Dlaczego obchodzimy Boże Narodzenie 25. grudnia? Czy to jedynie symboliczna data, czy faktyczna rocznica narodzin Pana Jezusa? Odpowiedź nie jest wcale taka prosta, jak by się mogło niektórym wydawać. Jest bowiem całkiem możliwe, że Pan Jezus rzeczywiście urodził się tego dnia. Nie mamy co prawda na to żadnych bezpośrednich dowodów, ale mamy wiele poszlak. Na przykład astronomicznych, wskazujących na fakt, że właśnie w tym czasie układ gwiazd wskazywał na Betlejem, pokazując być może miejsce narodzin naszego Pana. Niedawno też słyszałem w katolickim radiu, że jednym z dzieł Ojców Kościoła z pierwszych wieków jest wzmianka o dokumencie mówiącym o dniu 25. grudnia, ale nie jestem jednak w stanie tego zweryfikować. Sam dokument natomiast, jeżeli nawet istniał, dawno zaginął.
A może dlatego 25 grudzień, bo było to święto pogańskie i Kościół chciał je „ochrzcić”? W sumie nic w tym złego, była taka praktyka przechwytywania pogańskich zwyczajów i uświęcania ich, by uczcić prawdziwego Boga. Doskonałym przykładem może tu być zwyczaj obrączek małżeńskich, który także wcześniej był pogańskim zwyczajem. A okres po przesileniu zimowym, gdy zaczynało przybywać dnia, zawsze był w jakiś szczególny sposób czczony przez ludzi. Zatem, wydaje się, byłoby naturalne, by i chrześcijanie ten czas święcili w jakiś specjalny sposób.
Nie da się więc jednoznacznie odpowiedzieć, czy data ta jest prawdziwa, historyczna, czy tylko symboliczna. Wiemy o pogańskim święcie w tym okresie, ale mamy także świadectwa Ojców Kościoła, sugerujące historyczność tego terminu. Na przykład kazanie Św. Jana Chryzostoma, porównujące Jezusa do słońca. Pisze on w del Solst. Et Æquin." (II, p. 118, ed. 1588):
"Nasz Pan także narodził się w miesiącu grudniu, …ósmego dnia przed styczniem. …Ale oni nazywają ten dzień “Urodzinami Niepokonanego" Kto jednak jest naprawdę Niepokonany, jak nie nasz Pan? Albo jeżeli mówią, że są to narodziny Słońca, On jest Słońcem Sprawiedliwości.”
W Dziejach Apostolskich czytamy taki fragment:
Mężowie ateńscy – przemówił Paweł stanąwszy w środku Areopagu – widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedną po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: "Nieznanemu Bogu". Ja wam głoszę to, co czcicie, nie znając. (Dz 17, 22-23)
Zabawne, bo znamy jedną osobę z historii, czczącą „nieznanego Boga”. Był to Sokrates. Wiemy też, że Sokrates był rzeźbiarzem, albo raczej kamieniarzem. Nie potrafił tworzyć rzeźb, ale robił ołtarze i napisy. Być może więc ten ołtarz z napisem, jaki zobaczył Św. Paweł był dziełem Sokratesa? Profesor Juliusz Romański tak mówi:
„Czy Sokrates, który w dialogach Platona wygląda na monoteistę z przekonań i który głosi, że lepiej jest doznawać krzywdy, niż ją wyrządzać, a na dodatek jeszcze ponosi śmierć na równi za swoją naukę i swoje postępowanie, jest jeszcze poganinem, czy już stał się świętym, a jeśli się nie stał, to czego mu brakuje do prawdziwej mądrości i prawdziwej doskonałości, czyli świętości? W pismach starożytnych myślicieli chrześcijańskich spotykamy szereg tego rodzaju pytań – i bardzo różne odpowiedzi.”
Dante co prawda umieszcza Sokratesa w "przedsionku piekła", ale ja się wcale nie zdziwię, jeżeli zobaczę go wśród zbawionych w Niebie. W końcu tylko tam, albo w piekle możemy w ostateczności się znaleźć. Nie ma trzeciego miejsca. Jeżeli więc Sokrates nie został potępiony, to jedyne miejsce, gdzie może się znajdować, to Niebo.
Nie ma więc nic złego w „ochrzczeniu” pogańskich świąt. Czym bowiem są pogańskie święta? Czczeniem czegoś, czego się nie zna. Tak, jak Sokrates nie znając pełni Objawienia swym rozumem poszukiwał Boga, i zapewne do Niego doszedł, tak poganie często w stworzeniu czcili Stworzyciela. Ale my, chrześcijanie, wiemy, że Bóg nie jest częścią stworzenia, jest Stwórcą.
Stworzenie jednak nie jest czymś złym. To On, Bóg je stworzył, a wiemy, „że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.” (Rdz 1,31). Jeżeli ludzie zauważyli, że od 25 grudnia zaczyna przybywać dnia, słońce świeci coraz dłużej, i mimo, że jeszcze długie miesiące zimy przed nimi, to światła jest coraz więcej, to nic dziwnego, że czcili ten dzień. I co za piękna symboliczna data dla Prawdziwej Światłości, Jezusa, na celebrację Jego urodzin.
Wykazywanie, że katolicyzm to pogańska religia, jak to robią czasem fundamentaliści chrześcijańscy i adwentyści, bo świętuje takie dni, jak 25. grudnia, czy niedzielę, „dzień słońca” zamiast szabatu, jest w najlepszym razie ignorancją, jeżeli nie żałosną próbą udowodnienia czegoś, co istnieje tylko w głowach wrogów Kościoła.
Oczywiście, że będziemy się zwracać w stronę Boga w dniach siewu i żniw, w dniach urodzin i śmierci świętych, w dniach naszych świąt wewnątrzrodzinnych. To nie jest żadne pogaństwo, skoro to prawdziwemu Bogu dziękujemy za dary od Niego otrzymane i Jego prosimy o łaski i błogosławieństwo. Nie jesteśmy aniołami. Mamy także ciało. Ciało, które jest „bardzo dobre”. Nie uciekajmy więc od świata materialnego i nie bójmy się podpatrywać natury, wielbiąc w niej odbicie Boga. Tak nas uczył św. Franciszek i nie ma w tym nic złego. A ja, gdy widzę rozgwieżdżone niebo w bezksiężycową i bezchmurną noc, na prerii w Montanie, to nie potrzebuję już innych dowodów na to, że Bóg istnieje. Pewnie to „pogański” dowód na Jego istnienie, ale mnie to wcale nie przeszkadza.
Jest jednak jeszcze jedna bardzo mocna przesłanka za „historycznością” daty 25. grudnia, ale o tym napiszę już w kolejnej notce.
Inne tematy w dziale Rozmaitości