Yeck Yeck
656
BLOG

Polska - Szwecja. Jedziemy na mundial!

Yeck Yeck Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

    Po meczu ze Szkotami mieliśmy szpital w drużynie. Pół składu narzekało na mniejsze lub większe urazy. Nie ułatwiało to zadania Michniewiczowi. Szczególnie atak wyglądał blado. Wszyscy, włącznie z Lewandowskim na cos się uskarżali. Z tymi kontuzjami to też różnie bywa. Z jednej strony Świderski nie przyleciał zza oceanu, bo kontuzja, a w międzyczasie zdążył strzelić dwa gola w MLS. Z drugiej strony Piątek gra do ostatniej krwi i wygląda na to, że będzie do dyspozycji trenera w meczu ze Szwedami. Ja po tym meczu nie spodziewałem się fajerwerków. Murarka i dzida na Lewandowskiego, może zrobi cos z niczego. Albo Zielińskiemu siądzie jakaś piłka i przylutuje z dystansu. W tym meczu liczył się tylko wynik, nic więcej, czyli taki mecz pod Michniewicza, który z Legią męczył bułę w pucharach, ale kolejne szczeble zaliczał. Albo z młodzieżówką, gdy po kolei rozprawiał się z wyżej notowanymi rywalami, aż dopiero skończyło się na laniu od Hiszpanów. Ale co mieliśmy radości z wcześniejszych meczów z Portugalią, Belgią i Włochami to nasze. Dziś wystarczyło zaliczyć tylko jeden szczebel, albo aż jeden. Zabraliśmy się do tego w składzie:

Szczęsny - Bednarek, Glik, Bielik - Cash, Góralski, Zieliński, Moder, Szymański, Bereszyński - Lewandowski

    Linia defensywna została z meczu ze Szkotami. Po kontuzji Salamona Michniewicz nie szukał kolejnej opcji, tylko postawił na Bielika. Za to druga linia - pełna niespodzianek. Pierwszy plac dostał Góralski, który ostatni raz grał w reprezentacji chyba z osiem lat temu, a Bereszyński został ustawiony na pozycji, na której w życiu nie grał. Biedny ten Bereszyński, większość meczów w kadrze zagrał nie na swojej pozycji. Łata dziury na lewej stronie. Najczęściej na lewej obronie, a dziś na lewym wahadle. To taki piłkarz jak kiedyś Wawrzyniak zastępujący piłkarza, którego w kadrze nie ma. Urodzaju na lewej stronie to my nie mamy od dawna. A gdzie my mamy urodzaj BTW, poza atakiem, chciałoby się zapytać. Dobra, nie ma co narzekać, wychodzimy z podniesionym czołem i gramy. W praktyce ustawienie było bardziej płynne. Gdy się broniliśmy, Bielik asekurował stoperów, będąc ustawiony wyżej, był pomostem między Moderem i Góralskim a obrońcami, natomiast Cash zajmował pozycję prawego obrońcy, a Bereszyński lewego. W ataku boczni obrońcy grali wyżej a Bielik ustawiał się na pozycji trzeciego stopera.

    Od początku meczu inicjatywa była bardziej po naszej stronie. Sądziłem, że Szwedzi zagrają odważniej, lecz zostawiali naszym piłkę i pozwalali rozgrywać, skupiając się na obronie. Widać uznali, że taka taktyka bardziej im się opłaci. A skoro pozwalali nam grać, to próbowaliśmy to wykorzystać. Udawało nam się nawet parę razy podciągnąć grę pod pole karne Szwedów, niemniej bez efektów. W 19 minucie fatalny błąd popełnił Bielik, taki w stylu Gerrarda w słynnym meczu z Chelsea. Na nasze szczęście bez konsekwencji. Coraz więcej w polskiej drużynie znaczy Jakub Moder. To on dźwiga ciężar gry drugiej linii. Zmienia pozycje, jest na lewej stronie, w środku, asekuruje w obronie, posyła prostopadłe piłki do przodu. Robi się reprezentant pełną gębą. Krótko mówiąc, bierze odpowiedzialność za grę. W przeciwieństwie do Zielińskiego, który tradycyjnie był gdzieś schowany w środku pola. Aktywny był też Szymański. Ta jego silna pozycja w lidze rosyjskiej nie wzięła się z niczego. Z czasem mecz się nieco uspokoił, więc o emocje zadbał Jacek Góralski. Poskrobał po nogach Karlstroema na czerwoną kartkę. I naprawdę miał mnóstwo szczęścia, że zakończyło się to dla niego tylko żółtą kartką. Powinien po meczu kupić bombonierkę Daniele Orsato, bo gdyby trafił na innego arbitra, w 40 minucie odpoczywałby już pod prysznicem. Góralski do zmiany. To tykająca bomba, każda minuta jego pobytu na boisku to ryzyko, że za chwilę będziemy grać w "10". A żeby nieszczęść nie było za mało, Kamil Glik schodząc po pierwszej połowie utykał. Jak tak się będą kruszyć nasi piłkarze, to za chwilę na boisku pojawią się magazynier i kierowca autobusu.

    Jak można było się spodziewać drugą połowę zaczął Krychowiak zmieniając Góralskiego. Góralski ma taki feler, że na poziom międzynarodowy nie dojeżdża. Posiada pewne zalety, umiejętności, serce do gry. Może w bardziej przaśnych ligach to wystarcza, ale w poważniejszych meczach za często jest spóźniony, co skutkuje kartkami. Glika udało się podreperować w przerwie i też pojawił się na placu gry. A druga połowa zaczęła się jak marzenie. Krychowiak sprytnie ustawił się przed obrońcą szwedzkim w polu karnym, został sfaulowany, a Lewy dopełnił formalności z karnego. Po strzelonym golu, jak można było się spodziewać, Szwedzi przejęli inicjatywę, a my broniliśmy wyniku. Broniliśmy momentami zbyt głęboko. Chwilami ta obrona była taka przedzawałowa. Brakowało mi chwil, gdy przejmujemy piłkę i przez dłuższy czas ją utrzymujemy. Kilka minut po golu Lewandowskiego, po ładnym dograniu Isaka, Forsberg znalazł się tuż przed Szczęsnym, który popisał się kapitalną interwencją. Nie pierwszą w tym meczu. Dziś zdecydowanie nie można było mieć pretensji do Szczęsnego. Pewny punkt naszej reprezentacji.

    Z upływem kolejnych minut, zacieśniający się szwedzki gorset nieco się rozluźnił i zaczęliśmy szukać naszych szans na podwyższenie. I udało się. Danielson popełnił podobny błąd jak Bielik w pierwszej połowie, który na jego nieszczęście nie pozostał bez konsekwencji. Zieliński przejął piłkę (swoją drogą skąd on się tam wziął, myślałem, że go nie ma na boisku - ale dobra, złośliwości na bok), pomknął na bramkę Olsena i ładnym technicznym strzałem przy słupku podwyższył na 2:0. Szwedzi przez chwilę słaniali się na nogach niczym bokser po nokdaunie. Było blisko trzeciego gola dla polskiego zespołu, który pewnie zakończyłby wszelkie nadzieje Szwedów, ale gol nie padł. Niemniej niesieni na fali entuzjazmu, nasi piłkarze nabrali jeszcze większej pewności siebie, odepchnęli rywala od naszej bramki. Szwedzi stracili pomysł na grę, nie stwarzali już tak groźnych sytuacji pod naszą bramką. A kolejne minuty nieubłaganie upływały, aż w końcu sędzia Orsato sięgnął po gwizdek i zakończył mecz.

    Wygraliśmy ze Szwedami, którzy nigdy nam nie leżeli i to w tak arcyważnym meczu. Może i były minusy w naszej grze, ale niech te minusy nie przesłonią nam plusów. Nie dzisiaj. Zadanie wykonane. Jedziemy na mundial!


Yeck
O mnie Yeck

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport