Histmag Histmag
637
BLOG

Historia jest dla mnie radością - wywiad z ojcem Leonem Knabitem

Histmag Histmag Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

Jak wygląda kolacja wigilijna u benedyktynów z Tyńca? Czy tradycja jest ważna w życiu Kościoła? Czy katolik powinien znać historię swojego Kościoła? Na te pytania, w rozmowie z Sebastianem Adamkiewiczem i Michaelem Morysem-Twarowskim, odpowiedział ojciec Leon Knabit.

Histmag: Ojcze, co benedyktyni jedzą na kolację wigilijną? Czy bardzo różni się ona od tej jedzonej w naszych domach?

o. Leon Knabit: Różni się tym samym czym różni się normalna kolacja benedyktyńska od zwyczajnej kolacji domowej. U nas zasiada przy niej 40 osób, więc siłą faktu wygląda to inaczej niż kiedy przy stole jest parę osób. Oczywiście dzięki temu, że nasza reguła przewiduje stałość miejsca (całe życie podlegamy na ogół pod jeden klasztor), tworzy się rodzinna atmosfera – ciepła i serdeczna. Tak więc, jak w każdej porządnej rodzinie, czyta się na początek Pismo Święte, przełożony składa – niczym dobry tata – wszystkim życzenia, potem składamy je sobie nawzajem. Śpiewamy kolędy, a potem udajemy się na drobną drzemkę, żeby do Pasterki „przetrzeźwieć”.

Mieszka ojciec w klasztorze tynieckim 52 lata. Czy tradycje wigilijne w Tyńcu zmieniają się, wraz z dołączaniem do wspólnoty nowych braci, czy są stałe?

Można powiedzieć, że zmieniają się tylko „ramki”, ale istota pozostaje ta sama. Kiedyś np. Ewangelię czytał diakon, albo kapłan, dzisiaj czytać może ją ktokolwiek, nawet świeccy. Pamiętam, że jak zaczynałem swój pobyt w klasztorze przeor składał najpierw życzenia opatowi, a później dopiero opat całej wspólnocie. Dziś jest to uproszczone tylko do życzeń przeora. Podobnie jest z uczestnikami wigilii. Kiedyś uczestniczyli w niej tylko zakonnicy, dzisiaj na okres świąt refektarz jest otwierany i mogą w niej uczestniczyć zaproszeni świeccy goście, także kobiety.

O. Leon Knabit - benedyktyn, były przeor opactwa w Tyńcu. Duszpasterz dzieci i młodzieży. Autor wielu programów telewizyjnych oraz książek o tematyce religijnej.

Nie odpowiedział nam ojciec na pytanie co jada się na kolację wigilijną u benedyktynów.

To zależy od tego kto jest w kuchni. Kiedyś gotowali mnisi, później siostry zakonne, dzisiaj mamy osobę świecką. Zmienia się jednak niewiele, może oprócz jakości i smaku. Obowiązkowo musi być barszczyk, kompot z suszu, bywa też kutia, karp w galarecie, karp smażony itd. Pod tym kątem niewiele różni się ona od typowej domowej wigilii.

A jak ojciec wspomina swoją pierwszą wigilię w zakonie?

Bardzo serdecznie. Niezmiernie tęskniłem za zakonem.

Nie było żadnej tęsknoty za domem?

Nie. Zostawiłem wigilię w domu, żeby przyjechać do Tyńca. Rodzina zorganizowała więc kolację 23 grudnia, żebym dzień później mógł wrócić do zgromadzenia.

Ksiądz Adam Boniecki w jednym z Tygodników opisał swoje najsmutniejsze święta, spędzone zagranicą, na poddaszu małego domu. A jak wyglądało ojca najmniej przyjemne Boże Narodzenie?

Moje najsmutniejsze święta były w 1942 roku, kiedy Niemcy aresztowali tatę. W czasie wigilii siedział w więzieniu, a my przeczuwaliśmy co może się z nim stać. W ostatni dzień roku mój ojciec został rozstrzelany. Kolacja wigilijna odbywała się w atmosferze niepokoju o to co może się stać. Później jednak świętość dnia przykryła ból wtedy odczuwany. Niestety jest tak, że są ludzie, którzy przeżywają smutne święta. Warto wtedy pamiętać o modlitwie za tych, których smutków ten dzień przykryć nie potrafi.

Mówiliśmy wcześniej wiele o tradycjach, często pochodzenia pogańskiego. Czy według ojca nie przysłaniają one samej istoty świąt?

To zależy od ludzi. Jeśli przeżywają głęboko swoją wiarę wtedy tradycja jest pewną ramą, w której się poruszają. Zawiera jednak wyraźną treść, że Bóg stał się człowiekiem, podniósł rangę człowieczeństwa do niebywałej wartości i dał powód do wielkiej radości. Jeśli bowiem wierzymy, że przez Chrystusa wszczepiamy się w nieśmiertelność – i tym głównie żyjemy – no to cieszmy się tym co jest tradycją – kolędami, żłóbkiem, prezentami, zakupami – ale nadajemy temu właściwy wymiar i miejsce. Oczywiście są i tacy dla których duchowa strona świąt nie ma żadnego znaczenia, dlatego proporcje sposobu przeżywania Bożego Narodzenia zależą w dużej mierze od jakości wiary.

Czy tradycja jest wobec tego ważna dla życia Kościoła?

Jest bardzo ważna. Mówi się przecież, że źródłami Objawienia jest Pismo Święte i Tradycja. Naszą wiarę kształtuje więc to co pozostawił po sobie sam Chrystus – jego czyny i słowa – oraz to co później było dobre wśród ludzi. Obecnie wiele episkopatów zwraca uwagę na tzw. obrzędowość ludową. Co prawda często wywodzi się ona jeszcze od obyczajów pogańskich, ale jeśli nauczy się ludzi czym było wcielenie i kim dla nich jest Bóg, to wtedy jest piękną oprawą, która pomaga przeżyć prawdy wiary.

Opactwo w Tyńcu założone w 1044 roku (fot. Jerzy Strzelecki, na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0)

W jaki więc sposób obyczaje świeckie nabierają znaczenia religijnego?

Dla ludzi niewierzących nigdy ich nie nabierają. Cóż bowiem dla niewierzącego oznacza Boże Narodzenie? Nic, oprócz zbioru bajek o kimś kto się kiedyś urodził w żłobie. Dla ludzi wierzących natomiast, poprzez pewne uproszczenia, pomagają lepiej wyjaśnić różne aspekty wiary. Na przykład choinka. Kiedyś w Polsce był to snop ustawiony w rogu izby – znak obfitości i darów bożych. Później przyjęła się pięknie przystrojona choinka, której znaczenie było podobne. Katolicyzm więc, poprzez mądrą inkulturację, polegającą na tym, że nie niszczono tego co było w tradycji, próbuje znaleźć w starych obyczajach sens Objawienia. Samo święto Bożego Narodzenia przypada przecież w dawne pogańskie święto Słońca Niezwyciężonego, a dla nas chrześcijan Chrystus jest tym wschodzącym, niezwyciężonym słońcem.

Czy katolik powinien znać historię Kościoła?

Powinien, ale rzecz jasna według swoich możliwości. Nie możemy zwyczajnej babci wtłaczać wszystkich nazw i dat, bo nie miałoby to sensu. Tym nie mniej znajomość historii Kościoła pomaga, bo człowiek mniej przejmuje się tym, że tyle się w życiu Kościoła załamało. Znając historię można powiedzieć, że jest on w ciągu bezustannego kryzysu, co nie oznacza, że się skończył, ani że się skończy. Już nasz „praojciec” Marks powiedział, że walka jest naszym szczęściem. Przezwyciężanie kryzysów i konfrontacja swojej wiary z otaczającym światem służy ugruntowaniu swojej miłości do Boga.

Zresztą dla benedyktynów historia jest szalenie istotna. Często wracamy do dawnych czasów, żeby zrozumieć to co dzieje się dzisiaj. Pomaga to czasem ustawić swoje życie, misję klasztoru i wspólnot.

A czym dla ojca jest historia?

Dla mnie jest radością i nauką. Radością dlatego bo czuję, że w jej tworzeniu uczestniczę, a przecież w Tyńcu siedzę już 52 rok, więc jestem częścią jego dziejów. Czy to nie jest powód do wielkiej radości?

Dziękujemy za rozmowę.

Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników, życząc radosnych i spokojnych świąt.

Zobacz też:

Święta Bożego Narodzenia z Histmag.org

Przedruk za: histmag.org/

 

Wesprzyj nas: histmag.org/

Histmag
O mnie Histmag

Prezentujemy najciekawsze informacje i wieści ze świata historii, opublikowane na łamach portalu historycznego "Histmag.org" - histmag.org. UWAGA - NIE PUBLIKUJEMY INFORMACJI Z INNYCH ŹRÓDEŁ. Autorów zainteresowanych współpracą, prosimy o przesłanie nam informacji wg wzoru z: http://histmag.org/?id=213

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura