WZLOT I UPADEK LUDWIGA ERHARDA
Minęła 60. rocznica zapoczątkowania tzw. niemieckiego cudu gospodarczego, czyli reform prawdziwie wolnorynkowych. Ich owoce właśnie kończy przejadać pokolenie rozpieszczone państwowym socjalem. Przypomnijmy więc sobie skąd się biorą gospodarcze cuda...
Cud, który nie był cudem
Odbudowę Republiki Federalnej Niemiec po drugiej wojnie światowej nazwano "niemieckim cudem gospodarczym". Jej powodzenie jest w znacznej mierze skutkiem energii, odwagi i determinacji jednego człowieka - profesora Ludwiga Erharda. Nie lubił określenia "cud gospodarczy". Kiedy tylko mógł, tłumaczył, że nie był to żaden cud, tylko skutek dobrze przemyślanej decyzji, którą konsekwentnie realizowano. Nie do końca się z tym zgadzam.
Gospodarka wolnorynkowa musiała przynieść Niemcom rozwój i dobrobyt, ale to, że Erhardowi udało się ją wprowadzić, wbrew woli swoich rodaków, wbrew obowiązującemu prawu i - co ważniejsze - wbrew stanowisku alianckich władz okupacyjnych, naprawdę graniczy z cudem.
Niemiecka tradycja
Niewiele jest krajów, w których socjalizm jest tak głęboko zakorzeniony w sercach i umysłach ludzi, jak w Niemczech. To przecież stamtąd pochodzili Marks i Engels. Bardzo silne były tam partie socjalistyczne obiecujące ludziom, że państwo może i powinno rozwiązać wszystkie ich problemy. Wielu Niemców wierzyło w to i nadal wierzy. Dlatego właśnie niemiecki kanclerz Otto von Bismarck uznał, że aby zapobiec rewolucji, trzeba wprowadzić znaczną część postulowanych przez socjalistów reform, a przede wszystkim ubezpieczenia społeczne.
W roku 1883 - jako pierwszy kraj na świecie - Niemcy wprowadziły obowiązkowe ubezpieczenia chorobowe i wypadkowe. W roku 1890, również jako pierwsze w świecie, wprowadziły obowiązkowe ubezpieczenia emerytalne dla robotników. Utworzono system, w którym pracujący utrzymywali emerytów. W czasach, gdy rodziło się dużo dzieci, rzeczywiście zabezpieczał on robotników przed nędzą w starości. Płacący składkę emerytalną miał też oczywiście mniejszą szansę, by dorobić się czegoś i zostać samemu przedsiębiorcą. Na tę drugą stronę medalu niewielu jednak zwracało uwagę.
Przez cały czas swego urzędowania kanclerz Bismarck starał się też zastępować podatki bezpośrednie pośrednimi - jak nasz ukochany VAT. Łatwiej je ściągnąć, bo ludzie płacą je, kupując jakiś towar i nie buntują się przeciw nim. Po prostu ich nie zauważają. Cieszą się, że państwo im "daje" i narzekają, że wszystko nie wiadomo dlaczego drożeje...
Następni kanclerze szli za jego przykładem, a dziś postępują tak niemal wszystkie rządy na świecie.
Państwo wydawało ogromną liczbę przepisów regulujących niemal wszystko, a wielka armia urzędników skrupulatnie egzekwowała ich wykonanie. Nie budziło to sprzeciwu narodu - był porządek, a dobrobyt rósł. W latach 1860-1914 Niemcy rozwijały się w Europie najszybciej. Rządy sprawowali ludzie stosunkowo mądrzy i przyzwoici, nie były one tak uciążliwe, jak mogły być. Nad tym, jak rozwijałby się kraj, gdyby panowała w nim wolność, zastanawiało się niewielu. Jeśli komuś taki porządek nie odpowiadał, najczęściej wyjeżdżał do Ameryki...
Państwo ingerujące w gospodarkę utrudnia jej rozwój, ale może lepiej przygotować się do wojny. Dzięki temu Niemcy osiągnęły błyskotliwe zwycięstwa nad Austrią i Francją. Podczas pierwszej wojny światowej kontrolę państwa nad gospodarką jeszcze pogłębiono. To właśnie wtedy, jako pierwszy kraj na świecie, Niemcy wprowadziły centralne planowanie gospodarcze. Dzięki niemu były w stanie tak długo opierać się przewadze aliantów. Receptą Adolfa Hitlera na powojenny chaos było stopione w jedno z jego partią wszechwładne państwo. Niemcy powitali je z radością.
Niemiecki socjalizm
Warto sprostować tu pewną bezmyślnie powtarzaną opinię, że III Rzesza była państwem "skrajnie prawicowym". Fakty temu przeczą. W roku 1936 ogłoszono pierwszy hitlerowski plan gospodarczy - plan czteroletni obejmujący lata 1937-40. Pełnomocnikiem do spraw tego planu był Hermann Göring. Nie znacjonalizowano co prawda wszystkich fabryk, ale poddano je kontroli państwa i partii. W każdej działał komitet zakładowy NSDAP, podobnie jak w każdym urzędzie czy banku. Stopień "upartyjnienia" w III Rzeszy był też podobny jak w państwach socjalistycznych. W szczytowym momencie swego rozwoju NSDAP liczyła około 8,5 mln członków. Sposób organizacji i działania NSDAP był bardzo zbliżony do organizacji partii komunistycznej. Wszyscy pracownicy byli członkami podporządkowanych partii związków zawodowych skupionych w tak zwanym DAF - Deutsche Arbeitsfront (Niemieckim Froncie Pracy). W Polsce podobny twór istniał do roku 1980 i nazywał się Centralna Rada Związków Zawodowych - CRZZ.
Dzień 1 maja był w III Rzeszy świętem państwowym. Na zajętych terenach ZSRS hitlerowcy utrzymali kołchozy. Nasuwa się dość oczywisty wniosek, który trudno wyciągnąć tym wszystkim, którzy wierzą, że socjalizm to coś dobrego. Niemcy Hitlera były państwem socjalistycznym. Nie ma w tym nic dziwnego, w końcu rządy w tym kraju sprawowała Narodowo-Socjalistyczna Partia Robotnicza. Ta wersja socjalizmu różniła się trochę od sowieckiej, podobnie jak niemieckie obozy koncentracyjne różniły się od sowieckich pewnymi szczegółami. Owoce były jednak takie jak wszędzie. Wprowadzono kontyngenty, kartki na żywność, obuwie, odzież itd. Oczywiście dbając, by Niemcom powodziło się lepiej niż narodom podbitym.
Socjalistyczna okupacja
Po klęsce III Rzeszy władze okupacyjne wszystkich zwycięskich mocarstw utrzymały hitlerowski system planowania i reglamentacji, dodały tylko dużo własnych rozporządzeń. Zabroniły Niemcom między innymi handlu z zagranicą i podniosły podatki o około 50%. W Wielkiej Brytanii i we Francji rządzili w tym czasie socjaliści, którzy podobne porządki wprowadzali we własnych krajach. Żywność w krajach zwycięskich była reglamentowana jeszcze w kilka lat po wojnie. Rezultat alianckich rządów w Niemczech, popieranych szczerze przez tamtejszych socjalistów niemieckich, był gorszy. Ktoś policzył, że produkcja w zachodnich strefach okupacyjnych wystarczała, żeby statystycznemu Niemcowi można było przydzielić jeden talerz raz na pięć lat, jedną parę butów raz na dziesięć lat i jeden garnitur raz na pięćdziesiąt lat. Niemcy mieli sami zakosztować losu, który zgotowali innym. W 1946 roku Edmund Osmańczyk pisał: "Konduktor tramwajowy w Berlinie otrzymuje dwieście czterdzieści marek miesięcznie, kiedy jeden papieros na czarnym rynku kosztuje dziesięć marek, a funt masła czterysta. Konduktor tramwajowy w Berlinie żyje jednak wyłącznie z pensji i z tego, co otrzymuje na kartki (około tysiąca ośmiuset kalorii dziennie)".
Obserwator rynku
Człowiek, który miał wyprowadzić swój kraj z tej zapaści, urodził się w mieście Fürth w 1897 roku. Jego rodzice prowadzili sklep tekstylny, mieli pięcioro dzieci, Ludwig był najmłodszy. Nic nie wskazywało, że odegra jakąś rolę w historii swojego kraju ani że zostanie profesorem. W wieku 16 lat zakończył - wydawało się, że ostatecznie - naukę w szkole i zaczął terminować w sklepie. Miał zostać sprzedawcą, jak ojciec. Wkrótce potem zaczęła się wojna.
Ludwig Erhard wrócił z niej jako inwalida. Nie mógł już pracować w sklepie, dlatego postanowił kształcić się dalej. W Wyższej Szkole Handlowej w Norymberdze przyjmowano bez matury. Studiował na niej w latach 1919-22, a potem do roku 1925 na uniwersytecie we Frankfurcie.
W 1928 powstał w Norymberdze Instytut Obserwacji Gospodarki Towarowej i Erhard zaczął w nim pracować. W 1929 roku obronił pracę doktorską, z czasem został wicedyrektorem Instytutu. W roku 1942 za stwierdzenie, że Niemcy przegrają wojnę, musiał z niego odejść. Nastąpiło wtedy zdarzenie, które jego biografowie najczęściej przemilczają.
Erhard został wezwany przez SS-brigadeführera Otto Ohlendorfa - szefa Urzędu III RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy). Urząd ten nadzorował także gospodarkę Niemiec. Nie było to jedyne pole aktywności Ohlendorfa. Tylko w latach 1941-42 na Ukrainie podlegający mu SS-mani zamordowali około 90 tysięcy ludzi. Erharda nie miał jednak zamiaru zabijać, wręcz przeciwnie.
Co do przyszłych losów wojny podzielał całkowicie jego pogląd. Polecił mu prowadzenie badań nad tym, w jaki sposób po klęsce Niemiec i w warunkach okupacji najlepiej zabezpieczyć interesy niemieckiej gospodarki, i zapewnił mu warunki do prowadzenia pracy. Przy jego cichym poparciu Ludwig Erhard zorganizował Instytut Badawczy Przemysłu, którego pracę finansowały największe niemieckie koncerny. Ich szefów również interesował problem, jak przetrwać po przegranej wojnie.
W marcu 1944 roku Erhard opracował memoriał "Finansowanie wojny i konsolidacja długów", w którym zajmował się problemem odbudowy Niemiec po nieuchronnej, jak stwierdzał, klęsce. Przesłał go między innymi Carlowi Goerdelerowi, który stał za zamachem na Hitlera, dokonanym 20 lipca 1944 roku. Gdyby zamach się udał, Goerdeler zostałby nowym kanclerzem, ale Hitler przeżył i rozpoczęło się wielkie polowanie na spiskowców. Zginęło kilka tysięcy rzeczywistych i domniemanych konspiratorów, Erhardowi jednak włos z głowy nie spadł. Trudno znaleźć inne wytłumaczenie tego faktu niż opieka Otto Ohlendorfa.
cdn.
Piotr Setkowicz
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka