Michał Gajda, przewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów
Po wielu miesiącach dyskusji doczekaliśmy się projektu nowej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym – tzw. Ustawy 2.0. Środowisko doktorantów mocno zaangażowało się w jej opracowywanie. Krajowa Reprezentacja Doktorantów od lat zwracała uwagę na bolączki studiów doktoranckich i ciągłe odkładanie tego problemu do kolejnych nowelizacji. W końcu pojawiła się okazja na zupełnie nowe otwarcie. W prace Zespołu roboczego ds. opracowania doktoranckich założeń do Ustawy 2.0 aktywnie zaangażowało się ponad 35 osób z całego kraju.
Obecny sposób funkcjonowania studiów doktoranckich uważam za największą porażkę systemu szkolnictwa wyższego i nauki. Wśród doktorantów panuje dość powszechne przekonanie, że studia doktoranckie bardziej przeszkadzają, niż pomagają w zdobyciu doktoratu. Zajęcia w wielu przypadkach zabierają czas, nie dając kompetencji wspierających proces przygotowywania rozprawy doktorskiej czy rozwoju młodego badacza. Dlatego każdy kolejny rok funkcjonowania obecnego systemu jest marnotrawstwem publicznych środków oraz niejednokrotnie oszukiwaniem młodych ludzi świetlanymi perspektywami rozwoju, dalekimi od uczelnianej rzeczywistości doktoranta.
Z niekrytą satysfakcją mogę stwierdzić, że kwestie doktorantów oraz ich kształcenia są obecnie jednym ze sztandarowych i najgłębiej reformowanych obszarów. Całe środowisko akademickie podkreśla atmosferę współpracy oraz otwartość wicepremiera Jarosława Gowina i kierowanego przez niego Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego na debatę w zakresie przyjmowanych kierunków zmian i rozwiązań. Jako doktoranci byliśmy wysłuchiwani oraz mamy poczucie wpływu na korekty niektórych założeń. Z naszym sprzeciwem spotkał się pomysł wprowadzenia zakazu zatrudniania doktorów w ich macierzystych jednostkach po obronie tytułu. Koncepcja ta została na szczęście zaniechana.
Jako doktoranci niejednokrotnie postulowaliśmy dużo dalej idące zmiany jakościowe, bardziej rewolucyjne niż proponowane w ostatecznej wersji ustawy. Przedstawiciele ministerstwa przekonywali nas o nieprzygotowaniu uczelni i jednostek naukowych do tak głębokich przemian. Jako jedyne środowisko wnioskowaliśmy o zwiększenie wymogów względem samych siebie. W pozostawieniu najlepszych na uczelni widzieliśmy możliwość stworzenia godnych warunków do realnego rozwoju jako młodych badaczy i przyszłości polskiej nauki.
Czy mamy na to szanse w ramach zaprezentowanego projektu ustawy? Czy hasła reformy dla młodych wytrzymują zderzenie z rzeczywistością wyłaniającą się z przepisów ustawowych? Po zapoznaniu się z zaprezentowanym projektem ustawy nie mogę udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Oto kilka kluczowych kwestii.
Jednym z założeń ustawy jest deregulacja oraz zwiększenie autonomii w zakresie organizacji wielu procesów wewnątrz uczelni. Zdecydowanie popieram ten kierunek, ale w takim przypadku kluczowe są narzędzia kontroli i możliwości eliminowania złych praktyk. O tych trudno mówić, nie znając projektów aktów wykonawczych i rozporządzeń. Niezależnie od ustawy, bardzo wiele będzie zależało od statutów uczelni oraz środowisk akademickich poszczególnych uczelni. To do nich będzie należała decyzja, czy wykorzystać szansę na nowe otwarcie czy wprowadzać jedynie kosmetyczne zmiany prawne. Uczelnie staną się kowalami własnego losu. Liczę, że środowiska akademickie zauważą, że ci, którzy wykorzystali szansę na nowe otwarcie, szybko „odjeżdżają” reszcie i pilnie trzeba zacząć ich gonić.
Uczelnie staną się kowalami własnego losu.
Nowa ustawa daje jasny komunikat – doktorant nie jest już studentem, tylko młodym badaczem. W związku z tym, należy zapewnić im powszechne stypendia. Bardzo ważne, aby dać doktorantom samodzielność finansową, a przy okazji ograniczyć patologiczną skalę wyścigu o punkty w rankingu stypendialnym. Moją obawę budzi jednak okres pierwszych dwóch lat studiów, kiedy proponowana wysokość stypendium będzie wynosiła 110% pensji minimalnej obciążonej jeszcze składkami społecznymi. Doktoranci z dużych ośrodków akademickim nadal będą zmuszeni do dorabiania na życie, a przy tym najlepsi z nich stracą ok. 30% dotychczasowych środków w wyniku likwidacji pozostałych stypendiów. W mojej opinii, system powinien być tak zaprojektowany, by podstawowe stypendium pozwalało utrzymać się młodemu badaczowi, nie zapewniając przy tym komfortowego i wygodnego życia, stymulując go do pracy i walki o więcej. Systemem motywacyjnym powinny być konkursy grantowe, gdzie najlepsi walczyliby o dodatkowe środki na badania.
Doktoranci z dużych ośrodków akademickim nadal będą zmuszeni do dorabiania na życie, a przy tym najlepsi z nich stracą ok. 30% dotychczasowych środków w wyniku likwidacji pozostałych stypendiów.
Trzecia kwestia to podniesienie wymogów względem jednostek posiadających uprawnienia do nadawania stopnia doktora i doktora habilitowanego, które w pełni popieram. Uzależnienie od oceny działalności naukowej jest tutaj niezbędnym elementem systemu. Szkoły doktorskie dadzą również szansę na znaczną poprawę oferty kształcenia dla doktorantów, zwiększenie ich potencjału oraz wyjście młodych badaczy ze swoich jednostek i spojrzenie na prowadzone prace i badania przez perspektywę innych doktorantów kształtowanych w kulturze innych zespołów badawczych. Będzie to szansa na szerszą współpracę, tworzenie interdyscyplinarnych projektów czy też wymianę dobrych praktyk młodych uczonych. Obecne rozdrobnienie studiów doktoranckich w jednostkach podstawowych prowadzi do rozdrobnienia środków, a jednocześnie sprawia, że każdy prowadzi kształcenie doktorantów swoimi siłami. Zorganizowanie tego procesu na poziomie centralnym pozwoli nam wykorzystywać najlepszych doktorantów z całej uczelni oraz z innych jednostek akademickich. Środowiska uczelniane będą jednak musiały same tego chcieć.
Podsumowując, ustawa daje szansę na rewolucję i dynamiczny rozwój, jak również niesie ze sobą ryzyko dalszej stagnacji. Wszystko zależy od nastawienia środowiska akademickiego uczelni. W ogólnym rozrachunku popieram ustawę. Postuluję jednak, by osoby z wizją otrzymały szansę na podążanie swoją drogą bez nadmiernych ograniczeń ustawowych. Prawdziwą, dynamicznie zmieniającą się naukę trudno zmieścić w odpowiednich ramach. Podejmijmy to ryzyko, nawet jeśli niektóre uczelnie zmarnują tę szansę. Rozliczajmy je przy tym twardo, by zniknęło przekonanie, że można bezrefleksyjnie robić wciąż to samo, nie widząc zmieniającego się świata. Z pewnością przyjęcie Ustawy 2.0 zainicjuje dopiero proces zmian, a nie będzie jego ukoronowaniem.
Czytaj również:
Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego.
Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo