Fot. Mariusz Kucharczyk CC BY-NC-ND 2.0
Fot. Mariusz Kucharczyk CC BY-NC-ND 2.0
Instytut Wolności Instytut Wolności
336
BLOG

Bez pieniędzy granicy nie ucywilizujemy - Jakub Łoginow

Instytut Wolności Instytut Wolności Transport Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Jakub Łoginow - dziennikarz i analityk specjalizujący się w tematyce Ukrainy, Słowacji, Czech i Białorusi. Pisze m.in. dla „Dziennika Gazety Prawnej”, „Dzerkała Tyżnia” i słowackiego „Dennika N”. Właściciel polsko-słowacko-ukraińskiego portalu www.porteuropa.eu, do niedawna współkoordynator inicjatywy „Piesze przejścia graniczne”


Obecna infrastruktura polsko-ukraińskiej granicy już dawno nie odzwierciedla realnych potrzeb, związanych z natężeniem ruchu granicznego. W Polsce mieszka 1,3 miliona Ukraińców, spośród których przeważająca większość regularnie odwiedza strony rodzinne.

Od 2004 roku w Polsce można obserwować „modę na Ukrainę” - wielu Polaków, zwłaszcza młodych ludzi, chce regularnie odwiedzać Lwów, Kijów, Jeziora Szackie czy ukraińskie Karpaty. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, iż to właśnie przez Polskę wiedzie główna droga tranzytowa z Ukrainy do całej Unii Europejskiej. Potrzeby w zakresie przekraczania granicy są więc ogromne.

Biorąc to pod uwagę jest zdumiewające, że na polsko-ukraińskiej granicy znajduje się zaledwie osiem drogowych przejść granicznych, z czego tylko dwa są dostępne dla pieszych i rowerzystów (Medyka i Dołhobyczów, ten drugi jedynie do 31 grudnia 2017). Już samo to jest dowodem, jak bardzo rozchodzą się z rzeczywistością deklaracje o tym, że relacje z Ukrainą są dla nas bardzo ważne.

Na wszystko potrzebne są pieniądze. Budowa jednego przejścia granicznego to koszt rzędu 100 – 150 milionów złotych. Małe, wyłącznie pieszo-rowerowe przejścia na szlakach turystycznych (np. w Bieszczadach), kosztują zaledwie 30-50 milionów. Może to nie są bardzo małe pieniądze, ale powiedzmy sobie szczerze: wielki kraj w środku Europy z ogromnymi ambicjami w tematyce ukraińskiej (to niby nasza specjalizacja) powinien wygospodarować środki na to, by rokrocznie powstawało jedno duże przejście za 100 milionów i kilka małych wyłącznie dla ruchu pieszo-rowerowego za 30 milionów każde. Powinniśmy dążyć do osiągnięcia w perspektywie kilku lat sytuacji z granicy polsko-niemieckiej (30 przejść granicznych) lub polsko-słowackiej (51 przejść, z czego większość małych, pieszo-rowerowych).


Wielki kraj w środku Europy z ogromnymi ambicjami w tematyce ukraińskiej powinien wygospodarować środki na to, by rokrocznie powstawało jedno duże przejście za 100 milionów i kilka małych wyłącznie dla ruchu pieszo-rowerowego za 30 milionów każde.


Realia są zupełnie inne: od lat Polska przeznaczała na inwestycje na CAŁEJ granicy wschodniej i północnej śmieszną kwotę 50 milionów złotych rocznie, z czego na ukraiński odcinek granicy szło tylko 10-20 milionów. Dysponując takim budżetem, MSWiA oraz wojewodowie nie są w stanie zrobić prawie nic, oprócz drobnych remontów. Nawet dokumentację projektową dla nowych obiektów trzeba rozkładać na dwa - trzy lata budżetowe, a samą budowę – nawet na pięć lat. W efekcie, dopiero w 2020 roku zostanie otwarte (o ile znów coś się nie opóźni) przejście graniczne w Malhowicach, które jest budowane z myślą o... obsłudze EURO 2012.

Niestety, zamiast poważnej debaty nad zmianą modelu finansowania inwestycji na przejściach granicznych, mamy teatr absurdu i pustych obietnic, na które nabierają się nawet poważni dziennikarze i analitycy. Mam na myśli deklarację Andrija Parubija i Stanisława Karczewskiego złożoną podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy , którzy stwierdzili, że w przyszłym roku zbudujemy cztery nowe przejścia graniczne. Obaj marszałkowie (Rady Najwyższej Ukrainy i Senatu) zaczęli nawet objazd granicy w poszukiwaniu miejsc, gdzie te przejścia mogłyby powstać. Tymczasem MSWiA... nie przyznało na ten cel środków w przyszłorocznym budżecie: po wielkich bojach udało się zwiększyć kwotę z 50 do 60 milionów na całą granicę wschodnią, co nie wystarczy nawet na budowę połowy spośród obiecanych przejść.


Artykuł wydany w Biuletynie Instytutu Wolności 26/2018: Energetyka, infrastruktura, granica. Co łączy, a co dzieli Polskę i Ukrainę? 

Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka