Agencje doniosły o dwóch zamachach bombowych (czterech ładunkach?) w Dniepropietrowsku na Ukrainie. Celem zamachowców nie była raczej mafijna konkurencja ani gangsterskie porachunki, bo gangsterzy nie przesiadują na przystankach tramwajowych i nieczęsto biegają do opery. Minister d/s nadzwyczajnych Ukrainy poinformował o 12 rannych, ale rosyjskie media zwyczajowo mają więcej informacji i mają tę informację szybciej, więc wiedzą o dziewięciorgu zabitych, z których wsie pogibli.
Stawiam roboczą tezę, że ataki są wymierzone w zbliżające się mistrzostwa Europy w piłce kopanej, bo nikt ich nie chce. Z finansowego punktu widzenia mistrzostwa są finansową klapą, której skutki i Polska i Ukraina odczuwać będą jeszcze długo. Z piarowego punktu widzenia – a to uprawia się w naszej części Europy zamiast polityki – są katastrofą. Setki telewizyjnych ekip z Europy mają wpaść w wielki korek i jeszcze większą wyrwę. Ponieważ jest mało prawdopodobne, by na czas dotarły choćby w pobliże jednego z czterech - jak twierdzą fachowcy - „niebezpiecznych” stadionów, mogą bezlitosne oczy kamer skierować właśnie na autostradę radośnie kończącą się w krzakach lub zagonie ziemniaków.
Koleje jeżdżą, ale daleko im do prędkości i punktualności osiąganych w dwudziestoleciu międzywojennym. Semafory wskazują jednocześnie: "jedź" i "stój", co bywa mylące. Kibice dają dużą gwarancję, że podczas meczu Polska-Rosja nie zapomną ani o Katyniu, ani o Smoleńsku, a to wszystko w obecności niejednego wysokiego kagiebisty. Ani ukraińskie, ani polskie centra zarządzania strukturami w fazie rozpadu zwane dla kamuflażu rządami nie są zainteresowane blamażem na oczach całego świata. Odkąd UEFA zagarnęła pieniądze z reklam, mało kto się obłowi.
Wszystkie grupy społeczne, które dotąd bezskutecznie protestowały napotykając na mur milczenia polskich mediów zdają sobie doskonale sprawę, że taka gratka jak EURO szybko się nie przydarzy. Od oburzonych bandyckim załatwieniem sporawy telewizji TRWAM, a jest ich circa 2,000,000, przez rosnącą rzeszę oburzonych jawną zdradą w sprawie smoleńskiej, po budowlańców, którzy za sprawą indolencji, głupoty i nieuczciwości pudrowanych i żelowanych „laluń” odgrywających rolę ministrów właśnie tracą firmy i dorobek życia. Jedyną szansą na pojawienie się na pasku informacyjnym wiodących stacji jest uprzednie pojawienie się w BBC lub Reutersie.
Centrum Zarządzania Antykryzysowego nie istnieje, państwo co prawda zdaje egzaminy, ale to dopiero przy okazji pogrzebów, a policja, która właśnie traci przywileje mundurowe może nie chcieć nadstawiać karku, a może wpaść na pomysł zorganizowania strajku... w towarzystwie kolejarzy, górników, lekarzy, służby celnej, sędziów, prokuratorów i rakarzy, bo jak nie na EURO, to kiedy?
Na EURO byłoby najskuteczniej, bo jeśli premier przed czymś pęka nawet na wspomaganiu, to to są korespondenci zagraniczni – po pierwsze dlatego, że jest wybitnym prowincjuszem i ma kompleksy wielkości K2, po drugie dlatego, że jeszcze się nie zorientował, że z tą posadą w Brukseli to były jaja, takie same jakie sprawiono kiedyś autorowi polskiego cudu gospodarczego – Balcerowiczowi, który miał być wszystkim w każdym banku, ale skończyło się na tym, że miał być.
Chciałbym – podkreślę – chciałbym, żeby w moim kraju odbyła się świetnie zorganizowana impreza sportowa, dzięki której ludzie wśród których mieszkam mogli by się dowiedzieć, że Polska to świetnie administrowany, zadbany i dynamicznie rozwijający się kraj, ale wiem, że tak nie będzie, i z niepokojem oczekuję reakcji lokalnej prasy z treningów reprezentacji Anglii na stadionie krakowskiego Hutnika.
Mnie może spotkać co najwyżej kolejne rozgoryczenie i wstyd, tak jak wtedy, kiedy sąsiad zadał to pierwsze, fundamentalne pytanie, na które nie ma odpowiedzi: „ale jak to się stało, że jednym samolotem?”.
Pozbawionych sumienia, charakteru i rozumu funkcjonariuszy syndykatu masy upadłościowej nie interesują moje rozgoryczenia i wstyd, za to boją się międzynarodowej kompromitacji. Dzisiaj EURO nie jest im na rękę. Pułkownikowi Putinowi też. Rządy Zachodu mają zwyczaj dbać o bezpieczeństwo swoich obywateli wysyłanych poza granice własnych krajów. Potrzebują pretekstu, żeby ostrzec, a być może się wycofać. Tymoszenko to za mało, obawiam się, że dwa zamachy w Dniepropietrowsku też, więc się martwię.
Rodzinom ofiar i osobom poszkodowanym w zamach w Dniepropietrowsku składam serdeczne wyrazy współczucia.
Inne tematy w dziale Polityka