(Na moim forum mamy niewielką dyskusję na temat końca świata w 2012 roku. W tym kontekście wyszła nam sprawa wielkości Wszechświata. Poniżej kilka moich refleksji na ten temat, będących odpowiedzią na czyjś wpis.)
Jeżeli myślisz, że Wszechświat jest olbrzymi, to pomyśl, jak olbrzymi i wspaniały musi być świat niewidzialny. Bóg stworzył "kosmitów". Nazywamy ich aniołami. Ale nie wiemy, jak wiele "zastępów" aniołów stworzył. Nie wiemy jak piękne i potężne jest "niebo", czy też ten świat, który dla nas jest teraz niedostępny.
Bóg jest Miłością, a miłość nie może być sama. Miłość kocha innych ludzi. Bóg stworzył ludzi i dał nam wyjątkową cechę, której nie mają nawet aniołowie: Dał nam wolną wolę i zdolność poznawania prawdy w czasie. Aniołowie mają wolną wolę, ale im raz objawiono prawdę i więcej się ich wola nie zmienia. Ich decyzje są trwałe, bo okoliczności je otaczające się nie zmieniają.
Człowiek inaczej: Uczy się całe życie, całe życie coś nowego poznaje, zmienia swoje decyzje, zaczyna wierzyć i traci tą wiarę. W tym sensie jesteśmy unikalni. Ale też nie widzę, z teologicznego punktu widzenia, powodu, dla którego miałoby być więcej takich stworzeń jak ludzie.
No bo… jeżeli Bóg jest Trójcą Świętą, jeżeli Syn Boży stał się człowiekiem, urodził się tu, na ziemi i teraz, po zmartwychwstaniu jest Człowiekiem w niebie, to jak odkupił innych "ludzi", czy kosmitów? Stawał się dla nich "zielonym ludzikiem"? A teraz, w niebie… to jakie ma Ciało? A jeżeli nie stawał się kosmitą, to jak ich zbawił?
Widzisz te trudności? A przecież rozwiązanie ich jest znacznie prostsze: Nie ma innych inteligentnych istot w materialnym świecie. Cały ten bezmiar wszechświata Bóg stworzył tylko dla nas. Rozrzutność? Jasne! Bóg jest rozrzutny. Gdy rozmnożył chleb, dwanaście koszy ułomków zostało. Bóg nie jest "liczykrupą" i dla Niego to nic stworzyć taki piękny wszechświat. Nie jest on ani trochę dla nas za duży.
Bóg nas kocha. Ja kocham moją żonę. Jakbym mógł, kupiłbym jej piękny brylant, by jej to okazać. Powiedzmy – jeden karat. Ale gdybym naprawdę mógł, gdybym mógł sobie "stworzyć" ten brylant dla niej, to byłby to wisior 50 karatów, do tego kolczyki po pięć karatów, pierścionek ze trzy karaty i… czy ja wiem co jeszcze? Skrzynia z brylantami zbyt dużymi, by je na sobie wieszać? A po co to wszystko? Praktycznego powodu nie ma żadnego, ale jest jeden bardzo irracjonalny: Miłość do mojej żony.
Taki irracjonalny powód miał Bóg. Nie stworzył nas w "klatce", w "akwarium", a przecież mógł. Ziemia mogła być jedyną materialną rzeczą na świecie. Mogła być wszechświatem. Ale Bóg stworzył niezmierny wszechświat, bo on jest Szaleńcem. Kocha nas jak szaleniec, szaloną miłością.
Ale jeszcze większym szaleństwem Boga jest to, że On sam wszedł w tę stworzoną przez siebie rzeczywistość i stał się jednym z nas. I jak popatrzymy na to z tej perspektywy, wszystko zaczyna nabierać innego wymiaru. Bóg Wszechmogący, Bóg Wspaniały staje się Dzieciątkiem, które nie ma pałacu… Nie ma pałacu?
Ma wspaniały pałac. Przez dziurę w dachu szopy, czy raczej przez otwór w ścianie jaskini, która była stajnią, w której Pan Wszechświata się narodził widać cały Wszechświat. Miliardy gwiazd. Cudowna dekoracja. Żaden pałac zbudowany ludzką ręką nie może się równać do tego, jaki pałac nam wszystkim stworzył Bóg. Pałac godny Jego samego. Nieskończony Bóg mieszkający w nie tylko w skromnej stajence, ale równocześnie w nieograniczonym Wszechświecie.
I choć, rzecz jasna. ten Wszechświat jest nieograniczony tylko z naszego punktu widzenia, bo dla Boga to ciągle jest "stajenka", to jednak majestat Wszechświata pozwala nam przynajmniej w ograniczony i niedoskonały sposób, zrozumieć majestat Boga. Jeżeli bowiem Bóg, jedynie dla nas, stwarza coś tak wspaniałego, to jak wspaniały jest On sam?
Nasi przodkowie oddawali cześć górom, potężnym drzewom, wielkim zwierzętom. Ilekroć jestem w Oregonie i widzę najwyższy szczyt tego stanu, Mount Hood, niemal staję się poganinem. Mam ochotę się pokłonić tej górze.

Ale zamiast tego oddaję pokłon Bogu, który takie cuda potrafił stworzyć. Jednak czymże jest jedna góra w porównaniu do majestatu Wszechświata? A czym jest majestat stworzenia w porównaniu do majestatu Stworzyciela? I patrząc na nasz Wszechświat z takiej perspektywy widzimy, a przynajmniej ja widzę, że wcale nie jest on ogromny.
Wszechświat jest w sam raz. Jest na tyle wspaniały, by nas zachwycić, by nam pokazać potęgę Boga, ale jest równocześnie niezwykle skromny w porównaniu do tego, co nas czeka w Królestwie Bożym. A zatem, choć nie mnie to oceniać, muszę stwierdzić, że "wszystko co uczynił, było bardzo dobre".