Issaga Issaga
340
BLOG

Nie zrozumieliście Jamesa B. Comeya

Issaga Issaga Polityka Obserwuj notkę 4

Czy dyrektor FBI James B. Comey, w swoim przemówieniu przedrukowanym w „The Washington Post” faktycznie mówił o Polakach? Przecież to człowiek dobrze wykształcony i trudno byłoby przypisać mu nieuctwo lub braki intelektu.

Przeczytajmy, co naprawdę powiedział:

In their minds, the murderers and accomplices of Germany, and Poland, and Hungary, and so many, many other places didn’t do something evil. They convinced themselves it was the right thing to do, the thing they had to do. That’s what people do. And that should truly frighten us.

W swoim mniemaniu mordercy oraz ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i bardzo wielu innych miejsc nie dopuszczali się niczego złego. Przekonali siebie, że robią rzecz właściwą, rzecz niezbędną. Tak właśnie czynią ludzie i to powinno naprawdę nas przerażać.

Przecież wyraźnie jest tu mowa nie o Polakach, tylko o wspólnikach morderców z Polski! A przecież powszechnie wiadomo, że Niemcom nie udałoby się tak sprawnie wymordować polskich Żydów, gdyby nie ogromna pomoc organizacyjna ze strony tutejszych judenratów i policji żydowskiej. Żeby Żydzi znaleźli się w wagonach zmierzających do obozów koncentracyjnych, musieli tam trafić. A jak trafiali, zacytujmy Hannah Arendt:

  • Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich)
  • Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii
  • O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano
  • Bez pomocy Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby dużo mniej Żydów. Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i wyszukaniem Żydów. W różnych krajach okupowanej Europy powtarzał się ten sam perfidny schemat: funkcjonariusze żydowscy sporządzali wykazy imienne wraz z informacjami o majątku Żydów, zapewniali Niemcom pomoc w chwytaniu Żydów i ładowaniu ich do pociągów, które wiozły ich do obozów zagłady.

I jeszcze opinia kronikarza warszawskiego getta Emanuela Ringelbluma o żydowskiej policji:

„Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci (...). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy. Niejedna kryjówka została 'nakryta' przez policję żydowską, która zawsze chciała być plus catholique que le pape, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (...). Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag? Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy (...). Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej."

Zgadzam się, z J. B. Comeyem, że to przerażające – cieszący się zaufaniem swoich rodaków „dobrzy ludzie”, którzy należeli do elit społeczności żydowskiej w Polsce, z premedytacją namawiali swoich etnicznych braci, żeby opuścić mieszkanie, zdać majątek, stawić się na bocznicy i udać się do obozu pracy. Opornym przemawiała do rozumu żydowska policja, jak czytamy, rekrutująca się głównie z inteligencji. Przecież ci kolaboranci, którzy jak zauważa J. B. Comey, pewnie kochali swoje rodziny, wierzyli w Boga, nosili zupę choremu sąsiadowi i dawali na cele dobroczynne, doskonale orientowali się, że to nie żadne obozy pracy, tylko obozy zagłady! Jakiej parszywości trzeba, żeby tak gorliwie wysługiwać się niemieckiemu panu, dorabiać się zawłaszczając majątki pobratymców, których perfidnie się okłamuje wysyłając ich na śmierć!

I jeszcze parę cytatów uzyskanych dzięki jednej z blogerek Salonu24:

"Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów, dostarczyła do "punktu przenosin na ulicy Stawki więcej niż było w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (...). Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers). (...) To żydowska policja jest najokrutniejsza wobec skazanych (...) Nazi są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi żydowskiego organizmu (...) Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią. (...) SS-owscy mordercy stali na straży podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach. To była rzeź w odpowiednim stylu - oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt. Wszystkich z nich, wszystkich bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci" (por."Scroll of Agency: The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan", New York 1973). 

Str. 231 - Kaplan cytuje ówczesny dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: 
"Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta!".

lekarz prof. Henryk Makower, który pracował w getcie jako lekarz policyjny, opisuje w książce „Pamiętnik z getta warszawskiego. październik 1940 -styczeń 1943” (wyd. Ossolineum, Wroclaw 1987):
."Blokady wyzwoliły wśród SP (żydowskiej Służby Porządkowej) całą masę łajdactwa i draństwa. Opornych bito pałkami, nie gorzej od Niemców. Do tego dołączyło się rabowanie opuszczonych mieszkań pod jakimś pretekstem, np. żeby nie zostawiać rzeczy Niemcom. Wielu "porządnych" wyższych funkcjonariuszy SP dorobiło się na różnych tego rodzaju praktykach dużych majątków. Było to zjawisko tak masowe, że nawet tzw. przyzwoici ludzie się chwalili - "ja się na tej akcji dorobiłem" - lub "mój mąż nie nadaje się do dzisiejszych czasów, nic nie zarobił na akcji" 
[...]

Kiedy na rozkaz SS-manów zażądano 10 tysięcy ludzi (…) Lejkin odwołał się do urzędników Gminy jako służby pomocniczej. Nazajutrz z dziedzińca komendy SP, zaczęły wyjeżdżać zespoły cywilowi zaopatrzonych w białe opaski i prowadzonych przez funkcjonariuszy SP. Szli oni środkiem ulicy w postaci szeroko otwartej litery „V” (…) tak, żeby nie można było się wydostać. Opornych załatwiano wcale nie mniej brutalnie, niż to robiła uprzednio policja. (…) Zresztą łapanki uliczne przy pomocy tzw. czynnika społecznego szybko się skończyły. Szerzyński, po objęciu stanowiska szefa SP, skasował je (…)

Antoni Marianowicz, pisarz i satyryk, w czasie okupacji znalazł się w getcie warszawskim razem ze swoimi rodzicami. W getcie Antoni Marianowicz był pracownikiem Gminy Żydowskiej. Po wojnie opisał swoje wojenne przejścia książce „Życie surowo wzbronione” (Czytelnik, Warszawa 1998). Napisał on o zastępcy Czerniakowa, Marku Lichtenbaumie:
To Lichtenbaum nakazał pracownikom Gminy i Zakładu Zaopatrywania udział w akcji likwidacyjnej u boku przepracowanej policji żydowskiej.

Baruch Milch: Mój testament, ("Karta", luty 1991)
"W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są "Gestapem na ulicy żydowskiej (...)"

Żywię nadzieję, że James B. Comey, jako człowiek ponadprzeciętnie inteligentny, światły i oczytany, wbrew temu, co sugeruje małżonka Radosława Sikorskiego, wie o czym mówi.

Issaga
O mnie Issaga

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka