Biblia stwierdza, że Bóg stał się człowiekiem. To jedna z bardziej szokujących informacji zawartych w tej książce. Miał urodzić się w Palestynie ponad dwa tysiące lat temu i otrzymać imię Jeszua, które dziś najczęściej wymawiamy w Polsce jako Jezus. Żyjemy w "chrześcijańskiej" kulturze. Oznacza to między innymi, że pewne zdarzenia opisane w Biblii i formułki chrześcijańskiej teologii są ogólnie znane. Dzięki różnym obrzędom i świętom zapadają one ludziom w pamięć i dobrze się kojarzą. Nie wynika z tego, że są one rozumiane bądź często rozważane. Nie ma w tym nic dziwnego. Większość ludzi woli o Bogu nie myśleć tak długo, jak się tylko da.
Ci, którzy jednak próbują Go poznać na podstawie Biblii, natrafiają na problemy. Narodziny Jezusa są jednym z nich. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć. Jak Bóg – istota najwyższa i nieskończona – mógł przyjąć wszystkie nasze ograniczenia i słabości? Jak jednocześnie mógł pozostać sobą? Jednak Pismo nazywa Jezusa Chrystusa i Bogiem, i człowiekiem. Niektórzy odrzucają to stwierdzenie, próbując znaleźć mieszczącą się w głowie interpretację biblijnych tekstów. Inni ufają, że ta książka mówi prawdę. Tylko ci mogą zauważyć jej podstawowe przesłanie – sam Bóg zapłacił karę za nasz grzech. Rzecz jasna, pośpieszne uznawanie innego człowieka za wcielonego Boga dowodzi jedynie głupoty. Można to zrobić jedynie w ostateczności, mając pewność, że żadna inna możliwość nie wchodzi w grę. Trzeba tego kandydata na Boga dobrze znać albo mieć o nim wiadomości z pewnego źródła. Jezusa Chrystusa możemy poznać jedynie z Biblii.
Odkąd ona istnieje, podważana jest jej wiarygodność właściwie w każdej sprawie, którą omawia. Oczywiście również to, co podaje ona na temat narodzin Jezusa, jest poddawane w wątpliwość. W naszych czasach ludzie starają się do wszystkiego podchodzić "naukowo", także do wiary w Boga. Najczęściej naukowa postawa oznacza w tym wypadku przekonanie, że główną przyczyną powstania wszystkich religii był strach przed życiem i śmiercią. W związku z tym nie należy zakładać, że w takich wierzeniach jest sens i logika. Z takim nastawieniem podchodzą też religioznawcy do wiary chrześcijańskiej. Historycy badający świadectwa przeszłych wydarzeń nauczyli się, że z reguły nie należy im zbytnio wierzyć. Autorzy takich relacji często świadomie kłamią lub mimowolnie zniekształcają rzeczywistość. Chcąc dotrzeć do prawdy, trzeba przede wszystkim wyłapać te fałsze. Z takim nastawieniem podchodzą też do Pisma Świętego.
Ludzie mają ogromną potrzebę słuchania i tworzenia mitów. Wytworzyli ich sporo również w związku z narodzinami Jezusa Chrystusa. Pełne ich są tak zwane ewangelie apokryficzne, które Kościół dość szybko odrzucił. W większości przypadków wystarczy nieco zdrowego rozsądku, by uznać je za bajki. Nie widzę potrzeby, by je szerzej omawiać. Podobnie ma się rzecz z dziełami sztuki sakralnej. Najczęściej artyści starali się "przenieść" to zdarzenie w realia dobrze znane sobie i widzom. Ich dzieła to w gruncie rzeczy sceny rodzajowe z Italii, Holandii, Niemiec, Polski... Czasami inspirowały ich właśnie apokryfy.
Dotyczące Bożego Narodzenia tradycje kościelne wyglądają poważniej, ale wiele z nich również powstało wskutek błędów lub celowego przeinaczania faktów. Utwierdza to sceptyków w przekonaniu, że nie można o Jezusie Chrystusie powiedzieć czegoś pewnego. Najprawdopodobniej ktoś taki naprawdę żył i głosił pewne nauki. Jednak jego wyznawcy mogli bardzo przekręcić słowa i fakty, a już na pewno wymyślili wszystkie nadprzyrodzone wydarzenia związane z tą osobą.
Również na relacje o narodzinach Jezusa spisane przez Mateusza i Łukasza ludzie ci patrzą z dużą nieufnością. Ich zdaniem są one sprzeczne z ustaleniami historyków i przeczą sobie nawzajem. Postaram się wykazać, że takie wnioski są co najmniej wątpliwe. Zacznę jednak od spraw, które bezpośrednio wiarygodności Pisma Świętego nie podważają. Mogą one jednak u ludzi myślących krytycznie budzić przekonanie, że podstawą chrześcijaństwa są legendy i mity.
RUCHOME ŚWIĘTO
Obecnie większości ludzi zdaje się, że wiedzą, kiedy urodził się Jezus. Oczywiście w Boże Narodzenie. Jednak chrześcijanie pierwszych wieków wcale tak nie uważali. Na podstawie pism żyjącego w III wieku Klemensa z Aleksandrii można stwierdzić, że w Kościele zdania na ten temat były podzielone. Część uważała, że rocznica ta przypada 19 kwietnia. Byli też zwolennicy innych dat - 29 maja i 28 marca. Sam Klemens wszystkie te daty uważał za błędne. Po gruntownym zbadaniu tego zagadnienia uznał, że Jezus urodził się 17 listopada 751 roku od założenia Rzymu, czyli w 3 roku przed naszą erą.
Niektórzy chrześcijanie uważali, że Jezus przyszedł na świat ósmego dnia przed kalendami stycznia, czyli 25 grudnia. Należeli do nich żyjący na przełomie II i III wieku apologeta i męczennik Hipolit oraz historyk i podróżnik Sekstus Juliusz, zwany Afrykańskim. Obaj pisali książki. Zachowały się ich dzieła, w których dali wyraz temu przekonaniu. W przypadku Hipolita jest to komentarz do Księgi Daniela, a Sykstusa - pięciotomowa historia świata. Nie są to oczywiście zbyt mocne przesłanki, by właśnie tę datę uznać za właściwą. W okolicach Betlejem trzody mogą pozostawać pod gołym niebem nawet w grudniu. Jednak raczej nie to spowodowało, że uwierzono Hipolitowi, a nie Klemensowi.
Pierwszy dzień po przesileniu zimowym skłania do świętowania niemal wszystkich. Człowiek jest tak stworzony, że woli światłość od ciemności. Fakt, że noc robi się krótsza, a dzień dłuższy, napełnia go radością. Rzymianie obchodzili wtedy tak zwane Saturnalia. Gdy religia starorzymska utraciła wyznawców, władza zarządziła w tym samym czasie święto Słońca Niezwyciężonego – Sol Invictus. Germanie obchodzili w tym dniu święto Jul, Słowianie Gody... Tradycja była na tyle silna, że tryumfujący w Europie katolicyzm wolał z nią nie walczyć. Próbowano jakoś "ochrzcić" te święta różnych ludów, wiążąc je z narodzinami Jezusa i pozwalając je czcić w jakimś stopniu "po swojemu". Być może autorzy tej strategii naprawdę uważali, że jest to dobry sposób na przybliżenie ludowi Bożemu biblijnych treści. Rzeczywistość wykazała, jak nierozsądne były takie nadzieje. Boże Narodzenie jest dziś przede wszystkim okazją, by ubrać choinkę, jak robili to Germanie w święto Jul, i podobnie jak w czasie rzymskich Saturnaliów obdarować bliskich.
Dla każdego, kto orientuje się trochę w historii chrześcijaństwa, ta "ruchomość" dnia Bożego Narodzenia na przestrzeni dziejów nie jest żadnym sekretem. Najwidoczniej Bóg nie uważał, że znajomość tej daty jest nam do czegoś potrzebna. Warto przy tej okazji zauważyć pewną różnicę między nakazami Boga dla Izraela i Kościoła.
Stary Testament nakazywał Żydom obchodzenie pewnych świąt. Ściśle określał ich terminy i obrzędy, których należało dopełnić. Każdy, kto złamałby te nakazy, miał zostać zabity. Nowy Testament zostawia w tym względzie chrześcijanom swobodę. Nie nakazuje im obchodzenia świąt ani nie zakazuje tego. "Jeden robi różnicę między dniem a dniem, drugi zaś każdy dzień ocenia jednakowo; niechaj każdy pozostanie przy swoim zdaniu." (Rzym. 14:5) Ma to przynajmniej dwie przyczyny. Po pierwsze, Kościół nie jest jednolity etnicznie. Po drugie, w chrześcijaninie mieszka Duch Święty. Obrzędy nie mogą być fundamentem jego wspólnoty z Bogiem. Nie ma większego znaczenia, jaki jest rodowód tych obrzędów. Nowy Testament przestrzega chrześcijan przed obchodzeniem świąt żydowskich. Apostoł Paweł napisał chcącym tak czynić Galacjanom, że w ten sposób znów zaczną czcić słabe i nędzne żywioły, podobnie jak czynili to, będąc poganami.
Z upływem czasu chrześcijaństwo się degenerowało. Uroczyste celebracje były dobrym sposobem wytworzenia podniosłego nastroju i ukrycia w ten sposób braku prawdziwej gorliwości. Ujednolicenie terminów świąt bardzo to ułatwiało. Dawało też inne korzyści. Ludzie okazujący instytucji posłuch w tej sprawie byli też bardziej skłonni słuchać jej w innych. Ta "potrzeba" świąt jest przyczyną wyznaczenia dnia urodzin Jezusa. Ona też prawdopodobnie doprowadziła do błędu przy określeniu ich roku.
cdn.
Piotr Setkowicz
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości