Coraz więcej świeckich katolików ma odwagę samodzielnie myśleć i kwestionować publicznie zdanie swego kościoła. Nie oznacza to oczywiście, że zawsze takie protesty są słuszne - przykładem może być stosunek do pigułek antykoncepcyjnych. Sam jednak fakt głośnego dyskutowania doktryn i poglądów jest pozytywny. Oto głos młodego sympatyka UPR, który para się także teologią:
Bartłomiej Graczak: - Dlaczego kościół wzywa do stadnego głosowania? Z ambony najłatwiej, bo bezpośrednio, skutecznie, bo często. Taka symbioza polityk-ksiądz często może skutkować dość dużym poparciem elektoratu, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą stanowiska takie jak: wójt, sołtys itp.
Dobromir Sośnierz: - Ale tu nie mówimy o zachęcaniu do głosowania na kogoś — to nie byłoby takie złe, gdyby biskupi znali się jeszcze na ekonomii — bo teraz niestety popierają praktycznie wyłącznie szkodników. Ale zadziwiający jest udział w kampanii na rzecz wysokiej frekwencji — domniemywanie, że wszyscy, do których ten głos zachęty dotrze, zagłosują zgodnie z chrześcijańskim sumieniem, byłoby chyba strasznie naiwne. Więc to raczej skutek bezrefleksyjnego ulegania wpływom dominującej ideologii politycznej. Kiedyś monarchię zaszczycano Bożym pomazaństwem, a teraz bierzemy niestety udział w kulcie demokracji. Niestety w sprawach poza teologicznych Kościół jest niekompetentny. Wiadomosci24.pl, str.4
Mam kilka obserwacji:
- Dobromir Sośnierz (dalej D.S.) z lekkością mówi o ignorancji swoich biskupów w ważnej, praktycznej dziedzinie życia – ekonomii. W mojej ocenie absolutnie nie ma racji. Biskupi bardzo dobrze radzą sobie w sprawie swoich osobistych finansów, świetnie dbają o ekonomiczne interesy instytucji, której służą, umieją latami przechytrzać kontrole skarbówki (np. afera Stella Maris), wiedzą, jakich wspólników należy pozyskać w walce ekonomicznej (np. casus Piotrowskiego).
- D.S. widzi skutek tej rzekomej ignorancji ekonomicznej biskupów - popierają praktycznie wyłącznie szkodników, ale nie stosuje do tej obserwacji zasad logiki. Gdyby rzeczywiście biskupi byli takimi poczciwymi ignorantami, którzy swoje polityczne poparcie rozdzielają zupełnie przypadkowo, nie kierując się kryteriami merytorycznymi, to zgodnie z oczekiwanym rozkładem prawdopodobieństwa, popieranie przez nich szkodników i polityków pożytecznych powinno być we względnej równowadze. A popierają praktycznie wyłącznie szkodników… Może więc zaburzenie oczekiwań statystycznych spowodowane jest jakimś algorytmem postępowania biskupów? Zbyt cenię intelekt Pana Dobromira, by uwierzyć, że tego nie dostrzega…
- D.S. : „w sprawach poza teologicznych Kościół jest niekompetentny” – tu wchodzimy na śliski teren. Jak przeprowadzić podział na sprawy teologiczne i poza teologiczne? Zgadzam się, że biskupi nie muszą być zbyt dobrze zorientowani w mechanice, termodynamice czy sporcie. Ale kwestia ekonomii? Wydaje się, że słusznym rozgraniczeniem spraw teologicznych i poza teologicznych byłoby przyjęcie kryterium Objawienia – jeśli w jakiejś sprawie wypowiada się Pismo Święte w formie zasad, nakazów lub zakazów, to uznajemy ją za sprawę teologiczną. Ekonomia jest jednym z ważnych tematów Biblii – częściej wypowiada się ona o pieniądzach niż o modlitwie! Co więcej, wypowiada się w sposób jasny, spójny i ponadczasowy, nie dając nam swobody w ocenie wyższości ekonomii socjalistycznej nad wolnorynkową. Co ciekawe, katechizm katolicki obszernie zajmuje się zagadnieniami tzw. sprawiedliwości społecznej, zarządzania rynkiem, czy przymusem ubezpieczeń społecznych. Oto fragmenty katolickiego katechizmu poświęcone tym tematom:
“Teoria, która czyni z zysku wyłączną normę i ostateczny cel działalności gospodarczej jest moralnie nie do przyjęcia..." (§2424 str. 545);
“Kościół odrzucił ideologie totalitarne i ateistyczne związane w czasach współczesnych z “komunizmem" bądź “socjalizmem". Ponadto odrzucił w praktyce “kapitalizmu" indywidualizm oraz absolutny prymat prawa rynku nad pracą ludzką (...) Należy zalecać rozsądne zarządzanie rynkiem (podkreślenie aut.) i przedsięwzięciami gospodarczymi, zgodnie z właściwą hierarchią wartości i ze względu na dobro wspólne" (§2425 str. 545);
“Aby ustalić słuszne wynagrodzenie, należy uwzględnić jednocześnie potrzeby i wkład pracy każdego (...) Porozumienie stron nie wystarczy do moralnego usprawiedliwienia wysokości wynagrodzenia" (§2434 str. 547);
“Strajk jest moralnie usprawiedliwiony, jeżeli jest środkiem nieuniknionym, a nawet koniecznym, ze względu na proporcjonalną korzyść." (§2435 str. 548).
“Jest rzeczą niesprawiedliwą niepłacenie instytucjom ubezpieczeń społecznych składek ustalonych przez prawowitą władzę" (§2436 str. 548).
Mam nadzieję, że wystarczająco jasno wykazałem, że ekonomia jest sprawą teologiczną. Jeśli Pan Dobromir chce pozostać konsekwentny, oczekuję, że zgodzi się, iż jego Kościół może być niekompetentny także w sprawach teologicznych! A więc, tak jak w polityce biskupi wspierają szkodników, także w zakresie spraw wiecznych mogą prowadzić ludzi na manowce.
Paweł Chojecki
Tekst przesłałem Panu Dobromirowi celem zachęty do polemiki.
kontakt email: knp@knp.lublin.pl
Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości