Dziś dla odmiany będzie "gadane", zamiast "pisanego". Ale "pisane" też było, więc dla tych, którzy mnie wizualnie nie trawią, jest także jakiś felieton. Zresztą jak ktoś ma pretensje, to proszę je zanieść do pana Tomasza Terlikowskiego, bo to "przez niego" siedzę po nocach nagrywając swoje przemyślenia, zamiast spać. Pan Terlikowski ostatnio przeprasza, ale ja przepraszał nikogo nie będę.
Uważam, że każdy, kto może posiadać więcej dzieci, a ma tylko jedno, lub dwa, lub nie ma żadnego, postępuje nie tylko samolubnie, ale wręcz nie jest prawdziwym patriotą. I nie oskarżam tu nikogo. Sam mam tylko dwoje, choć nie całkiem z mojego wyboru. Wiem też, że nie każda rodzina po prostu zdaje sobie sprawę z tego, jak niesamowicie ważne jest, by te dzieci mieć. Dlatego też poniżej kilka moich przemyśleń na temat mitu o rzekomym przeludnieniu. A nawet więcej – o tragedii, jaką jest "kontrola populacji".
A to już nie moje filmy, ale za to niezwykle pouczające. Pierwszy o realnym zagrożeniu upadkiem naszej calej cywilizacji chrześcijańskiej, drugi o micie przeludnienia:
I na koniec jeszcze jeden film, który co prawda nie ma wiele wspólnego z narodzinami, ale ma wiele wspólnego z "kontrolą wzrostu populacji". czyli co nas wkrótce czeka w Ameryce, dzieki naszemu "zbawicielowi", miłościwie nam panującemu Obamie Wielkiemu:
Dwa ostatnie filmy wyprodukował Polulation Research Institute, www.pop.org, który założył Steven Mosher, były student Stanford University i ojciec dziewiątki dzieciaków, o którym wspominałem na moim filmie i pisalem TUTAJ.
Zapraszam także do przypomnienia sobie innego felietonu, gdzie pisałem o tym, jak zwyciężyć świat.
Inne tematy w dziale Rozmaitości