach zbierają się ludzie blisko związani z przyszłą, przeszłą, i obecną władzą, dający dowody głębokiej znajomości struktur państwa, również tych niejawnych, technik manipulacji, wywierania presji, stymulowania do działania, i kształtowania poglądów. Słowem liderzy, jeśli nie z pierwszych szeregów, to z tylnych ławek, mający za to olbrzymi wpływ na szeregi przednie (potrafią wszak pisać i dużo czytają) – to jest przeszłe, obecne i przyszłe zaplecze eksperckie.

A otoczeni są przez ludzi, którzy w przyszłości będą liderami państwowych, partyjnych struktur lokalnych, organizujący wykonanie zadania na tym właśnie poziomie.

To wszystko w opozycji wobec sił, które zrobią wszystko, żeby zachować status quo i utrzymać Polskę na drodze donikąd, bo droga jest dzisiaj tylko w jedną stronę. Układ tekstów jest nieprzypadkowy – bo chodziło mi o zbadanie reakcji rodzącego się establishmentu (notka nr 2) na zjawisko intelektualnej frondy [sorry FYM, używając słowa „fronda” miałem na myśli ogląd pewnego nurtu z punktu widzenia instytucjonalnego, to nie jest określenie wartościujące] (notka nr 1), albo ujmując moimi ulubiony kategoriami, na sposób radzenia sobie „instytucji” z „ruchem”; umiejętność adaptacji, i zarządzania konfliktem w drodze błyskawicznej absorpcji i wzmocnienia. Im silniejsza i lepiej zorganizowana intelektualnie instytucja, tym proces szybszy i pewniejszy, im gorzej zorganizowana i niepewna swoich walorów, tym mniej zdolna do pokojowego wchłaniania (nieatrakcyjna ideowo i intelektualnie).

W planie miałem jeszcze przedstawienie jakiegoś geopolitycznego rzutu, i podjęcia próby dowiedzenia się, jak liderzy i akolici orientują się w makroskali, ale uznałem, że to nie ma sensu – raczej ani się tym nie interesują, ani nie orientują, mają inne – bliższe cele.

Materiał jest przeogromny, a jego analiza dostarczy tematów na długie miesiące. Jest fascynującą rzeczą po raz kolejny, raz jeszcze przejrzeć teksty, oraz teksty się do nich odnoszące, prześledzić rozwój dyskusji, rodzaj argumentowania, przekazywania emocji, zdolność do konstruktywnego myślenia, poziom konformizmu lub jego brak, skłonność do ulegania presji, odporność na tę presję.

Dzisiejsza notka też czemuś służy (mam na myśli to wszystko, co niepoważne). Ciekaw jestem Państwa reakcji?

  

 

Rolex
O mnie Rolex

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (120)

Inne tematy w dziale Polityka