Instytut Obywatelski Instytut Obywatelski
254
BLOG

Sukces po nordycku

Instytut Obywatelski Instytut Obywatelski Gospodarka Obserwuj notkę 0

Jan Gmurczyk*

W Polsce o rozwoju trzeba myśleć całościowo i z wyprzedzeniem. Tylko w ten sposób na drodze do bogactwa będziemy w stanie przesiąść się z wozu zaprzęgowego do odrzutowca

Dania, Finlandia i Szwecja od lat należą do grona najbardziej konkurencyjnych państw UE. Aby to stwierdzić, nie trzeba nawet otwierać międzynarodowych raportów. Już sam zasięg obecności nordyckich przedsiębiorstw i produktów mówi wiele.

Tylko w Polsce na firmy duńskie, fińskie lub szwedzkie można się natknąć w takich branżach jak np. AGD, telefony komórkowe, produkty mleczarskie, wyroby papierowe, napoje alkoholowe, buty, meble, zabawki, samochody, ciężarówki, sprzęt budowlany, stacje benzynowe, sklepy odzieżowe, banki, logistyka, energetyka i usługi ochroniarskie. I mowa tu nie o anonimowych graczach, ale dobrze znanych markach.

Danię, Finlandię i Szwecję zamieszkuje łącznie ok. 20 mln osób, więc stworzenie silnych firm w tak licznych dziedzinach może budzić podziw. Z drugiej strony małe rynki wewnętrzne państw nordyckich wymuszają zagraniczną ekspansję rodzimych przedsiębiorstw. W tych warunkach utrzymywanie wysokiej konkurencyjności na arenie międzynarodowej to wyzwanie kluczowe. Skandynawowie potrafią mu sprostać.

Współpraca buduje

Na ten sukces składa się szeroki wachlarz czynników, z których wiele wydaje się niedocenianych. Jeden z nich to z pewnością bogactwo kapitału społecznego, czyli umiejętność pracy zespołowej i wzajemne zaufanie obywateli. Ten atut ma duże znacznie choćby dlatego, że ostoją każdej gospodarki jest współpraca. Oczywiście, mechanizmy konkurencji odgrywają ważną rolę dla zapewnienia efektywności, ale to zaufanie umożliwia funkcjonowanie rynków. Przykładowo, pieniądze w naszych kieszeniach byłyby pozbawione siły nabywczej, gdyby zabrakło powszechnej wiary w ich wartość.

Poziom kapitału społecznego ma szczególne znaczenie dla potencjału innowacyjnego gospodarki. Bez współpracy całych zespołów (wynalazców, menedżerów, marketingowców itd.) nawet najbardziej przełomowe odkrycie naukowe pozostanie martwe – nigdy nie powstanie na jego bazie produkt, który może redefiniować rzeczywistość. Z kolei o kluczowy dla innowacyjności rozwój intelektualny w szkołach znacznie łatwiej, jeśli między nauczającymi a nauczanymi istnieje choćby wątła nić porozumienia. Dialog na linii mistrz-uczeń ma dla kształcenia umysłu wielkie znaczenie, na co już od zamierzchłych czasów zwracają uwagę różne szkoły filozoficzne.

Współcześnie innowacje uchodzą za przepustkę do pierwszej ligi konkurencyjności. Owszem, państwa nordyckie inwestują w związku z tym bardzo intensywnie w działalność badawczo-rozwojową (B+R), ale niekiedy w zdominowanych przez liczby dyskusjach nad innowacyjnością zapomina się o roli takich „miękkich” czynników jak właśnie zaufanie. Poziom nakładów na B+R to sprawa istotna, ale jeszcze ważniejsze jest to, co reprezentują sobą ludzie i czy potrafią dzielić się ze sobą wiedzą. Cóż z tego, że ktoś jest geniuszem, jeśli nikt inny nie ma dostępu do jego talentów? W pojedynkę nie da się wymurować fundamentów nowoczesnej gospodarki.

Nawiasem mówiąc, być może to właśnie między innymi dlatego w Polsce – gdzie kapitału społecznego dotkliwie brakuje – innowacje powstają tak rzadko, choć mamy przecież zdolnych naukowców i aktywnych przedsiębiorców. Kult indywidualnego sięgania po sukces, promowany w polskich szkołach, z pewnością nie poprawia sytuacji.

Państwo dobrobytu

Inny niedoceniany czynnik, który tworzy zręby konkurencyjności państw nordyckich, to system państwa dobrobytu. Na podobne tezy miłośnicy ekonomii liberalnej reagują zwykle alergią, gdyż w ich słownikach „państwo” to z reguły synonim „nieefektywności”. Pamiętajmy jednak, że w toku gry rynkowej zawsze pojawiają się bogaci i biedni. Niewygodne pytanie, z jakim liberałowie od zawsze mieli problem, brzmi: co z przegranymi?

Oczywiście, można zbyć ten dylemat stwierdzeniem, że biedni sami się prosili o ubóstwo, bo są leniwi lub głupi (słowem, bieda to ich wina). Czyje sumienie wytrzyma jednak podobne wypowiedzi pod adresem dzieci, które mają gorszy start w życiu (np. dostęp do edukacji i kultury) niż ich koleżanki i koledzy z zamożnych rodzin? Pewna redystrybucja dochodów od bogatszych do biedniejszych jest zatem potrzebna, a finansowanie z pieniędzy publicznych pewnych usług bardzo ważne. Zresztą, często to nie lenistwo czy głupota sprawia, że ktoś traci pracę i „ląduje na bruku”, ale zwykłe zrządzenie losu. Pomoc państwa to nierzadko jedyna szansa na odbicie od dna. Przy okazji dzielenie się bogatych z biednymi zmniejsza nierówności dochodowe i ułatwia akumulację kapitału społecznego.

Wbrew stereotypom, państwa nordyckie gwarantują rozległą wolność gospodarczą i dobre warunki dla prowadzenia biznesu. Równolegle są także bardzo otwarte na globalizację, co oznacza sporą wrażliwość na turbulencje w gospodarce światowej. Koniecznym uzupełnieniem tych dwóch elementów, które zapewniają zyski i efektywność, jest właśnie element socjalny. Ten model nie jest pozbawiony wad, ale z pewnością ułatwia osiągnięcie zrównoważonego rozwoju.

Harmonia w systemie

Wreszcie, w przypadku państw nordyckich bardzo istotną rolę dla poziomu konkurencyjności odgrywa harmonijne współdziałanie różnych obszarów gospodarki. Jak się bowiem okazuje, im bardziej zaawansowany system, tym większego znaczenia nabiera wzajemne dopasowanie jego komponentów.

Wyobraźmy sobie, że ruszamy w podróż konnym wozem. Jeśli urwiemy koło, możemy jechać dalej na grzbiecie rumaka. Gdy ucieknie nam wierzchowiec, w ostateczności pozostaje jeszcze piesza wędrówka. W tym prostym systemie niewiele może się zepsuć, a jego elementy w pewnym stopniu się zastępują.

Teraz z kolei pomyślmy o odrzutowcu, dzięki któremu można błyskawicznie dotrzeć nawet na odległe kontynenty. Abyśmy mogli jednak w ogóle zacząć podróż, potrzeba lotnisk, wyszkolonej załogi, obsługi naziemnej itd. Mało tego, wystarczy, że na pokładzie przepali się przewód wart 20 groszy i już jesteśmy uziemieni. Aby skomplikowany system działał, wszystko musi chodzić jak w zegarku.

Podobnie jest z gospodarką. Najwyższej jakości systemu, który zapewnia wysoki standard życia obywatelom, nie da się zbudować z marnych lub wadliwych „podzespołów”. W państwach nordyckich wiele elementów składowych gospodarki układa się zgodnie w spójną całość, służąc łącznie wysokiej konkurencyjności. Rolę kluczowego spoiwa odgrywa w tym zakresie wspomniany już kapitał społeczny, jak również mechanizm państwa dobrobytu.

Myśleć całościowo

Tu pojawia się garść lekcji dla Polski. Obecnie znajdujemy się na średnim poziomie zamożności i dość szybko nadrabiamy dystans do najbogatszych. Z biegiem lat na naszej ścieżce wzrostu możemy jednak napotkać nieoczekiwane przeszkody.

Ostatnio mówi się szczególnie często o tym, że potencjał rozwoju w oparciu o takie czynniki jak niskie płace i środki unijne dobiega kresu, więc pora szukać nowych przewag konkurencyjnych związanych z innowacjami. Tyle że innowacyjnej, nowoczesnej gospodarki nie sposób stworzyć decyzją administracyjną. To przedsiębiorcy prywatni wprowadzają innowacje na rynek, nierzadko we współpracy z naukowcami. Państwo może tu tworzyć tylko zachęcające warunki prawno-instytucjonalne.

Co ważne, gospodarka innowacyjna to system bardziej złożony niż gospodarka opierająca się na prostym konkurowaniu ceną. Tym samym blokadą rozwoju w Polsce może się okazać zarówno oczywisty brak pieniędzy na B+R w sektorze prywatnym, jak i rzadko uznawany za barierę dla innowacyjności uciążliwy system podatkowy, który potrafi skutecznie rujnować zdrowe przedsiębiorstwa.

Do tego można dodać wspomniany deficyt kapitału społecznego czy niedoskonałości w sferze edukacji. Mowa tu zwłaszcza o pladze egzaminowania w oparciu o testy i klucze. Dziś na potęgę trenujemy uczniów w odgadywaniu ustalonych odgórnie schematów odpowiedzi, a przecież taki model kształcenia stoi w jaskrawej sprzeczności z premiowaniem cech sprzyjających innowacyjności.

Problemów z krytycznym myśleniem czy braku zaufania nie zasypie żaden poziom wydatków publicznych na B+R. W zaawansowanym systemie poszczególne elementy mechanizmu się nie zastępują. Wniosek stąd taki, że w Polsce o rozwoju trzeba myśleć całościowo i z wyprzedzeniem. Tylko w ten sposób na drodze do bogactwa będziemy w stanie przesiąść się z wozu zaprzęgowego do odrzutowca.

*Jan Gmurczyk – ekonomista, analityk Instytutu Obywatelskiego

Tekst opublikowany na: instytutobywatelski.pl

Zajmuje nas: społeczeństwo obywatelskie, demokracja, gospodarka, miasta, energetyka. Nasze motto to "Myślimy by działać, działamy by zmieniać".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka