LemonySnicket LemonySnicket
409
BLOG

Lekarz podaję rękę pacjentowi

LemonySnicket LemonySnicket Polityka Obserwuj notkę 0

Miałem przyjemność spędzić trochę czasu zarówno w szpitalu szwajcarskim i polskim. Skłania mnie to do porównania polskiej i szwajcarskiej służby zdrowia i wyciągnięcia pewnych wniosków. Zamieszczam poniżej moje spostrzeżenia, które nie wynikają bynajmniej z różnic w dofinansowaniu obu systemów, ile z samej organizacji przepływu pieniądza i informacji. Na początek kilka faktów.

  • Szwajcarski system zdrowotny jest finansowany ze składek indywidualnych oraz jest współfinansowany przez dany kanton. Składki indywidualne płatne są obowiązkowo, chyba że zarabia się poniżej progu minimalnego. Każdy ma możliwość wyboru kasy chorych, która w zamian za składkę zapewnia ubezpieczenie.
  • Za każdy pobyt w szpitalu, wizytę u lekarza, etc. dostaje się pocztą rachunek z wyszczególnymi pozycjami i ich wyceną. Można zobaczyć ile kosztuje każde badanie, czy też 5 minut rozmowy z lekarzem. Rachunek przesyła się kasie chorych, a ona go opłaca z wyłączeniem 10%, które opłacamy my z własnej kieszeni. Niektóre kasy wymagają, aby dany rachunek zapłacić z własnych środków, po czym zwracane jest 90%.
  • Wysokość składki miesięcznej jest powiązana z tzw. franczyzą, która może przyjąć wartość od 300 do ok. 2500 CHF. Franczyza to kwota którą rocznie zgadzamy się płacić rocznie za świadczenia medyczne. Im większa franczyza, tym mniejsze opłaty miesięczne i vice versa.
  • Tak więc opłaty z tytułu świadczeń medycznych to: 1) franczyza 2) 10% za każde świadczenie medyczne 3) składki miesięczne.
  • Przykład. Za pobyt w szpitalu dostałem rachunek 10 000 CHF, z czego połowę zapłaciła kasa chorych, połowę kanton, zaś 10% muszę sam zapłacić.
  • Przykład: nie pojawienie się na wizycie bez wcześniejszego uprzedzenia skutkuje poniesieniem pełnych kosztów za wizytę (ok. 300 CHF). 
  • Podstawowe ubezpieczenie narzuca pewne ograniczenia co do wyboru lekarza lub szpitala, a nawet apteki, tak aby koszty były jak najmniejsze.
  • Kasy chorych mają obowiązek ubezpieczyć każdego niezależnie od jego stanu zdrowia, na poziomie "podstawowym". Dodatkowe ubezpieczenia są możliwe po wypełnieniu kwestionariusza, co w konsekwencji prowadzi do chętniejszego przyjmowania zdrowych i młodych. Ci, którzy mogą być obciążeniem dla kasy chorych są odrzucani lub mają o wiele większe opłaty. Przykładowe świadczenia w ramach dodatkowego ubezpieczenia: opieka dentystyczna, wolność przy wyborze lekarza, lepsze świadczenia w szpitalu lub w sanatorium.
  • Raz w roku władze kantonu, przedstawiciele szpitali i lekarzy oraz kasy chorych negocjują stawki ubezpieczeń podstawowych dla mieszkańców. W ich interesie jest się porozumieć.

Ciekawe jest podejście do pacjentów. W polskich szpitalach pacjent ma wrażenie że przeszkadza salowym, pielęgniarkom, a nawet lekarzom w wypełnianiu ich obowiązków. Traktowany jest bez szacunku, który powinien należeć się choremu (oczywiście jest to subiektywne doświadczenie). W szpitalach brakuje nie tylko mydła, papieru toaletowego, ale nawet rękawiczek jednorazowych albo niekórych leków. Trzeba mnieć ze sobą sztućce i przybory toaletowe. Ciekawostka: salowe zwracają się do pacjentów w 3 osobie liczby pojedynczej, np. "kubka mu się zachciało", "niech teraz wyjdzie, bo będę sprzątać", etc. Personel medyczny nie informuje na temat tego jakie będą badania, chyba że pacjent, czyli "petent" o to zapyta.

W szwajcarskich szpitalach, które są oczywiście lepiej dofinansowane sztuśce, mydło i lepszy dostęp do leków i sprzętu oczywiście jest.
Jednak jest coś jeszcze, czego nie da się wycenić i wytłumaczyć lepszym dofinansowaniem. Pacjenci są traktowani jak ci, którym trzeba pomóc. Naturalnym jest okazywanie im szacunku i dbanie o ich spokój ciała i ducha. Każda osoba z personelu medycznego puka do drzwi, przedstawia się z imienia i nazwiska i tłumaczy jakie danego dnia będą badania. Lekarze podają rękę i tłumaczą bardzo dokładnie na czym ma polegać dane badanie. Co 2 godziny przychodzi pielęgniarka i pyta się, czy niczego nie brakuje i czy może w czymś pomóc.

Próbowałem zrozumieć z czego wynika brak grzeczności ze strony personelu (a mam spore doświadczenie, zwiedziłem wiele szpitalów). Wprowadzenie tego typu modelu zachowań nie może wiele kosztować, jednak jest ono rzadkością.
Moim zdaniem wynika to bezpośrednio ze stosunków międzyludzkich, które panowały przed 1989 rokiem, gdzie prawie każdy był poniżany przez zwierzchników i jego postawa obronna polegała na poniżaniu tych, którzy stali niżej w drabinie społecznej. W hierarchii szpitalnej najwyżej stoją profesorowie i ordynatorzy, później lekarze i stażyści, potem pielęgniarki, zaraz za nimi salowe, a na końcu drabiny są ... pacjenci. Dwadzieścia lat to niestety za mało, aby wyzbyć się tych nawyków, poza tym z punktu widzenia personelu nie ma żadnego powodu, dla którego można by pacjentów traktować z większym szacunkiem. Płace nie mobilizują do grzeczności, podobno system motywacyjny. Mniej wysiłku kosztuje ignorowanie potrzeby chorych, więc system promuje ignorancję.

Oczywiście, gdyby w Polsce panował powszechnie etos pracy polegający na tym, że w każdych warunkach, nie zależnie od zarobków staramy się być rzetelni, słowni i solidni, atmosfera pracy byłaby lepsza.
Jednak wszystkie etosy nie są obecnie dobrze widziane, zarówno przez rządzących i system, jak i na poziomie stosunków międzyludzkich. Wszyscy wiemy, że lepiej być "cwaniakiem", niż "aktywnym obywatelem i patriotą".

Jestem subiektywny, a nawet dogmatyczny w sprawach światopoglądowych. Uważam się za chrześcijanina i wierzę w prawdę obiektywną, opartą na faktach. Nie lubię zakłamania i zamknięcia się na inne poglądy, szczególnie takie, które nie są zgodne z "powszechnie obowiązującymi". Lubię operować suchymi faktami i unikam emocji w wypowiedziach, bo psują one dialog i prowadzą do agresji. Konstruktywny dialog oparty jest na szacunku do drugiej strony i argumentach opartych na prawdzie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka