Beverley Beverley
721
BLOG

Bitwa o Anglię. Kolacja u Mołotowa

Beverley Beverley Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Juho Paasikivi pojawił się ponownie na Kremlu na czele fińskiej delegacji 23 października 1939 roku. Przygotowując się do drugiej tury rozmów Finowie zakładali, że Stalin postawił absurdalnie wysokie żądania, by w trakcie negocjacji pójść na kompromis i podpisać fińsko-sowieckie porozumienie. Rząd w Helsinkach był gotowy na oddanie Sowietom niektórych fińskich wysp i przesunięcie granicy o kilkanaście kilometrów na Przesmyku Karelskim, ale nie było mowy o pozwoleniu na budowę sowieckiej bazy wojskowej na fińskim terytorium. Według Stalina minimum na co mógł zgodzić się rząd sowiecki to Przylądek Hanko, Półwysep Rybacki i Przesmyk Karelski. Kiedy Finowie przygotowywali się już do podróży powrotnej, zostali ponownie wezwani na Kreml, gdzie Mołotow odczytał memorandum, w krórym Sowieci zgadzali się na zmniejszenie swojego garnizonu na Przylądku Hanko z 5 tys. na 4 tys. żołnierzy oraz na jego “dzierżawę” tylko na okres trwającej wojny. Stalin jako przykład podał Gibraltar, który jako zamorskie terytorium brytyjskie znajduje się na terenie Hiszpanii. Tak więc precedens w stosunkach międzynarodowych już istniał. Fińska delegacja opuściła Moskwę 24 października, kiedy mobilizacja fińskiej armii została zakończona. Dwa dni później Beria złożył raport Stalinowi o nastrojach panujacych w kręgach rządowych w Helsinkach, gdzie jeden z członków delegacji miał mówić o potrzebie rozszerzenia mobilizacji o kolejne roczniki.

Masy powinny być prowadzone do rewolucji stopniowo, dlatego też – według Stalina – Armia Czerwona nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy okupowanych krajów. Dyktator miał na myśli Litwę, Łotwę i Estonię, a nie Polskę. Należało wstrzymać się z sowietyzacją, co prawdopodobnie znaczyło tyle, że tamtejsze rządy nie zostały jeszcze w pełni zinfiltrowane przez NKWD. Naciski wywierane na Finlandię oznaczały, że sowietyzacja nordyckiego kraju nie była brana pod uwagę. Fińscy negocjatorzy wsiedli do pociągu jadącego do Moskwy 31 października. Stalin postanowił wywrzeć na nich presję, podając do publicznej wiadomości swoje “minimalne” żądania, a zrobił to za pośrednictwem Radia Moskwa. Oznaczało to, że nie zamierza ustąpić. Było już po północy 1 listopada, kiedy fiński premier Aimo Cajander podjął decyzję o wezwaniu delegacji z powrotem do Helsinek. Na pośpiesznie zwołanym posiedzeniu rządu doszło do wymiany argumentów o możliwym odczytaniu tego gestu przez Sowietów jako decyzji o zerwaniu negocjacji. Na ostatniej stacji w przygranicznym Terijoku delegacja telefonicznie poinformowała rząd, że zamierza kontynuować podróż, aby podjąć ostatnią próbę zażegnania kryzysu. Gdy 2 listopada Finowie dotarli do Moskwy zostali zaproszeni na posiedzenie Rady Najwyższej ZSRS, w którym łącznie udział wzięło 2 tys. ludzi. Tego dnia północno-wschodnia część Polski została przyłączona do Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Nazajutrz na Kremlu na Paasikiviego i resztę członków delegacji czekał Wiaczesław Mołotow. Stalin tym razem się nie pojawił. Podczas tego spotkania nie osiągnięto niczego, co skłoniło Mołotowa to złowrogiego komentarza, że cywilne środki rozwiązania konfliktu zostały wyczerpane.

Poważnym błędem rządu polskiego był brak wypowiedzenia wojny Związkowi Sowieckiemu po 17 września 1939 roku. Błąd ten próbowano naprawić w październiku, kiedy nowy premierem został gen. Władysław Sikorski, jednak ostatecznie minister spraw zagranicznych August Zaleski ogłosił później członkom Rady Narodowej, że zrezygnowano z takiego kroku, ponieważ mógłby on narazić rząd na śmieszność. Prawdziwym powodem było prawdopodobnie nastawienie rządu Wielkiej Brytanii, próbującego osłabić sojusz Trzeciej Rzeszy i Związku Sowieckiego. Winston Churchill, będący w rządzie Chamberlaina pierwszym lordem admiralicji, w przemówieniu wygłoszonym 1 października stwierdził, że Sowieci poprzez wkroczenie do Polski kierowali się potrzebą zapewnienia „bezpieczeństwa Rosji w związku z niemieckim zagrożeniem”. Na łamach „The Sunday Express” były premier David Lloyd George entuzjastycznie podszedł do „wyzwoleńczego pochodu Armii Czerwonej”. Taki punkt widzenia przyjęła także część brytyjskiej opinii publicznej, a zwłaszcza wyborcy Partii Pracy.

Uległość wobec aliantów zachodnich była spowodowana prostym faktem zależności finansowej od Londynu i Paryża, nie tylko w zakresie działalności rządu, ale także w wydatkach na tworzenie wojska. Internowany w Rumunii były minister spraw zagranicznych Józef Beck komentował to słowami: „Nowy rząd polski powinien wiedzieć i pamiętać, że korytarze Quai d'Orsay czy Foreign Office nie mogą być terenem jego działania”. Beck zapomniał chyba jak sam był przestrzegany przez ambasadora we Francji Juliusza Łukasiewicza w depeszy z 29 marca 1939 roku, po tym gdy minister spraw zagranicznych zdecydował się na podróż do Londynu, by tam przyjąć brytyjskie gwarancje:

„Gdyby kilka dni temu, przed złożeniem propozycji deklaracji w Warszawie, Rząd Angielski zmobilizował swoją marynarkę wojenną, wprowadził obowiązek służby wojskowej, a Rząd Francuski zarządził w większym zakresie mobilizację swej armii, propozycje angielskie, nawet tak niedostateczne jak te, które były zrobione, mogły być potraktowane, jako dowód szczerej i poważnej chęci współpracy. Ponieważ jednak stało się wręcz odwrotnie, należy przypuszczać, że dopóki Rząd Angielski nie zdobędzie się na zdecydowane zaciągnięcie zobowiązań konkretnych i sprecyzowanych […] tak długo żadna negocjacja dyplomatyczna podejmowana przez Londyn nie będzie miała szans powodzenia.”

Dzień później ambasador brytyjski w Warszawie zapytał ministra Becka, czy rząd polski nie ma nic przeciwko temu, by premier Chamberlain ogłosił w Izbie Gmin gwarancje wobec Polski „na wypadek agresji lub zagrożenia niepodległości”. Beck nie miał nic przeciwko temu.

Jedną z przyczyn dla których Hitler śpieszył się z ofensywą na zachodzie było przekonanie, że Belgia i Holandia mogą zostać zmuszone do zrezygnowania z neutralności, co oznaczało wpuszczenie na swoje terytorium sił zbrojnych Francji i Wielkiej Brytanii. Luftwaffe miało przewagę nad lotnictwem aliantów zachodnich, ale rozmieszczenie samolotów Royal Air Force w Holandii stanowiłoby poważne zagrożenie dla niemieckiego przemysłu skoncentrowanego w Zagłębiu Ruhry. Niemieckie bombowce musiałyby przelecieć dystans pięć razy dłuższy, żeby zbombardować wyznaczone cele strategiczne na terenie Anglii. Dlatego tak ważne było zdobycie Belgii i Holandii, a jeszcze lepiej Pas de Calais we Francji. Jednak warunkiem osiągnięcia tego było pokonanie przeciwnika dysponującego nowoczesnym uzbrojeniem, posiadającego amunicję w ilości co najmniej dwukrotnie większej niż w 1914 roku. Wódz Trzeciej Rzeszy obawiał się tego, że coraz większa obecność na kontynencie wojsk brytyjskich, może zmusić Francuzów do podjęcia walki, zamiast szukania porozumienia politycznego z gotowymi iść na wojnę Niemcami.

Plan był taki, żeby zaatakować na długości frontu od południowego Luksemburga do Nijmegen w Holandii i rozdzielić siły na dwie grupy uderzeniowe, które ominą belgijskie Liége, po czym rozbiją idące w ich kierunku siły francuskie i brytyjskie. Szybkość przemieszczania się jednostek pancernych Wehrmachtu miała uniemożliwić ustabilizowanie się frontu i utknięcie czołgów w wąskich ulicach belgijskich miast. Miasta w ogóle miały być omijane, a ich kapitulacja osiągnięta poprzez odcięcie ich od dostaw żywności. Zadaniem Luftwaffe było zniszczenie połączeń kolejowych i najważniejszych dróg, a nie wdawanie się w pojedynki powietrzne z myśliwcami nieprzyjaciela. Miasta miały być atakowane z powietrza tylko w odwecie za ataki na niemiecką ludność cywilną.

Zarówno Luftwaffe jak i Kriegsmarine zaakceptowały ten plan. Szczególnie admirał Reader podczas spotkania z Führerem 10 października nalegał, żeby przeprowadzić atak jak najszybciej, bo tylko wtedy można było oczekiwać, że wojna będzie krótka. Hitler obiecał mu, że środki przeznaczone na budowę okrętów podwodnych zostaną utrzymane na zakładanym w Planie Z poziomie. Jak miało się wkrótce okazać – kłamał. Hitler słyszał zresztą podpowiedzi jak prowadzić wojnę z Wielką Brytanią z wielu stron. Nawet Rudolf Hess, zastępca Hitlera w partii, miał pomysł na wykorzystanie min magnetycznych w celu zmuszenia Brytyjczyków do kapitulacji. Tylko armia nie chciała zaczynać wojny na zachodnim froncie jesienią 1939 roku. Do dowódców wojsk lądowych nie trafiały nawet argumenty o koniecznym uderzeniu wyprzedzającym inwazję wrogów na Belgię. Mimo to Hitler zarządził rozpoczęcie operacji Fall Gelb na trzeci tydzień listopada.

Nadszedł listopad, co dla Finów oznaczało kolejną rundę negocjacji. Czwartego listopada Stalin podkreślał na Kremlu, że rząd sowiecki w przeciwieństwie do carów tolerował niepodległą Finlandię. Dyktator ponownie omówił znaczenie Zatoki Fińskiej dla bezpieczeństwa Związku Sowieckiego. Według niego to od Finów zależało w jakiej formie Przylądek Hanko będzie używany przez Armię Czerwoną – Rosja Sowiecka była gotowa nawet za niego zapłacić. Delegacja fińska wykluczyła jakiekolwiek negocjacje w tej kwestii. Stalin wskazał na mapie trzy wyspy położone na wschód od Przylądka Hanko i zapytał czy Finowie ich potrzebują. Jeśli nie to Związek Sowiecki chętnie je wydzierżawi. Według Stalina większość Finów nawet nie kojarzy ich nazw. Delegacja poprosiła o przerwę, żeby skonsultować się z rządem w Helsinkach. Ponieważ następny dzień to była niedziela, co wykluczało posiedzenie całego rządu, przerwa przedłużyła się do 6 listopada. Zbliżała się rocznica rewolucji październikowej, co oznaczało uroczystości zorganizowane z tej okazji w teatrze Bolszoj. Największa gazeta w Związku Sowieckim „Prawda” opublikowała z tej okazji słowa Mołotowa podkreślające, że w związku z „wyzwoleniem” zachodniej Ukrainy i Białorusi dokonała się ekspansja socjalizmu, a tym samym skurczył się świat kapitalistyczny.

Wreszcie 7 listopada o godzinie 22:00 rozpoczęła się kolacja na której gospodarzem był minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow. Wśród fińskiej delegacji zabrakło Juho Paasikiviego, który wymówił się przeziębieniem, a wśród sowieckiej Ławrentija Berii, którego zastąpił Wsiewołod Merkułow. Mołotow wznosił co chwilę toast, w tym jeden za sukces negocjacji, po którym opróżniał swój kieliszek. Przywódca socjaldemokratów Vaino Tanner zagadnął siedzącego obok ministra handlu zagranicznego Anastasa Mikojana sugerując, że żądania sowieckie są wygórowane. Mikojan udawał zdziwienie. Zauważył że większość rządu Związku Sowieckiego, w tym on sam i Stalin, składa się z mniejszości narodowych. Tak więc pozycja w jakiej znalazła się, licząca cztery miliony obywateli Finlandia, jest dla przywódców sowieckich zrozumiała.

Na spotkaniu u Mołotowa był również ambasador Trzeciej Rzeszy Werner von Schulenberg, który przedstawił się Tannerowi i poinformował go, że przyleciał specjalnie z Berlina, żeby uczestniczyć w tej kolacji. Według niego niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych oczekiwało, że porozumienie pomiędzy Finlandią a Związkiem Sowieckim zostanie zawarte. Sam Hitler miał uważać żądania Stalina za umiarkowane. Poza tym Finlandia powinna zdawać sobie sprawę z faktu, że w przypadku wojny nikt, nawet Niemcy, nie przyjdą jej z pomocą. Stalin podkreślał, że nie zamierza ubiegać się o kontrolę archipelagu Aland – wysp zamieszkanych przez mniejszość szwedzką. A to oznaczało, że transport rudy żelaza ze Szwecji do Niemiec był, przynajmniej na razie, niezagrożony.

Na podstawie:

„Hitler's war 1939-1942” David Irving, Papermac, 1983

„Stalin. Waiting for Hitler 1929-1941” Stephen Kotkin, Penguin Books, 2018

„Historia polityczna Polski 1935-1945” Paweł Wieczorkiewicz, Zysk i S-ka, 2014

„Polska – niespełniony sojusznik Hitlera” Krzysztof Rak, Bellona, 2019 

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura