Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd
69
BLOG

SAME KŁOPOTY, ŻADNYCH KORZYŚCI...?

Miesięcznik idź Pod Prąd Miesięcznik idź Pod Prąd Polityka Obserwuj notkę 3

Mija drugi miesiąc od katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem i wciąż nie wiemy, co tak naprawdę się stało. Bezpośrednio po niej premier obiecał, że wszystko zostanie wyjaśnione i cała prawda będzie podana do publicznej wiadomości. Donald Tusk już wielokrotnie i przy różnych okazjach dowiódł, że uroczyste i płynące z głębi serca obietnice to jego specjalność. Składa je, patrząc ludziom prosto w oczy, mówi tonem zdecydowanym, a wyraz twarzy dobitnie świadczy, że mówi z głębi serca i dołoży wszelkich starań, by wprowadzić je w czyn. Jednak jest naszym premierem już trzeci rok i przez ten czas wielokrotnie pokazał, ile warte jest jego słowo. Ostatnio przekonują się o tym powodzianie.

Polityk nie powinien przyznawać się, że nie dotrzymał obietnicy, bo psuje to jego wizerunek. Jest to chyba jedyna zasada, której Donald Tusk przestrzega z żelazną konsekwencją. Dlatego to minister Miller powiadomił nas, że pełnej prawdy możemy nigdy nie poznać. Dochodzenie prowadzą Rosjanie. Zważywszy chociażby na to, jak "wyjaśnili" katastrofę "Kurska", trudno było się spodziewać czegoś innego. Nasz rząd zapewnia, że jest zupełnie zadowolony z postępów śledztwa. Najwyraźniej zachęca nas, byśmy brali z niego przykład.

Szum informacyjny wokół smoleńskiej tragedii wciąż trwa. Wiemy, że silniki pracowały do końca, na pokładzie samolotu nie doszło do wybuchu ani strzelaniny, a przyrządy nawigacyjne działały normalnie. Wstępnie rosyjska komisja stwierdziła błąd załogi. Wiemy już, że ona zawsze go stwierdza. Wypływają i są dementowane przeróżne "informacje". Pojawiają się przeróżne hipotezy wyjaśniające, dlaczego załoga popełniła tak straszny błąd. Nasi dziennikarze i autorytety moralne natychmiast po katastrofie wykluczyli, by Rosjanie z premedytacją wprowadzili naszych pilotów w błąd. Jest to Ewentualność, Której Człowiek Rozsądny Nie Bierze Pod Uwagę. Dlaczego? Z grubsza rzecz biorąc, są dwa miażdżące argumenty. Po pierwsze, zamach nie przyniósłby Rosji żadnych korzyści. Po drugie, nasi przyjaciele – Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew – mogliby mieć z tego powodu ogromne kłopoty. Oburzona byłaby społeczność międzynarodowa. Kraje zachodnie po prostu nie mogłyby puścić tego płazem. Pozwalając, by Rosja z nich tak zadrwiła, straciłyby prestiż. Poza tym, jeśli był to zamach, rzecz się w końcu wyda. Wtedy spadek zaufania do państwa rosyjskiego z pewnością zaszkodzi jego finansom. Czyżby?

Zacznijmy od tych kłopotów. Przyszły takie czasy, że państwa deklarują swe ogromne obrzydzenie przemocą, a zwłaszcza pozbawianiem ludzi życia. W trzech przypadkach te zapewnienia brzmią szczególnie śmiesznie. Jeden to Stany Zjednoczone Ameryki - ze względu na operacje pokojowe w Iraku i Afganistanie. Nie wiemy dokładnie, ile ofiar śmiertelnych pociągnęły one za sobą, ale z pewnością są to dziesiątki tysięcy. Należy jednak przyznać Amerykanom, że są w miarę szczerzy. Nie ukrywają swych poczynań i nie podpisują układów, których nie mają zamiaru dotrzymywać.

Drugi to właśnie Rosja - ze względu na operacje w Czeczenii. Tak naprawdę bardzo mało wiemy, co się tam dzieje. Podobno zginęło już 280 tysięcy ludzi. Trudno to oczywiście sprawdzić, ale pamiętam zdjęcia z Groznego sprzed prawie 20 lat. Przypominały te ze Stalingradu po bitwie.

Trzeci przypadek to Chiny. Rejestr przestępstw zagrożonych karą śmierci jest tam rzeczywiście niepokojąco rozległy, a represje w Tybecie chyba zbyt surowe.

W tym momencie interesuje mnie Rosja. Jest na świecie wielu obrońców praw człowieka, którzy na przykład demonstrują przed więzieniami, w których odbywa się egzekucja jakiegoś wielokrotnego mordercy, bronią praw gejów albo walczą z przemocą w rodzinie. Niekiedy demonstrują nawet w obronie prześladowanych przez Żydów Palestyńczyków. Ci niewątpliwie szlachetni ludzie mogliby postawić sobie bardziej ambitne zadania. Docierają od czasu do czasu relacje o stosowanej przez wojska rosyjskie w Czeczenii zasadzie zbiorowej odpowiedzialności, pacyfikacjach całych wiosek i strasznych warunkach w tak zwanych obozach filtracyjnych. Można by je sprawdzić i ewentualnie zaprotestować, ale jakoś żaden z nich do Rosji się nie wybiera. Ten Kaukaz przecież tak daleko...

Trwająca obecnie wojna w Czeczenii jest nazywana drugą, bo tej z czasów cara Mikołaja I nie liczymy. Warto przypomnieć, jak wybuchła. W końcu było to tak dawno. Pierwszą wojnę Rosja przegrała i wydawało się, że dojdzie do powstania niepodległego państwa czeczeńskiego, a potem z Federacji Rosyjskiej zaczną się wydzielać kolejne państwa. Rosjanom jakby nie zależało na utrzymaniu imperium. Wtedy nagle w Sylwestra 1998 roku ustąpił prezydent Borys Jelcyn i zastąpił go Władimir Putin. We wrześniu 1999r. przez Rosję przetoczyła się fala bestialskich zamachów bombowych. Ładunki podłożone przez nieznanych sprawców wybuchły w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku. Zginęły setki ludzi. Ogłoszono, że za te zbrodnie odpowiedzialni są czeczeńscy separatyści. Naród rosyjski chciał zemsty i wojna w Czeczenii rozgorzała na nowo. Ciekawe zdarzenie miało wtedy miejsce w Riazaniu. Ludzie zauważyli podejrzanie zachowujących się osobników wnoszących do piwnic bloku jakieś dziwne worki. Wezwali milicję i okazało się, ze jest w nich materiał wybuchowy. Śledztwo wskazywało, że mogli je podłożyć funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Początki są zawsze trudne, a być dobrym nieznanym sprawcą to duża sztuka. Nie wystarczą zdolności i chęci. Trzeba mieć doświadczenie, a to wymaga ćwiczeń. Nie dziwi zatem oświadczenie FSB, że jej funkcjonariusze odbywali ćwiczenia, ale pewne wątpliwości pozostały. Czy rząd rosyjski morduje własnych obywateli? Jakoś inne rządy nie miały ochoty sprawdzać. Nasz też. Przecież ta Rosja tak daleko...
Potem uciekł do Wielkiej Brytanii pułkownik FSB Aleksander Litwinienko i opowiadał, jak to było z tymi zamachami i z zabójstwem Politkowskiej. Fakt, że w Rosji rząd morduje ludzi, nie wzbudził wielkiego zainteresowania. A nas straszy się ludźmi mordującymi laptopy...

Litwinienko zmarł w sposób bardzo oryginalny – otruto go polonem. Następny oficer FSB dobrze się zastanowi, zanim ucieknie. Prestiż Zjednoczonego Królestwa, które udzieliło mu azylu, ucierpiał. Stosunki z Federacją Rosyjską stały się napięte. Ale przecież wojny o takie coś żadne państwo prowadzić nie będzie. W końcu Litwinienko przez to nie ożyje...

W Rosji jest oczywiście tak, jak wszędzie, demokracja. Można jednak dopatrzyć się w niej pewnych braków. Michaił Chodorkowski na przykład finansował przeciwników politycznych Władimira Putina, a pieniędzy miał dużo. Już ich nie ma i siedzi w kolonii karnej. Dostał tylko osiem lat. Bywa jednak, że człowiek jednego wyroku nie odsiedzi i już dostaje drugi. Niektórym obrońcom demokracji to się nie podoba. Protestują, ale jakoś tak anemicznie. Niektórzy u nas wierzą, że międzynarodowe żydostwo może wszystko. A jednak Chodorkowskiego z kolonii karnej wyciągnąć nie mogą. Nawet nie próbują...

Powiedzcie sami, gdyby ten samolot w Smoleńsku nie spadł sam z siebie, co to biedne NATO miałoby zrobić? W Rosji są wszystkie surowce, których potrzebują kraje rozwinięte. Natomiast nie ma tam chętnych do walki z Putinem, których można by poprzeć. Stan finansów publicznych taki, że tylko pozazdrościć. Rosjanie to twardzi ludzie - jeśli ich oskarżyć, wszystkiemu zaprzeczą i obrażą się. Trzeba ich będzie przepraszać, denerwować się i stracić prestiż. Lepiej udawać, że się nic nie stało. Wojna nie wchodzi w grę. Kartofel i jego świta nie ożyją. Zresztą, ta Polska tak daleko...

Druga kwestia to korzyści z zamachu. Są, czy ich nie ma? Czy celem mogło być usunięcie Lecha Kaczyńskiego ze stanowiska? Wynik wyborów wydawał się równie pewny. Czy można w ten sposób podporządkować Polskę Rosji? Nie, to stało się wcześniej. Barack Obama nie przyjechał na Westerplatte, a potem zrezygnował z rozmieszczenia u nas tarczy antyrakietowej. Co miał jeszcze powiedzieć? Drodzy przyjaciele z Moskwy i Berlina. W odróżnieniu od mojego poprzednika nie mam szczególnych planów odnośnie Polski, Ukrainy czy Litwy. Bierzcie, częstujcie się, tyko dyskretnie. Mądrym tak tłumaczyć nie trzeba, a głupi nie muszą wiedzieć.

Budowa Rurociągu Północnego nabiera tempa. Już niedługo będzie można zakręcić nam kurek, nie odcinając dostaw dla Niemiec. Kiedy Moskwa odzyskała kontrolę nad Ukrainą, klamka ostatecznie zapadła. Rosja bez Ukrainy nie jest dla nas aż tak bardzo niebezpieczna. Rozumiał to już Piłsudski i dlatego zdecydował się na szaleńczą wyprawę kijowską, choć Lenin naprawdę chciał pokoju. Dawał Mińsk i Żytomierz. Komendant wiedział jednak, że Rosjanie zawsze wracają, gdy jest taka możliwość. Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski też to rozumieli, bo wspierali pomarańczową rewolucję w Kijowie. Cokolwiek by o nich nie powiedzieć.

Oczywiście, po zwycięstwie Wiktora Janukowycza Lech Kaczyński też rozumiał nową sytuację i wiedział, że musi się upokorzyć. Miał być na Paradzie Zwycięstwa w Moskwie i obiecał zabrać uosobienie wszystkiego, czym się brzydził – Wojciecha Jaruzelskiego. Sprawa Katynia była chyba ostatnim atutem, który można było wykorzystać...

Po co zabijać polityka, którego koncepcja poniosła klęskę, a on sam niebawem straci urząd? Bo szkodził! Na przykład w Gruzji. Może dałoby się ją wyzwolić, gdyby nie rwetes, którego narobił. Dużo złego robił też wcześniej. Popierał Juszczenkę, wzywał do solidarności energetycznej, antyrosyjskie nastroje w Unii budził. Zemsta jest słodka, ale nie tylko o to chodzi. Wbrew temu, co mówią różni durnie, kara śmierci poprawia tak zwaną prewencję ogólną. Przywódcy krajów Europy Środkowo–Wschodniej muszą dokładnie zrozumieć swoją sytuację. Matka Rosja nie wybacza tym, którzy mieszają się do jej geopolitycznych rozgrywek. Przykład przemawia do rozumu lepiej niż słowa.

Zbudźcie się przyjaciele! Wróciliśmy. Przyjmijcie nas życzliwie, to dobra rada. Nazwijmy to pojednaniem. Na Obamę, Sarkozy’ego i Barosso nie liczcie. Kto się nimi przejmuje? Macie własny gaz i ropę? Jakiegoś innego dostawcę? A wojska ile? Jaki wywiad? No to mat, Polacy! Jak się chce suwerennego państwa, trzeba zawczasu o takich rzeczach myśleć, a potem coś robić. Czasu na to mieliście dużo. Odtąd nie róbcie nam takich przykrości, jak Lech Kaczyński. Chyba się rozumiemy?

Lepiej, żebyście wybrali Komorowskiego. To nasz dobry przyjaciel, człowiek rozsądny i z dobrej szlacheckiej rodziny. Prawie jak generał Jaruzelski. Jak wybierzecie Bliźniaka, też nie będzie tragedii. Między nami mówiąc, to zły człowiek. Tak jak jego brat. To widać po oczach. Ale upilnujemy go. Nawet na to nas stać. Nie będzie mógł zaszkodzić. Wie o tym. Widać po tym, jak kampanię prowadzi.


Ktoś powie, że to bzdury. Przecież dziś tak się nie prowadzi polityki! Czyżby? A jak było z Miloševičem? Nie można go było skazać, a uniewinnienie oznaczało kompromitację Zjednoczonej Europy. Zatem przedawkował leki, a Haider miał wypadek samochodowy. Ludziom, którzy są problemem dla Unii Europejskiej, często przytrafiają się nieszczęścia. Może ma ona własnych nieznanych sprawców albo wynajmuje mistrzów rosyjskich?

Nie przesądzam sprawy. Może katastrofa smoleńska to rzeczywiście był wypadek. Twierdzę tylko, że nie musiał być. Może też ta ocena naszej sytuacji jest błędna. Cieszyłbym się, gdyby ktoś wykazał, że nie mam racji. Ale niech używa poważnych argumentów.

Piotr Setkowicz

 

kontakt email: knp@knp.lublin.pl Trzymasz w ręku gazetę niezwykłą. Już sam tytuł "idź POD PRĄD" sugeruje, że na naszych łamach spotkasz się z poglądami stojącymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami. Najważniejsze jest jednak to, że pragniemy opisywać rzeczywistość nie z perspektywy teologii, dogmatów czy zmiennych nauk kościołów, lecz w oparciu o Słowo Boga, Biblię. Co więcej, uważamy, że Bóg wyposażył Cię we wszystko, abyś samodzielnie mógł ocenić, czy nasze wnioski rzeczywiście z niej wypływają. Bóg nie skierował Pisma Świętego do kasty kapłanów czy profesorów teologii. On napisał je jako list skierowany bezpośrednio do Ciebie! Od wielu lat w naszej Ojczyźnie pojęcia: chrześcijanin, chrześcijański mocno się zdyskredytowały. Stało się tak głównie "dzięki" zastępom faryzeuszy religijnych ochoczo określających się tymi wielce zobowiązującymi tytułami. Naszą ambicją jest przyczynienie się do tego, by słowo chrześcijanin - czyli "należący do Chrystusa" - odzyskało w Polsce należny mu blask!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka