Po ulicy szedł udacznik,
Cały w gliżu, odzian dbale
I na oko wprost dorostek,
Widać, że to kczemny gość!
I dołężny, i udolny,
Nadzwyczajny zgoła zguła,
I dojadek, i douczek,
I dorozwinięty fest.
Naprzeciwko mrawca idzie
Urasteniczna jejmość Śmieszka,
Całkowicie cenzuralnie
Naumyślnie mówi doń:
Jestem taka ci dorajda,
Urodzona domatorka,
Straszna ze mnie jest dbalucha,
Kocham chlujstwo bez dwu zdań!
Chodź będziemy żyli razem
W prawowitym ślubnym związku,
Przecież takiej zdarnej pary
I ze świecą szukać by!