9. Polska szkoła czyli poligon ideologii.

Witam

Tak od razu zapytam: czy polska szkoła jest wolna od indoktrynacji czy komunizacją? Raczej nie, co więcej z założenia szkoła powinna być wolna od jakichkolwiek nacisków niezależnie czy wypływają one z jakiejś opcji politycznej czy religii. Po prostu, nie jest od tego aby kształtować wyborców tylko wolnych ludzi którzy potrafią decydować. Tak samo z religią, mitem jest pogląd że w szkole nie ocenia się wiarę tylko wiedzę, nonsens godny zaściankowego myśliciela. Czy z którymś słowie się mylę?

Lekcja religii- 45 minut wykreślane z każdego tygodnia wielu młodych ludzi. Czemu uważam że to czas stracony? Bo niby czego tam młodzież może się nauczyć? Ba, nawet co może z tej lekcji wynieś, oprócz garści kawałów posłyszanych pod ławką i irytacji na "pana księdza". Nie dobrze...

Kolejna sprawa: czy każdy jest równy i ma równe prawa? W teorii i owszem, w praktyce decyduje większość. Niby nazywa się to demokracją, ale i ona powinna mieć swoje granice. Czy powinno dopuszczać się faworyzowania jakieś grupy ludzi ze względu na przekonania? Nie, to też jest fundament demokracji, tyle że akurat w niektórych przypadkach tłamszony przez "tych którym byłoby zabrane".

Konkretnie o czym mówię: w Polsce w każdej szkole jest ksiądz kacheta, który w 80 % zniechęca młodzież do religii. Przeważnie jest "wojującym rycerzem wiary", Don Kichotem który jest tematem dowcipów nawet własnych kolegów z pracy. Za to, jeżeli jest jakiś etyk, a jest ich niezmiernie mało (No bo niby co? Filozof hahah co za durny zawód!) to rzuca mu się kłody pod nogi, a zajęcia ma na takich godzinach aby młodzieży nie chciało się przyjść. Gdzie jest więc to równe dojście? Nie mówiąc już o tym że jak ktoś wyznaje inną religię to nie ma często możliwości wpisania sobie oceny np. na świadectwo szkolne.

Jak to więc jest że pozwala się marnować czas na opowiadanie głupich historyjek (nie mówię tu o sprawach wiary tylko o "off topach" które są na porządku dziennym na Katechezie) a uniemożliwia się chodzenie na Etykę, ustawiając ją na dziesiątej godzinnie lekcyjnej albo w ogóle rozpędza się ludzi wyszukując jakieś absurdalne przeciwności? Jak już wspomniałem każdy ma swoje przekonania religijne, Polska nie jest tak katolicka jak to dawniej mawiano, pomimo tego dalej utrzymuje się Księży Dobrodziejów.

Mam koleżankę wyznania protestanckiego, która uczęszczała na lekcję religi do siebie do zboru. Bardzo jej się podobało, mała grupa ludzi, zajęcia wyglądają jak należy, ocenę którą dostała zawsze na świadectwie wypisaną miała. Cud! Działa i nie ma nadużyć! Można? Nie, TRZEBA! A co jest w szkole, w ramach zajęć, za które nauczyciel-ksiądz pobiera wynagrodzenie? Wygłupy, gadanie bzudurek z życia, oglądanie filmów i to nie zawsze na tematy religijne, a nawet puszczanie baranków samopas (jak Boga kocham, znajomy ze szkoły technicznej bywał u mnie regularnie co tydzień, gdyż miał 2 Katechezy pod rząd). Więc system nie działa... Nie pierwszy już trzymany jest zapsuty system, a zamiast tego łatwo możnaby go uzdrowić, tylko oczywiście nie ma woli politycznej, a każde tego typu działania to już "otwarty atak na instytucję Kościoła". No właśnie, tylko czy Ci młodzi ludzie dzięki katechezie umocnią się w wierze? Raczej od razu w pierwszej lepszej chwili odwórcą się od "Matki Kościoła".

A sam sobie Kościół na to pracuje...

Trzeba siać siać siać!

Pozdrawiam Wojtek!