Premier Donald Tusk chwalił się, że Polsce udało się uzyskać zapisy, które w konkluzjach z czwartkowego szczytu Rady Europejskiej miały umożliwić rewizję systemu ETS2. Jak sprecyzował, daje to możliwość ewentualnego zablokowania wejścia w życie tego systemu od 2027 roku. W oficjalnych dokumentach próżno jednak szukać tak huraoptymistycznych informacji. Mało tego – z dokumentu opublikowanego już po szczycie UE wynika jasno, że ETS2 wejdzie w życie w 2027 roku.
ETS2 zagoni do zielonej transformacji
System ETS2 (Emission Trading System 2) to rozszerzenie unijnego rynku handlu emisjami CO₂ o dwa sektory dotąd wyłączone z tego mechanizmu – transport drogowy i budynki mieszkalne. W praktyce oznacza to, że od 2027 roku opłaty za emisje obejmą spalanie paliw wykorzystywanych przez kierowców i właścicieli domów ogrzewanych węglem, gazem czy olejem opałowym. Celem reformy jest zachęcenie do przechodzenia na czystsze źródła energii i napędów zeroemisyjnych, takich jak pompy ciepła, samochody elektryczne czy transport publiczny. Nowy system ETS2 ma także finansować zieloną transformację. Przychody z handlu uprawnieniami mają zasilać Fundusz Klimatyczny dla Obywateli (Social Climate Fund), z którego państwa członkowskie będą mogły wspierać gospodarstwa domowe o niższych dochodach i małe przedsiębiorstwa.
Obawy rządów i plan Komisji Europejskiej
Według agencji Reutersa, 19 państw Unii, w tym m.in. Czechy, Niemcy i Francja, zaapelowało do Brukseli o wprowadzenie dodatkowych zabezpieczeń chroniących obywateli przed wzrostem kosztów ogrzewania i paliw. Rządy obawiają się, że system ETS2 może wywołać społeczny bunt porównywalny do francuskiego ruchu „żółtych kamizelek”, jeśli obywatele odczują skutki reformy w swoich portfelach.
W odpowiedzi na te obawy unijny komisarz ds. klimatu, Wopke Hoekstra, zapowiedział, że Komisja wprowadzi mechanizm kontroli cen. Zgodnie z projektem, jeśli cena emisji CO₂ przekroczy 45 euro za tonę, na rynek zostaną wprowadzone dodatkowe uprawnienia – nawet do 80 milionów rocznie w latach 2027–2029. Ma to złagodzić potencjalne wahania i zapobiec nadmiernym wzrostom kosztów energii i transportu. Komisja zaproponowała również, by aukcje uprawnień ETS2 rozpoczęły się już w 2026 roku, czyli rok wcześniej, by państwa mogły wcześniej uzyskać środki na finansowanie transformacji i wsparcie obywateli.
Polska wśród krajów ostrożnych
Polska – choć formalnie nie złożyła wspólnego wniosku z grupą 19 państw – należy do krajów najbardziej narażonych na społeczne skutki reformy. Sektor budynków w Polsce oparty jest w dużej mierze na węglu i gazie, a niska efektywność energetyczna sprawia, że koszty ETS2 mogą być szczególnie dotkliwe dla gospodarstw domowych o niskich dochodach. Warszawa popiera ideę ochrony klimatu, ale – jak wynika z nieoficjalnych informacji – w kuluarach brukselskiego szczytu polska delegacja poparła postulat wprowadzenia limitów cenowych i przesunięcia startu ETS2 w przypadku gwałtownych wahań rynkowych.
Dla polskiego rządu kluczowe będzie zapewnienie odpowiedniego dostępu do środków z Funduszu Klimatycznego oraz utrzymanie konkurencyjności sektora transportu, który już dziś zmaga się z rosnącymi kosztami pracy i paliw.
Szczyt bez przełomu
W oficjalnych konkluzjach Rady Europejskiej opublikowanych 23 października przywódcy państw Unii nie wprowadzili zmian w harmonogramie wdrożenia ETS2, ale zobowiązali Komisję Europejską do przedstawienia rewizji systemu handlu emisjami dla transportu i budynków w kontekście nowych celów klimatycznych na 2040 rok. Liderzy wezwali także do intensyfikacji działań na rzecz tańszej, czystej energii i pełnej elektryfikacji sektora przemysłowego i transportowego.
Zaznaczyli, że transformacja musi przebiegać „w sposób technologicznie neutralny”, tak aby chronić również branże tradycyjne i energochłonne. „Zapewnienie przystępnych cen energii, budowa prawdziwej unii energetycznej do 2030 roku i przyspieszenie elektryfikacji to warunki sukcesu transformacji” – napisano w konkluzjach.
Przywódcy państw wezwali też Komisję do przedstawienia nowych propozycji legislacyjnych w zakresie dekarbonizacji przemysłu, rewizji norm emisji dla samochodów osobowych i dostawczych oraz opracowania „mechanizmu wsparcia obywateli i firm” w osiągnięciu celów klimatycznych na 2040 rok.
Bruksela stawia na równowagę
Zdaniem analityków cytowanych przez portal Politico, decyzje ze szczytu pokazują, że Unia Europejska stara się znaleźć równowagę między ambicjami klimatycznymi a realiami społecznymi i gospodarczymi. ETS2 to projekt o ogromnym znaczeniu dla dekarbonizacji, ale też polityczne pole minowe.
Zbyt szybkie wprowadzenie nowych obciążeń może podkopać poparcie dla europejskiej polityki klimatycznej, zbyt powolne – utrudni realizację celów Porozumienia Paryskiego. Komisja Europejska, jak wynika z listu Wopkego Hoekstry, jest świadoma tej równowagi. Z jednej strony zapewnia, że system ETS2 ruszy w 2027 roku, z drugiej – wprowadza „bezpieczniki” mające chronić społeczeństwa przed szokiem cenowym.
Europejska aura w obliczu zmian na wielu polach
W najbliższych miesiącach Komisja Europejska przedstawi szczegółowe propozycje dotyczące mechanizmu stabilizacji cen ETS2 oraz rewizji dyrektywy ETS, aby dostosować ją do nowych realiów gospodarczych. Równolegle trwać będą prace nad przepisami wykonawczymi i krajowymi planami wdrożenia, które państwa członkowskie muszą przygotować do połowy 2026 roku.
To w nich zostanie określone, jak poszczególne kraje zamierzają wykorzystać wpływy z ETS2 i jak będą chronić wrażliwe grupy społeczne. Wszystko wskazuje więc na to, że system ETS2 stanie się jednym z głównych instrumentów unijnej polityki klimatycznej po 2027 roku.
Jednak jego powodzenie – jak przyznają nawet w Brukseli – zależeć będzie od tego, czy Europa potrafi połączyć klimat z konkurencyjnością, a ambicje z pragmatyzmem.
Na zdjęciu: konferencja prasowa w Brukseli, premiera RP Donalda Tuska (C) po zakończeniu posiedzenia Rady Europejskiej. Szczyt w Brukseli poświęcony był m.in. wsparciu Ukrainy i zwiększeniu gotowości obronnej Europy. (amb) PAP/Wiktor Dąbkowski
M
Inne tematy w dziale Polityka