(fot. Getty Images)
(fot. Getty Images)
Ignacy Jastrzębowski Ignacy Jastrzębowski
986
BLOG

Fenomen Xaviego

Ignacy Jastrzębowski Ignacy Jastrzębowski Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Xavi. Ten niski, nażelowany Hiszpan o (jak wielu twierdzi) romskiej aparycji był jednym z powodów zakwitnięcia mojej miłości do katalońskiego klubu. Kibice Barcelony wspominający z rozrzewnieniem złote czasy tej drużyny zawsze najcieplej myślą o szeroko uśmiechniętym Ronaldinho, magicznym Inieście, niepowstrzymanym Messim i właśnie o Xavim – liderze, moim nieskromnym zdaniem, najmocniejszego kolektywu w historii piłki nożnej. Blaugrana właśnie od odejścia Xaviego na emeryturę (tak, uważam, że gra w lidze katarskiej równa się piłkarskiej emeryturze), czyli 2015 r. zaczęła ulegać stopniowej degradacji. Oczywiście czynników było kilka, a odejście Hiszpana dzierżącego „6” na plecach bynajmniej nie było tym najważniejszym. Do tragicznej sytuacji doprowadził przede wszystkim Josep Maria Bartomeu, nieszczęsny Prezydent FCB piastujący swój urząd w latach 2014-2020. Praktykował on prawdopodobnie najgłupszą i najbardziej nieudolną politykę w światowej piłce klubowej, która wielokrotnie zahaczała o kryminał. Dosłownie. Bartomeu w marcu zeszłego roku został aresztowany. Ponoć wynajął firmę , której zadaniem było oczernianie tych, którzy nieprzychylnie odnosili się do jego prezydentury. Oskarżano go też o korupcję. Swoją cegiełkę do barcelońskiej ściany płaczu dołożył też Messi, który po 2015 r. zawodził właściwie we wszystkich kluczowych momentach (0:3 z Juventusem w 2017, 0:3 z Romą w 2018, 0:4 z Liverpoolem w 2019, hańbiące 2:8 z Bayernem w 2020). Swoją chorobą bezradności zarażał całą drużynę. Ale odejście Xaviego też zrobiło swoje. W końcu był on filarem złotej ery tego klubu, uosobieniem siły, tryumfu, kompletnej dominacji. Bez niego katalońska układanka okazywała się z roku na rok coraz bardziej niekompletna. W końcu, w listopadzie zeszłego roku sytuacja była tak beznadziejna, że FCB wylądowała na 9 miejscu w La Liga, za "potęgami" takimi jak Osasuna czy Rayo Vallecano. Potrzebne były natychmiastowe zmiany. Szczęśliwie, te nastały. Za wiecznie naburmuszonego i obwiniającego wszystkich, tylko nie siebie trenera – Ronalda Koemana – przyszedł właśnie on, Xavi. I zrobił coś, o czym marzył każdy Cules - kompletnie odmienił tę drużynę. Na tę chwilę Blaugrana jest niepokonana od 15 spotkań, 2 w tabeli ligi hiszpańskiej, walczy o trofeum Ligi Europy. Gra koncertowo – bez piłki dusi rywali swoim pressingiem. Z piłką, rzecz jasna, rozgrywa swoją „tiki-takę”, jednak kiedy rozklepywanie rywali nie przynosi skutku, bywa do bólu pragmatyczna – dośrodkowaniem szuka w polu karnym głowy Aubameyanga lub Luuka De Jonga, którzy z niezwykła skutecznością finiszują akcje. Do formy wrócili weterani – Pique, Alba a nawet 38- letni Dani Alves. Fantastycznie grają ci najmłodsi. Gavi imponuje swoją zaciętością, a Pedri już przyrównywany jest właśnie do Xaviego i Iniesty. Ale przede wszystkim Barca gra do końca. Zawsze wierzy w zwycięstwo, niezależnie od okoliczności. Dobitnie pokazał to ostatni mecz z Levante, w którym drużynie z Valencii zasądzono 3 rzuty karne, a Duma Katalonii i tak w 92 minucie trafiła na 3:2 i wygrała spotkanie. Xavi znów rozpala serca kibiców Barcelony, lecz tym razem z ławki trenerskiej. Czyżby okazał się tym niezbędnym, brakującym elementem układanki? Czy dzięki niemu Blaugrana wróci na szczyt? Jak zawsze, czas pokaże.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport