Minister, który dotrzymywał słowa
Działania Erharda zadecydowały na długie lata o losie całego kraju. Wpłynęły też na całą Europę Zachodnią. Wojna dała rządom okazję przyznania sobie nadzwyczajnych pełnomocnictw. Nastał pokój, ale politycy wciąż chcieli kontrolować wszystko i fakt, że w wyniku ich działań ludzie wciąż kupują żywność na kartki, nie psuł im dobrego samopoczucia. Jerzy Urban miał rację. Rząd się zawsze wyżywi.
W roku 1948 George Orwell zaczął pisać powieść Rok 1984. Być może reforma Erharda zapobiegła spełnieniu się wizji przyszłości, którą w niej przedstawił.
Zadziałał mechanizm wolnej konkurencji między państwami. Skoro Niemcy zaczęły się rozwijać, trzeba było je gonić, wprowadzając z bólem serca także u siebie wolność gospodarczą. Socjalizujące rządy na zachód od Łaby zaczęły upadać. Najszybciej i najradykalniej odeszły jednak od socjalizmu Niemcy i dlatego rozwijały się najlepiej.
Pierwsze wybory do Bundestagu odbyły się w sierpniu 1949 roku. Socjaldemokraci w kampanii wyborczej atakowali reformę Erharda, twierdząc, że chociaż zlikwidowała czarny rynek i zapełniła sklepy, to przyniosła drożyznę i większe bezrobocie. Tak rzeczywiście było.
SPD obiecywała, że po zwycięstwie zwalczy te plagi, przywracając reglamentację i centralne planowanie. Natomiast chrześcijańscy demokraci bronili "społecznej gospodarki rynkowej" Erharda. Chadecy w wyborach zdobyli 139 miejsc w liczącym wtedy 410 posłów Bundestagu i utworzyli rząd wspólnie z liberałami (FDP) i Partią Niemiecką (DP). Socjaldemokraci zdobyli 131 mandatów i znaleźli się w opozycji. Dzięki temu gospodarka mogła się dalej rozwijać według zasad wprowadzonych przez Erharda.
On sam, nie będąc członkiem CDU, kandydował z jej ramienia i uzyskał mandat bezpośredni z okręgu wyborczego Ulm. W niemieckiej ordynacji wyborczej wyborca ma dwa głosy. Jeden może oddać na kandydata w swoim okręgu wyborczym, drugi na listę krajową wybranej partii. W każdym okręgu wybiera się jednego posła. W sumie połowę parlamentu. Są to mandaty bezpośrednie. Drugą połowę miejsc w Bundestagu dzieli się proporcjonalnie między partie, które zdobyły ponad 5% głosów w całym kraju. Oczywiście kandydowanie z listy krajowej jest znacznie "bezpieczniejsze".
Erhard był jednak politykiem nietypowym. W tym samym okręgu walczył później jeszcze pięciokrotnie o mandat bezpośredni i zawsze wygrywał. Żaden inny polityk w historii RFN tego nie dokonał.
W dniu, w którym wprowadził wolny rynek, przemówił do narodu przez radio, informując go o wszystkim, co zrobił. Później w ramach akcji propagandowej rządu RFN przemawiał jeszcze wielokrotnie. Tłumaczył ludziom, dlaczego ceny jeszcze rosną, dlaczego jest bezrobocie i, co najważniejsze, mówił, kiedy to się skończy. Najistotniejsze stwierdzenia z tych przemówień przypominały rozlepiane wszędzie plakaty. Erhard mówił, że w sklepach znów będą towary, ceny przestaną rosnąć, znów będzie praca i przyjdzie dobrobyt. Jego zapowiedzi się spełniły i ludzie to zapamiętali. Sam minister oczywiście nic nie zrobił, żeby ten dobrobyt sprowadzić. On tylko uwolnił wolnorynkowy mechanizm i wyjaśniał ludziom, jak on będzie działał.
Ludzie prowadzący naszą "transformację ustrojową" przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych próbowali go naśladować. W latach 1989-90, podobnie jak on w latach 1948-49, przemawiali do narodu, obiecywali, że w ciągu kilku miesięcy ceny przestaną rosnąć, a zacznie rosnąć produkcja i dobrobyt. Jednak bardziej niż na powstaniu wolnego rynku zależało im, żeby zarobili "wybrani". Dlatego ich obietnice się nie spełniły, a oni przestali przemawiać.
Kompromisy
Ludwig Erhard tak zdefiniował kompromis: "Jest to sztuka podzielenia ciastka tak, żeby każdy myślał, że dostał największy kawałek". Pozostawił po sobie zresztą więcej podobnych aforyzmów. Odmówił jednak dzielenia ciastka, które jeszcze nie zostało upieczone. Dlatego koniec jego kariery politycznej był gorzki.
W miarę jak rosły dochody skarbu państwa, rosła też ochota polityków, by zapewnić sobie przychylność wyborców przy pomocy budżetu. Erhard zaczął iść na kompromisy. Pierwszym była pomoc państwa dla budownictwa mieszkaniowego. Trudno było odmówić. W RFN znalazło się wielu Niemców zza Odry, z dawnych Prus Wschodnich, z Sudetów. Napływali uciekinierzy z NRD. Wkrótce "ochrony" przed działaniem rynku zażądali inni. Erhard próbował tłumaczyć, do czego to prowadzi: "Gdy wszystkie grupy chcą mieć szczególną ochronę i większe bezpieczeństwo, ludzie będą mieć coraz bardziej ograniczony zakres wolności i będą tracić coraz więcej z prawdziwego bezpieczeństwa. Nie można mieć wątpliwości, że każdy uzyskany przywilej zdobywany jest kosztem innych." Nie każdy potrafi zrozumieć tak skomplikowany wywód. Dlatego czasami mówił, że zwalcza "prawo do życia z ręką w kieszeni sąsiada". Kanclerz Adenauer często miał do Erharda pretensje o nieprzemyślane wypowiedzi. Mówiąc prawdę, nie wygrywa się wyborów.
W roku 1957 wprowadzono tak zwane "dynamiczne emerytury". Miały odtąd rosnąć tak, jak przeciętne wynagrodzenia. Gdyby składki wnoszone przez pracujących nie wystarczały, resztę miało dopłacać państwo. Erhard widział związane z tym zagrożenie, ale się zgodził. Odtąd rząd RFN ma problem. Pracujących jest coraz mniej, a emerytów coraz więcej i mają zagwarantowaną rewaloryzację świadczeń. Nie widać wyjścia z tej sytuacji. Odebrać przywilej jest znacznie trudniej, niż go dać.
Następną klęską Erharda była ustawa o kartelach. Miała ona uratować podstawową przyczynę rozkwitu RFN - wolną konkurencję. To, co Bundestag uchwalił, było przeciwieństwem projektu.
Kanclerz
Ludwik Erhard został kanclerzem RFN 16 października 1963 roku. Zapewne Konrad Adenauer, rekomendując go, liczył na to, że Erhard nie będzie w stanie narzucić ministrom swojej woli, a on jako przewodniczący partii nadal będzie kierował rządem. Nie mylił się.
Nowy kanclerz nie był typem przywódcy. Miał też w wielu sprawach inne zdanie niż śmietanka niemieckich polityków i intelektualistów, dlatego drażnił ją. Lata dobrobytu przyzwyczaiły ludzi do tego, że każda potrzeba i zachcianka może zostać niemal natychmiast zaspokojona przez państwo opiekuńcze. Erhard apelował do Niemców: "Zachowajcie umiar". Tłumaczył im: "Ludziom wprawdzie udało się rozszczepić atom, ale przenigdy nie uda się im wysadzić z posad tego spiżowego prawa, które pozwala nam gospodarować naszymi środkami i które zabrania nam konsumować więcej, niż możemy lub chcemy wytworzyć". Wywoływało to często zniecierpliwienie i kpiny, rzadko trafiało do przekonania.
Pierwsze przykazanie polityka brzmi: "Nie przejmuj się wrogami, to sojusznicy cię wykończą". Ludwig Erhard kolejny raz poszedł na kompromis. Zgodził się na dofinansowanie "restrukturyzacji" kopalń z budżetu, ale pieniędzy w nim było za mało. Postanowił podnieść podatki. Deficyt budżetowy uważał za większe zło. Wtedy z koalicji wystąpiła partia programowo mu najbliższa - liberalna FDP. 1 grudnia 1966 roku Erhard złożył dymisję. Chadecy utworzyli rząd z socjaldemokratami. Jeden z nich stwierdził: "Lepiej mieć 10% inflacji niż 10% bezrobocia". Erhard odpowiedział mu: "Będziecie mieli jedno i drugie".
Skutek działań swych następców podsumował tak: "Co to za reformy, które przynoszą nam pełno nowelizacji praw i zarządzeń wykonawczych na ścianach? (...), które zawsze w wymyślny sposób przynoszą obywatelom nowe zależności od organów państwowych, nawet kiedy ich nie wymuszają". Jako poseł do Bundestagu próbował spowolnić powrót socjalizmu. Zmarł 5 maja 1977 roku.
Słowa i treść
Reforma Erharda to wprowadzenie kapitalizmu nazwanego "społeczną gospodarką rynkową". W Polsce nazwano tak ustrój wprowadzony w wyniku "transformacji" w roku 1990. Nazwano też ten ustrój "kapitalizmem", zniechęcając ludzi do prawdziwego. Nasza konstytucja głosi, że Polska prowadzi "społeczną gospodarką rynkową", ale oznacza to europejską odmianę socjalizmu.
Dla Erharda pieniądz i gospodarka nie były wartościami samymi w sobie. Uważał, że są potrzebne, żeby człowiek mógł godnie żyć i być wolny. Powiedział kiedyś: "Wolność jest całością i jest niepodzielna; wolność polityczna, gospodarcza i osobista tworzą złożoną jedność. Nie można usunąć jednej części, nie powodując zawalenia się całości". Dziś w Polsce, podobnie jak w całej Europie, władza odbiera wolność gospodarczą. Jednocześnie wmawia nam, że żyjemy w "wolnym kraju". Czy aby na pewno?
Piotr Setkowicz
"Gdy wszystkie grupy chcą mieć szczególną ochronę i większe bezpieczeństwo, ludzie będą mieć coraz bardziej ograniczony zakres wolności i będą tracić coraz więcej z prawdziwego bezpieczeństwa. Nie można mieć wątpliwości, że każdy uzyskany przywilej zdobywany jest kosztem innych."
"Byłby to doprawdy stan groteskowy, gdybyśmy najpierw płacili wszystkie podatki, a potem ustawiali się w kolejce po to, żeby za zabezpieczenie egzystencji otrzymać z powrotem od Państwa własne środki." Ludwig Erhard (1897-1977) ze strony prof. Kwaśnickiego
cz.1 http://idzpodprad.salon24.pl/106990,index.html
cz.2 http://idzpodprad.salon24.pl/107154,index.html
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka