Horatius Horatius
658
BLOG

Nacjonalizm musi odejść

Horatius Horatius Polityka Obserwuj notkę 9

Wizyta Cyryla I w Polsce wywołała więcej komentarzy niż można by się spodziewać po laicyzującym się rzekomo kraju, gdzie Kościół katolicki powoli traci wiernych. Od lewicy, do prawicy – wszyscy mówią tylko o akcie pojednania. Najbardziej interesujące jest, że porozumienie ponad podziałami wywołało… Podziały. Na łonie polskiej prawicy.

 
Nikt nie jest obojętny wobec wizyty patriarchy moskiewskiego w Polsce. Komentarze po lewej stronie naszych rodzimy ideowo-politycznych podziałów są do przewidzenia. Oczywiście początkowo popłynęły słowa cukierkowego uwielbienia w stylu peace & love, ale później antyreligijne ostrza gilotyn poszły w ruch. Jedni piórem Adama Michnika bronią niewinnych ateistów, którzy od zawsze pałają przecież gorącą miłością do wszelkiego rodzaju systemów religijnych. Inni, jak Leszek Miller, narzekają, że nie służy do dialogowi między Kościołem a światem laickim, czyli nie sprawia, że religia kapituluje przed ateizmem. Lewica kawiorowa, w postaci Krytyki Politycznej, raczy nie dostrzegać tak błahej sprawy i koncentruje się całkowicie na gloryfikowaniu Pussy Riot.
 
Za to na prawicy wojna! Prawi ścierają się z prawymi. Cyrylowi oberwało się w każdy możliwy sposób. Jest więc kolejno: agentem obcych służb, postkomunistą, sługusem Putina, V kolumną rosyjską w Polsce, religijnym koniem trojańskim i sposobem na zabicie pamięci o katastrofie smoleńskiej. Właściwie nie nazwano go tylko Żydem i masonem, co mnie akurat dziwi. Ponadto patriarcha przyjechał do Polski tylko po to, żeby uniknąć kontrowersyjnego procesu punkowej grupy Pussy Riot, która zbezcześciła prawosławną świątynię. Jednym słowem agent, komuch i tchórz. Standardowy katalog prawicowych obelg. Nie da się zaprzeczyć, że cerkiew jest bardzo upolityczniona, co wydaje się być wręcz cechą kulturową Rosji. Powiązania duchownego ze służbami specjalnymi też są niewątpliwe i, w sumie, nie mogą dziwić. Tylko szkoda patrzeć, jak rykoszetem dostaje także polski Kościół katolicki. No bo przecież wchodzi w konszachty z takim czarnym charakterem… A tak silne deprecjonowanie Cyryla I podkopuje też samą ideę porozumienia między katolicyzmem a prawosławiem, co jest dla naszego episkopatu niezwykle ważne. Sam ten projekt został przez część prawicy uznany za nierealny i szkodzący naszym interesom.
 
Najbardziej zdumiewa mnie katalog potępiających osobę patriarchy i pojednawczego pomysłu. Otwiera go oczywiście najbardziej zaangażowany politycznie ksiądz (zaraz po ojcu Rydzyku i ks. Sowie), czyli Tadeusz Isakowicz-Zaleski. W sumie nie wywołało to mojego zdziwienia, bo ta postać jest chyba najbardziej niepokornym księdzem w Polsce, co czasem się akurat Kościołowi przydaje. (A czasem nie.) Zaraz po nim w wielki dzwon uderzył również Jan Pospieszalski, który od dawna szczycie się swoją katolickością, a nawet bywa gościem Przystanku Jezus. Portal Niezalezna.pl, na którym nietrudno znaleźć czołobitne teksty względem Kościoła, pisze o wizycie niemal wyłącznie źle. Ostro po bandzie pojechał też Krzysztof Kłopotowski. Ale to jeszcze nic. Na Fronda.pl bloger o nicku Gadający Grzyb doszukuje się nawet w pomyśle katolicko-prawosławnego pojednania jakiegoś watykańskiego spisku, który uderza w nasze narodowe interesy.
 
Oczywiście nie brak też bardziej wyważonego tonu. Portal Fronda.pl stanął murem za episkopatem nie uciekając jednak od krytyki samego Cyryla. Prawica.net też generalnie przyjęła pojednanie bardzo dobrze. W umiarkowany sposób wypowiadał się Marek Jurek, który jak zwykle opowiedział się całkowicie za linią Kościoła, choć nie ukrywał swojego sceptycyzmu. (Co nie przeszkodziło Wprost.pl przeinaczyć jego słów w krzykliwym nagłówku.) Ogień z wodą próbował też pogodzić Antoni Macierewicz, którego wysiłki zmierzały wyraźnie w stronę złagodzenia tonu posmoleńskich aktywistów. Ogólnie PiS podszedł do pomysłu przesłania (delikatnie mówiąc) sceptycznie, a Solidarna Polska nie omieszkała tego wykorzystać przeciwko niemu zajmując przeciwstawne stanowisko. Cyryla pokochał wręcz portal Konserwatyzm.pl (który powinien się chyba nazywać Endokomuna.pl…), gdzie wszystko, co prorosyjskie natychmiast zyskuje rangę dogmatu. Jak widać wiele środowisk wsparło linię katolickich hierarchów… A jednak krytyce wizyty Cyryla (albo krytyce krytyki) prawicowe portale poświęciły bardzo dużo miejsca.
 
A może przesadzam? Może wcale nic nie pękło? Może wszystko jest ok? Skoro z dnia na dzień środowiska prawicowe tak nagle się podzieliły, to widać nie. Co prawda polska prawica kontynuuje jedynie te niechlubne tradycje polskiej szlachty (lekceważąc te pozytywne) i uwielbia dzielić się na partie i partyjki, ale skoro różni nas tak niebagatelna sprawa, to widać może to być zarzewie realnego sporu. Zwłaszcza, że bynajmniej nie łączy nas wcale autorytet Kościoła katolickiego, jak było do tej pory.
 
Co jest powodem tego rozłamu? Częściowo zasada „byle inaczej niż Wyborcza”. Skoro środowiska liberalno-lewicowe poparły tą ideę, to jasne było, że w myśl hasła „oni kłamią!” „nasi” musieli się przesunąć na drugi biegun. Najważniejsze wydają się jednak antyrosyjskie uprzedzenia i polityczny kontekst. Należy przyznać, że w obecnej sytuacji politycznej antyrosyjskie sympatie naszej prawicy są jak najbardziej uzasadnione, zwłaszcza po katastrofie smoleńskiej, kiedy Rosja pokazała dość wyraźnie ile dla niej znaczymy. Z drugiej strony przyćmiło to religijny sens wizyty, który jest jej właściwym i jedynym celem. Cerkiew prawosławna jest zagrożona przez pełzającą laicyzację Rosji nie mniej niż nasz Kościół, co sprawia, że porozumienie między katolikami a prawosławnymi nabiera wyraźnych cech sojuszu obronnego przeciwko wspólnemu wrogowi. I tak należy odczytywać istotę zawartego porozumienia. W naszym do bólu spolityzowanym światopoglądzie nie do końca się to mieści. A już zwłaszcza w oczach osób, które polityką oddychają jak powietrzem. Aspekt religijny przysłoniła też perspektywa narodowa i wiekowy antagonizm polsko-rosyjski. A przecież miało być to raczej porozumienie między religiami niż narodami czy państwami. Zwłaszcza, że nawet dziecko wie, że nie pójdą za tym żadne działania polityczne. Upolitycznienie zawsze szkodziło religii. Jak widać, dzisiaj krytyka polsko-rosyjskiego pojednania religijnego przez zadeklarowanych katolików (sic!) szkodzi tej idei i przyczyni się do jej deprecjonowania w przyszłości. A tym samym zaszkodzi samemu Kościołowi.
 
Wydaje mi się, że śmiało można doszukiwać się w tym wypadku jeszcze jednej przyczyny. Wydaje się, że dla wielu prawicowców katastrofa smoleńska, czy bieżąca polityka (nawet określana jako interes narodowy czy racja stanu) jest ważniejsza od Kościoła. Skoro polityka, czy naród, są stawiane są wyżej w hierarchii wartości niż religia, to odpowiednim terminem dla tej postawy jest nacjonalizm. Dla konserwatysty (a tak określa się dziś większość środowisk tradycjonalistycznej prawicy) podobne zachowania są nie do przyjęcia. Warto więc się zastanowić, czy część naszych szeregów nie jest czasem po prostu postnacjonalistyczna. A później oddzielić ziarno od plew. Bieżąca sytuacja jest tak naprawdę próbą jakości naszej myśli konserwatywnej, która na co dzień jest z myślą Kościoła blisko związana. Jeśli jednak episkopat będzie dalej postępował nie po myśli naszych prawicowców, to możemy spodziewać się takich sytuacji więcej i, nie ukrywajmy, ostrze krytyki może być w przyszłości o wiele ostrzejsze.
 
Horatius
O mnie Horatius

Najlepiej przekonać się jakie mam poglądy czytając moje teksty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka