Jakub Zalepa Jakub Zalepa
439
BLOG

Wielkie rzeczy

Jakub Zalepa Jakub Zalepa Badania i rozwój Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Gdy pomyślimy “maszyna”, natychmiast przed oczami pojawia się nam plątanina rur, kabli, przewodów lub kółek. Jeżeli dodatkowo ta maszyna miałaby robić coś ważnego, to koniecznie musi być duża. Dowodem na to są całe setki filmów, zwłaszcza z gatunku science-fiction, w których wizje maszyn raczej nie koncentrują się na wykonywanych przez nie funkcjach, lecz prawie zawsze przedstawiające imponujące gadżety. Klinicznym przypadkiem są “Gwiezdne wojny”, gdzie mamy statki kosmiczne wielkości całych planet. Statki obcych obowiązkowo muszą być duże jak choćby w “Dystrykcie 9”, a przecież żaden z niego blockbuster. Nawet w nieco niszowym, rosyjskim “Przyciąganiu” Fiodora Bondarczuka co prawda obcy jest niekanonicznie przedstawiony, ale maszyna, którą przybył już tak. Wygląda mniej więcej tak, jak się tego spodziewamy. Kosmiczny Cadillac z lat pięćdziesiątych XX wieku. Czemu właściwie wyobrażamy sobie zaawansowaną technikę przyszłości (w końcu obcy z naszego punktu widzenia to jakby tacy my w przyszłości) jako produkującą “wielkie rzeczy”?

Właściwie takie spojrzenie jest sprzeczne z naszym współczesnym doświadczeniem. Najważniejszy wynalazek naszej najnowszej cywilizacji, komputery i sieci komputerowe, przeczą takiemu stereotypowi. Może i początkowo były wielkie, ale te czasy dawno minęły i obecnie, chociaż są najbardziej złożonymi maszynami, jakie zbudowała ludzkość, to jednocześnie też są najmniejszymi. Miniaturyzacja i oszczędność energii są widoczne we wszystkich gałęziach gospodarki. Najmniej może w przemyśle kosmicznym, ale przecież nawet tam dotarły laptopy i telefony komórkowe, często zastępując część sprzętu komputerowego, zwalniając dużo przestrzeni na pokładach statków kosmicznych.

Jest bardzo wątpliwe, żeby ten kierunek się w przyszłości zmienił. Przeciwnie, przez cały czas szukamy rozwiązań możliwie energooszczędnych. Technika staje się coraz bardziej “dyskretna”, zminiaturyzowana. Można więc powiedzieć, że z czasem energia potrzebna do przetwarzania materii i informacji, której używamy staje się coraz mniejsza w przeliczeniu na jednostkę. Same urządzenia techniczne stają się coraz mniejsze, o ile tylko to jest możliwe.

Cała logika techniki zresztą zmierza właśnie w tym kierunku. Najdoskonalsze rozwiązania to rozwiązania najprostsze. Są doskonałe zresztą nie tylko z punktu widzenia pewnej estetyki, ale przede wszystkim lepsze w realizacji swej funkcji. Urządzenia prostsze to przede wszystkim urządzenia nie psujące się lub w każdym razie mniej podatne na awarie. 

Wydaje się więc, że jest zupełnie odwrotnie niż na co dzień przewidujemy. Im bardziej zaawansowana technika, im bardziej zaawansowana cywilizacja, tym mniej zużywa energii i tym mniejsze wytwarza artefakty techniczne. Oczywiście zawsze będą pewne wyjątki potwierdzające regułę, jak na przykład Wielki Zderzacz Hadronów.

Kiedy weźmie się pod uwagę takie rozumowanie, to nasze poszukiwania obcych cywilizacji wydają się pozostawać pod ogromnym wpływem “wysokoenergetycznego” stereotypu “wielkich rzeczy”. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przecież pewne rzeczy, jak na przykład statki morskie lub kosmiczne, muszą być duże. Podobnie duże powinny być konstrukcje obcych, bardziej rozwiniętych od nas cywilizacji. Stąd teorie na temat otoczenia gwiazdy KIC 8462852, zwanej też pieszczotliwie “Tabby”. Racja, jednak tylko do pewnego stopnia. Otóż takie rozumowanie ma sens tylko w ramach pewnego pomysłu na transport czy w ogóle “technikę zrobienia danej rzeczy”. Subtelniejsze rozwiązanie techniczne jest raczej zawsze możliwe i zależy tylko od znajomości praw natury. Jeżeli więc odrzucimy pewne nasze z góry przyjęte założenia, to sprawa przestaje być taka pewna. Rzeczywistość zresztą naszych założeń nie potwierdza. W okienkach naszych teleskopów nie widujemy przecież żadnych wielkich struktur “podejrzanych” o sztuczne pochodzenie. “Tabby” jest zupełnym wyjątkiem i zresztą nietrudno znaleźć bardziej prozaiczne wytłumaczenie dla specyficznego zachowania tej gwiazdy niż “zabudowa jej otoczenia”.

My jednak wciąż pozostajemy pod urokiem ogromnych budowli i wielkich mocy. Od dziesięcioleci przeszukujemy niebo w poszukiwaniu świetlnych lub radiowych sygnałów od innych istot niż ludzie. Wiemy jednak wszyscy, nie trzeba do tego być naukowcem, jak wielka energia byłaby łącznie potrzebna do utrzymania odpowiednio silnego sygnału przez wystarczająco długi czas. Jaki jest sens przetwarzać taką energię na sygnał, który właściwie powinien być wysyłany we wszystkich kierunkach, bo przecież nie wiemy, dokąd właściwie trzeba skierować anteny. Innymi słowy obca, bardziej zaawansowana od nas cywilizacja, jeżeli ma głowy na karkach, to już dawno zrozumiała, że droga do wysokiej techniki prawdopodobnie nie prowadzi przez wysokie energie. Możliwe, że wyjątkiem jest badanie cząstek elementarnych i początków Wszechświata, ale i tu nie ma pewności, w końcu wszystko zależy od pomysłu i podejścia. Choćby superkomputery wielokrotnie wolniejsze od naszych komórek jeszcze zupełnie niedawno potrzebowały zasilania z całych elektrowni.

Ten artykuł jest przykładem takiego podejścia. Ciekawe, że jego autorem jest Seth Shostak, w końcu naukowiec, podobno najstarszy astronom pracujący dla SETI. Jego dość jednak wątpliwe poglądy wyrażone w tym artykule świadczą jak bardzo instytucje naukowe uzależnione są od finansowania. Jest mało prawdopodobne, że Seth Shostak nie ma tych samych refleksji co ja. Jednak zapewne stara się przedstawiać sprawy w sposób zrozumiały dla tych, którzy dają pieniądze na badania w paśmie radiowym. Jednak taki nasłuch będzie prawdopodobnie bezskuteczny i nietrudno to wykazać.

Wydaje się, że powinniśmy równolegle, lub nawet z większą energią, zająć się opracowaniem pewnego modelu lub modeli obcych cywilizacji, uwzględniając różne stopnie zaawansowania rozwoju i podobieństwa do naszego sposobu myślenia. Dopiero na takiej podstawie można byłoby się zastanawiać nad formą kontaktu, a przede wszystkim kierunkiem geograficznym spodziewanego spotkania trzeciego stopnia.

Pamiętajmy jednak, że cała kwestia osławionego “kontaktu” również jest naszym romantycznym założeniem. Skoro przewidujemy istnienie cywilizacji wyżej rozwiniętych od nas pod każdym względem - i obecnie nawet skłaniamy się do myślenia, że jest ich więcej niż jedna - to czemu zakładamy jednocześnie, że jej rozeznanie we wszechświecie jest praktycznie takie samo jak nasze, czyli niezbyt dokładne? Wydaje się bowiem, że obce cywilizacje, przewyższając nas znacznie technicznie, powinny dysponować również znacznie lepszym od nas rozeznaniem. Może więc nasze przewidywania co do kontaktu nie sprawdzają się, bo po prostu wiedzą o nas i znają nas, a przynajmniej na razie nie są zainteresowani, więc nie podnoszą słuchawki? To dużo wygodniejsze niż zawsze kłopotliwe współżycie, zwłaszcza że nasze kino, przedstawiające ich jako krwiożercze bestie, raczej nie zachęca do kontaktu.




Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie