1. Brak mgły
Na grupach można odczytać, że nie było takiej mgły jak Rosjanie mówili, że o tej godzinie mgła już opadła.
Nawet oglądając film polskiego reportera widać, że mgła niemalże zasłania drzewa będące w odległości 150-200 metrów. Jedyne sensowne miejsce w jakim mógł znaleźć się z kamerą - to "polanka" na wschód od miejsca katastrofy (między najbliższą drogą a rozbitym Tupolewem). Pierwsze większe elementy mogą wyznaczać to miejsce. Najdalsze drzewa w linii prostej o tego miejsca są w okoliach 200 metrów. Widać je w okolicach 1m0s - 1m-10s filmu.

2. Strzały, czyli dobijanie ocalałych
Na rozpowszechnionym filmie Rosjanina strzały są. Załóżmy, że sam film i jego ścieżka dźwiękowa są autentyczne (i tak pewnie jest). Strzały słychać - to jest pewne. Wytłumaczenie, że to broń BOR'owców jest trochę nielogiczne. Strzały by występowały seriami (nie sądze aby każdy egzemplarz broni miał po jednym naboju), będąc względnie równomiernie rozgrzewane. No właśnie - co do rozgrzania - co by je miało rozgrzać? Ognia coś nie widać, a nawet jeżeli wcześniej był - to zapłon powinien wystąpić wcześniej. Skoro nie wystąpił - to trudno podejrzewać, aby obniżanie temperatury pocisku spowodowało zapłon (obniża się - skoro było w ognu a już nie jest).
Z drugiej strony sensowne wydaje się być to, że służby (nieistotne już jakie) raczej dokręciłyby tłumiki, a świadków by na pewno nie było - a już zwłaszcza takich co mogą coś nagrać.
Skąd zatem strzały? Czyżby ostrzegawcze? Chociaż jakby takie były - to wcześniej pewnie by ktoś wrzasnął. Albo jeszcze inaczej - podobnie jak znanych 2 bohaterów (nagrywający i człowiek z teczką) - mogło być więcej spacerowiczów. Również i takich, którzy być może po znalezieniu jakiegoś telefonu czy innego skarbu, widząc przyjeżdżające służby, postarali się szybko zwiać. Próba zatrzymania szabrowników? Diabli wiedzą...
3.Odstęp między dostępnym filmami
Tego mocno jestem ciekaw - Rosjanin był przed Polakem - to na pewno. Ale ile? Polski reporter wspomniał o przebyciu 400m, najprawdopodobniej biegiem - a przynajmniej szybkim marszem. Zatem wraz z zabraniem sprzętu i wyjściem z hotelu - ile to może być - 5 minut. 5 minut od katastrofy - a w tym czasie nagrywał już Rosjanin. Nagrywał ponad minutę, minutę w której słyszymy przyjazd straży. Straż też nie przybywa w 30 sek. - 2-3 to pewnie minimum. Czy zatem możliwa taka sekwencja:
- 0m - katastrofa
- 2m - przybiega Rosjanin (chociaż ten z teczką - nie wydaje się aby mógł szybko przybiec). Dlaczego nie mieliby być na miejscu? Może wybuch by ich zdmuchnął - albo odłamki kadłuba poharatały... Stawiam na 2minuty.
- 2m30s - wyjęcie i uruchomienie kamery w telefonie.
- 3m - słyszalne sygnały jadących straży
- 5m - dojazd straży na miejsce - podłączenie i rozwinięcie węży; początek gaszenie; W tym miejscu już widać film Wiśniewskiego.
Hmmm... może i tak było....
Inne tematy w dziale Polityka