Trucker hiob Trucker hiob
377
BLOG

Znak w Kanie Galilejskiej

Trucker hiob Trucker hiob Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Cud w Kanie Galilejskiej. Dzisiejsza Ewangelia w Kościele Katolickim. Jakie znaczenie ma to wydarzenie? Dlaczego Jan opowiedział tę historię? I dlaczego nasz papież, dając nam nowe tajemnice różańcowe, poświęcił jedną z nich temu wydarzeniu?

 

Mogłoby się wydawać, że nie jest to aż tak ważne. To tylko 11 wersetów, na początku drugiego rozdziału Janowej Ewangelii. Co gorsze, pozornie mogłoby się wydawać, że niektóre fakty i stwierdzenia zawarte w tym opowiadaniu są, powiedzmy, kontrowersyjne. Może lepiej byłoby ich nie dotykać i przemilczeć. Na przykład to zdanie:

 

Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?

 

Wszystkie polskie przekłady Biblii, jakie posiadam, w taki sposób tłumaczą greckie słowo „gune”, aby przypadkiem nie wyszedł brak szacunku Jezusa w stosunku do Maryi. Wszystkie pięć polskich tłumaczeń: Tysiąclatka, Biblia Warszawska, Gdańska, Poznańska i NT księdza biskupa Kazimierza Romaniuka używają słowa „niewiasta”. Ale np. w tłumaczeniach angielskich zazwyczaj jest użyte słowo „woman”, w łacińskim przekładzie „mulier” i po prostu oznacza „kobietę”, w szczególności mężatkę. The Navarre Bible w swym komentarzu zauważa, że słowo to jest słowem formalnym, oficjalnym, coś w rodzaju angielskiego „madam”, ale nie zmienia to faktu, że, pozornie, nasz Zbawiciel nie odezwał się do swej Matki zbyt grzecznie.

 

Do tego jeszcze sprawa wina. Dlaczego wino? Wielu chrześcijan, zwłaszcza baptystów i innych „Evangelical Christian”, widząc, jak dużo zła wyrządza pijaństwo i pamiętając takie wersety jak ten: „ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego.” (1 Kor 6,10) w ogóle nie pije alkoholu, a w swych nabożeństwach zamiast wina stosują sok z winogron. Dlaczego więc Jezus właśnie taki znak wybrał na pierwszy ze swych cudów? O tym właśnie chciałbym tutaj opowiedzieć.

 

Święty Jan, pisząc swoją Ewangelię znał, moim zdaniem, Ewangelie synoptyczne. Przedstawił on sobie zupełnie inny cel i dlatego dużo rzeczy wyjaśnia i przedstawia wiele faktów nieznanych z Ewangelii synoptycznych. Jego opowieść jest pełna symboli i ukrytych znaczeń. Na przykład pokazuje on nam siedem cudów Jezusa, nazywając je „znakami” Tylko dwa z nich znamy z pozostałych Ewangelii, pięć z nich tylko on nam przedstawia. I liczba siedem ma na pewno znaczenie symboliczne. Oznacza pełnię, doskonałość. Nawiązuje do „przymierza” Boga z ludźmi.

 

Samo słowo „przymierze” w języku hebrajskim i słowo „siedem” są sobie pokrewne. Zaprzysiąc przymierze to tyle, co „zasiódemkować się”. Dlatego to właśnie różni nas od zwierząt. Bo przecież tak człowiek, jak zwierzęta, zostali stworzeni szóstego dnia. Ale tylko dla nas powstał dzień siódmy, dzień przymierza z Bogiem, dzień wielbienia Boga i dzień odpoczynku. Także Jan to widział i wskazuje nam na to w swej Ewangelii. Zarówno w pierwszym rozdziale, przez dobór słów, nakierowuje nas na początek Biblii, do Księgi Rodzaju, ale także zaczynając opowieść o weselu w Kanie pokazuje nam symboliczne znaczenie dnia, w którym się ono odbyło. Pokazuje, że tak, jak siódmego dnia Bóg Ojciec odpoczął, przeznaczając ten dzień na dzień przymierza z człowiekiem, tak siódmego dnia Jezus ukazał nam swoją chwałę, pokazując, że jest Bogiem i przygotowując nas do Nowego Przymierza.

 

W pierwszym rozdziale, werset 29, Jan mówi: „Nazajutrz zobaczył Jezusa…”. Wydarzenie, które tu opisuje, stało się więc drugiego dnia. Parę wersetów dalej, w 35. czytamy: „Nazajutrz Jan…”. Mamy zatem następny dzień. Już trzeci. W wersecie 43. Jan napisał: „Nazajutrz Jezus postanowił …”. To przeniosło akcję do dnia czwartego. A nas do rozdziału drugiego i początku opisu cudu w Kanie Galilejskiej. Rozdział drugi zaczyna się od słów: „Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej …”. Mamy więc cały tydzień. Śledząc uważnie przebieg akcji widzimy, że Jan wskazuje nam, że wesele zaczęło się siódmego dnia. Ale dlaczego nie napisał po prostu, że siódmego? Myślę, że dlatego, że nie bez znaczenia jest fakt, że było to także „trzeciego dnia”.

 

Jan pisze, że „ Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.” (6. werset). To sporo, jakieś 600 litrów. Ale nie to teraz jest dla nas ważne. Zajrzyjmy do ST na moment, żeby przypomnieć sobie w jaki sposób należało poddać się oczyszczaniu: „ I tak pokropi mąż czysty tego, który jest nieczysty, trzeciego i siódmego dnia, a w siódmym dniu będzie uwolniony od winy.[…]” (Lb 19,19a); „ […] Każdy z was, który kogoś zabił, każdy, który się dotknął zabitego, musi się oczyścić dnia trzeciego i siódmego, zarówno on, jak i jego jeńcy”. (Lb 31,19b). Proszę zwrócić uwagę na te cudowne „przypadki”, które wcale przypadkami nie są. Woda zamieniona w wino, a wino symbolizujące Krew naszego Zbawiciela. Krew, która nas oczyściła i dala nam życie wieczne, gdy nasz Zbawiciel „trzeciego dnia zmartwychwstał” (por. 1Kor 15,4 i inne). A symboliczna zapowiedź tego znaku była już w Księdze Wyjścia, gdy Mojżesz czynił inne znaki dla wyzwolenia swego ludu z niewoli: „Pan powiedział do Mojżesza: Mów do Aarona: Weź laskę swoją i wyciągnij rękę na wody Egiptu, na jego rzeki i na jego kanały, i na jego stawy, i na wszelkie jego zbiorowiska wód, a zamienią się w krew. I będzie krew w całej ziemi egipskiej, w naczyniach drewnianych i kamiennych.” (Wj 7,19)

 

Zamiana wody w krew to pierwszy „znak” jaki uczynił Mojżesz, tak, jak zamiana wody w wino była pierwszym znakiem uczynionym przez Jezusa. Zauważcie też, że nie tylko w Nilu zamienił on wodę w krew, ale i „w naczyniach drewnianych i kamiennych”. Mojżesz, rzecz jasna, jest archetypem Jezusa i jego postać tylko wskazuje na prawdziwego zbawiciela Izraela, którym jest właśnie Jezus. Wino, a więc sfermentowany sok z winogron, nawiasem mówiąc, jest w innym miejscu nazwane „krwią winogron”. I to akurat w wersecie zapowiadającym Mesjasza: „Przywiąże on swego osiołka w winnicy i źrebię ośle u winnych latorośli. W winie prać będzie swą odzież, i w krwi winogron – swą szatę.” (Rdz 49,11).

 

Inną ciekawostką jest fakt, że greckie słowo z Księgi Liczb mówiące o „pokropieniu” to „baptismoi”. To taka uwaga dla tych braci-chrześcijan, którzy twierdzą, że chrzest, (baptism), albo nie ma żadnego, poza symbolicznym, znaczenia, albo nawet jak ma, to musi się odbywać przez zanurzenie w wodzie, a nie polewanie, czy skrapianie. Księga liczb nam wyraźnie mówi, że skropienie wodą miało nie tylko znaczenie symboliczne, ale faktycznie oczyszczające. Konsekwencją tego, że ktoś nie poddał się oczyszczeniu było wykluczenie z ludu. Następny werset, 20. z 19. rozdziału Księgi Liczb mówi: „Lecz mąż, który stał się nieczysty, a nie dokonał aktu oczyszczenia, będzie wyłączony ze społeczności; zbezcześcił bowiem przybytek Pana. Nie został pokropiony wodą oczyszczenia, więc pozostaje nieczysty.”

 

Ale dlaczego nasz Pan zwrócił się do Maryi w ten pozornie niegrzeczny sposób, gdy Ona go poprosiła o pomoc? Oczywiście nie ma mowy tu o żadnej niegrzeczności czy braku szacunku. Wiemy, że Jezus nie popełnił żadnego grzechu i wypełnił Prawo w sposób doskonały. A Prawo nakazuje szacunek rodzicom. Jezus nawet w pewnym miejscu brak tego szacunku wytknął faryzeuszom: „Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. Wy zaś mówicie: Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem [złożonym w ofierze] jest to, co dla ciebie miało być wsparciem ode mnie, ten nie potrzebuje czcić swego ojca ni matki. I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże.” (Mt 15,4-6). Możemy więc być pewni, że On nigdy nie okazał braku szacunku Matce. Dlaczego więc nie powiedział do Niej „Matko”, lecz „kobieto”? I co z tym zdaniem: „Czyż to moja lub Twoja sprawa?”

 

Żeby to zrozumieć, musimy się cofnąć aż do Księgi Rodzaju. Tam, w trzecim rozdziale, werset 15, po grzechu naszych prarodziców, Bóg mówi do węża: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę.” Jezus nie używa słowa „niewiasta” zwracając się do Maryi przez brak szacunku. Używa go, żeby zwrócić uwagę na to, że Maryja jest nową Ewą, tak, jak On jest Nowym Adamem. Pokazuje On nam to tutaj po raz pierwszy i pokazuje nam to na Krzyżu, gdzie dając „umiłowanemu uczniowi” swą Matkę, nazywa ją ponownie „niewiastą”. Nie nazywa Maryi Matką, żeby zwrócić uwagę na symboliczne znaczenie tej sceny i nie nazywa Jana po imieniu, bo daje On swą Matkę każdemu z nas, każdemu, który jest „umiłowanym uczniem”.

 

Natomiast samo sformułowanie, które przetłumaczono w Tysiąclatce jako „Czyż to moja lub Twoja sprawa?” jest po prostu idiomem hebrajskim. Występuje w kilku innych miejscach w Starym i Nowym testamencie i możemy się z kontekstu tych zdań domyślić jego znaczenia. Występuje ono między innymi w 1Krl 19,20; Rdz 23,15, a w NT zdanie to: „ti emoi kai soi” lub „ti hmin kai soi” występuje pięciokrotnie. M. in. W Łk 8,28; Mt 8,29; Mk 1,24 i Mk 5,7.

 

Przyjrzyjmy się po kolei tym wersetom. W Księdze Królewskiej Elizeusz powołany przez Eliasza, prosi, żeby mógł pożegnać się z rodzicami. Eliasz zezwala mu na to. W Księdze Rodzaju Abraham dyskutuje z Efronem zakup miejsca na grób swej żony, Sary. Zdanie to, „ti emoi kai soi”, wypowiedziane przez Efrona, kończy ich dyskusję i Abraham przystaje na cenę zaoferowaną przez niego. W Ewangeliach tego idiomu używa duch nieczysty poddając się Jezusowi. Możemy zatem stwierdzić, że zdanie to nie sugeruje konfliktu, ale zgodę. Nie całkiem dobrowolną, ale sugeruje podporządkowanie tej strony, która wygłasza to zdanie. Coś w rodzaju: „Nie zrobiłbym tego, gdybyś mnie nie zapytał, i prawdę mówiąc wolałbym, żebyś mnie nie prosił, ale skoro już poprosiłeś, zgadzam się, bo nie bardzo mogę odmówić”. Takie znaczenie ma we wszystkich innych przypadkach w Biblii, takie musi mieć i w przypadku rozmowy Maryi z Jezusem. Widać tu wyraźnie rolę Maryi jako pośredniczki, podporządkowanie się jej przez Jezusa i spełnienie przez Niego Jej prośby. To właśnie znajomość znaczenia tego idiomu spowodowała, że po słowach Jezusa Maryja rzekła do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”

 

Warto zwrócić tu jeszcze uwagę na inną rzecz. Jan, pisząc o weselu w Kanie mówi, że Maryja była z Jezusem, ale nie wspomina Józefa. Tradycja Kościoła skłania się do tego, że on już nie żył wtedy. Moim zdaniem jest to bardzo prawdopodobne, jeżeli nie wprost konieczne, z teologicznego punktu widzenia. Jak pisałem w tekście „Maryja: Królowa i Pośredniczka”, Matka Jezusa była, i jest Królową-Matką. Tylko jako Królowa-Matka może „rozkazywać” Jezusowi. Jest On co prawda Jej synem, ale Ona wie, że jest On także Bogiem. Nie zapomniała przecież cudownych wydarzeń towarzyszących jej przez ostatnie 30 lat. Gdyby nie fakt, że znała Ona swą rolę Królowej-Matki, nie odważyłaby się chyba na pośrednictwo w sprawie wina. Tu, w Kanie, Jezus pierwszy raz objawia swą Boskość: „Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.” (werset 11). Ale żeby On mógł zostać Królem, żeby jemu należało się to stanowisko, Syna Dawida, to Jego ojciec, święty Józef, musiał już odejść z tego świata. Bo przecież to właśnie przez Józefa Jezus dziedziczył prawo do tronu Izraela. I nie ma znaczenia, że Józef nie był biologicznym tatą Jezusa. Chodzi tu o wypełnienie Prawa, a według Prawa także przez adopcję, przez legalnego opiekuna nabierało się praw do tronu.

 

Kolejna uwaga, która się nasuwa, to fakt, że Jan, człowiek, który się zaopiekował Maryją po odejściu Jezusa i zabrał ją do swego domu, w całej swej Ewangelii zamieszcza tylko dwa zdania, które Ona powiedziała. Jedno to prośba do Syna, Jej rola pośrednicza, prośba, której Jezus nie odmówił, drugie to: „[…]Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.” (J 2,5b). To ma kolosalne znaczenie i to zdanie Maryi pokazuje nam, na czym ma polegać nasza z Nią relacja. Ona zawsze wskazuje na Syna, zawsze nas do Niego prowadzi i zawsze nam przypomina: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.

 

Jeżeli ktokolwiek z nas stawia Maryję ponad Jezusa, czy na równi z Nim, nie tylko wyrządza sobie krzywdę, ale zasmuca samą Maryję. Ona ma tylko jeden cel- zaprowadzić nas do swego Syna. Tylko jedną prośbę do nas: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Ja sam oddałem Jej swoje całe życie. Sam co dzień odmawiam za świętym Bernardem, świętym Ludwikiem de Montford, świętym Maksymilianem, kardynałem Wyszyńskim i Janem Pawłem II: Totus Tuus ego sum et omnia mea Tua sunt. Cały Twój jestem i wszystko moje do Ciebie należy. Ale robię to tylko dlatego, że wiem, że przez Nią, przez Maryję droga do Jezusa jest najkrótsza, najszybsza i najbezpieczniejsza. Dlaczego? Bo to on sam nam powiedział, dając nam Ją jako naszą Matkę, na Krzyżu. A któraż matka nie zrobi wszystkiego dla dobra swego dziecka? Która go nie obroni przed złem? A jakie jest zło większe, niż szatan? To on nas chce doprowadzić do potępienia, do opuszczenia Jezusa. I to pod Jej opieką będziemy najbezpieczniejsi.

 

Inna księga napisana przez Jana, Apokalipsa, też nam mówi, że, jeżeli przestrzegamy przykazań Bożych, jesteśmy dziećmi Maryi: „I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa”. (Ap 12,17) Z księgi tej też dowiadujemy się, kto odniósł końcowe zwycięstwo w walce o dusze. Nie musimy się więc obawiać. Oddając się Maryi i pod Jej opieką idąc do Jezusa na pewno mamy zapewnioną spokojną przyszłość, zapewnione miejsce przy boku Jezusa w niebie. A do tych, którzy twierdzą: „Ja mam Jezusa, nie potrzebuję nikogo, ani Maryi, ani świętych, oni są tylko niepotrzebną przeszkodą w kontakcie z Jezusem” mam pytanie: Potrzebujecie Biblii, prawda? Pastora, czy kapłana? Kogoś, kto wam o Jezusie opowie, kto do niego zaprowadzi? I to kogoś, kto pokaże wam prawdziwego Jezusa? Mahometanie, buddyści, Świadkowie Jehowy, Mormoni, oni wszyscy wierzą w jakiegoś Jezusa, ale nie jest to Jezus będący prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. A kto nas lepiej zaprowadzi do prawdziwego Jezusa, jak nie Jego Matka?

 

Matko Jezusa i nasza Królowo i mamo, módl się za nami!

Nazywam się Piotr Jaskiernia, mam 61 lat i od wielu lat mieszkam w Stanach. Z zawodu jestem "truckerem", kierowcą. Moim hobby jest apologetyka, a moją pasją nowa ewangelizacja. Zawsze szukam nowych dróg, by dotrzeć z Dobrą Nowiną do kolejnych osób, stąd moja obecność tutaj. AUDYCJE RADIOWE, PROGRAMY TV I ARTYKUŁY PRASOWE Z MOIM UDZIAŁEM: KLIK Moje FORUM: www.katolik.us Zapraszam. Kontakt.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości