Iwo Matecki Iwo Matecki
2197
BLOG

Koronawirus – czyżby najmocniejszy sojusznik opozycji?

Iwo Matecki Iwo Matecki Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 122

Z punktu widzenia wielu z nas, ten rok jest kluczowym w kontekście najbliższych pięciu lat. Mamy przecież wybory prezydenckie. Sprawa komplikuje się tym bardziej, że kilka miesięcy po wyborach w Polsce podobne odbędą się w USA. Wybory w Stanach mogą znacznie bardziej wpłynąć na nasz kraj, niż takie samo starcie u nas. Przecież plany rządów PiS na wzmocnienie pozycji Polski oparte są na współpracy z USA, które po ewentualnym odejściu Prezydenta Trumpa mogą zmienić strategię wobec Polski i świata. Duży wpływ na losy Polski, stosunkowo mocne notowania gospodarki i silna opozycja, która chce odwrócić wszystkie zmiany wprowadzone w ostatniej kadencji to trzy ważne punkty styczne administracji Trumpa i PiS. Kolejny czynnik łączący ich losy to koronawirus, który może odbić się na ich losach znacznie bardziej, niż by to wynikało z jego biologicznych możliwości. Ma na to szansę, bowiem epidemia ze względu na swoją specyfikę bardzo wyraźnie wspiera opozycję. 

Koronawirus i inne klęski

W czasie kampanii wyborczej jest jedna istotna cecha, którą różnią się klęski żywiołowe od epidemii. Z punktu widzenia sprawujących władzę, klęski żywiołowe to doskonały sposób na promocję: wyjadą na zagrożony teren, zrobią sobie kilka fotek z zakasanymi rękawami, wyślą wojsko do wsparcia lokalnych służb i tylko patrzą jak rosną im słupki. Mechanizm jest prosty: są poszkodowani, jest wróg w postaci żywiołu, jest pomoc. Wszystko się zgadza. Gorzej się ma sprawa w przypadku epidemii. Tutaj wrogiem publicznym nr jeden jest również największa ofiara, czyli chory. W tej sytuacji sprawujący władzę stają się wyborczą Antygoną, nie ma rozwiązania, które sprawi, że wyjdą z tego z tarczą.

Epidemia zawsze wiąże się z brakami miejsc w szpitalach, brakami leków, personelu, sprzętu itp. Po prostu żaden system opieki zdrowotnej nie jest planowany na takie sytuacje, a najzwyczajniej w świecie nie ma możliwości, żeby z dnia na dzień np. zwiększyć zatrudnienie w służbie zdrowia o 800%. Nie da się na co dzień utrzymywać służby zdrowia, która zdolna będzie tak znacząco zwiększyć swoje „moce przerobowe”, by w cywilizowany sposób utrzymać 10-cio, czy 20-to krotny wzrost liczby Pacjentów. Problem w tym, że chorzy wyborcy i ich rodziny oczekiwać będą leczenia, a nie wykładów z teorii zarządzania i organizacji. Tymczasem opozycja będzie miała używanie.

Wyborczy paradoks koronawirusa

W przypadku epidemii służby medyczne mogą na dobrą sprawę zdecydować się na kilka scenariuszy walki z epidemią. Mimo, że jest wiele scenariuszy walki na różnych jej etapach, to żaden nie jest dobry dla sprawujących władzę.

Jeśli np. rządzący zdecydują się na silne przeciwdziałanie rozprzestrzeniania się epidemii, zmuszeni będą (niejednokrotnie przymusowo) poddawać kwarantannie masy ludzi, którzy znajdując się w takiej pozycji nie będą dobrze myśleć o tych, którzy umieścili ich w miejscu odosobnienia. Można uważać takie działanie za dobre dla ogółu, ale sytuacja zmienia się, gdy poddany przymusowej kwarantannie nie jest „jakiś tam człowiek”, tylko Ja. Optyka zmienia się diametralnie. Opozycja mając pod ręką taką broń nie zawaha się jej użyć.

Chroniąc przepustowość szpitali, rząd zawsze może podjąć decyzję o tym, żeby uznać epidemię koronawirusa za podobną epidemii grypy i zdecydować się na szpitalne leczenie tylko ciężkich przypadków. Z ograniczoną liczbą izolatek dla podejrzanych spraw i kwarantann. Kolejny raz opozycja swobodnie może atakować sprawujących władzę za „całkowite zignorowanie problemu i narażenie tysięcy ludzi na śmierć”.

W takiej sytuacji rządzącym pozostaje jedno. Za wszelką cenę uciekać od tematu epidemii i modlić się, by faktycznie COVID-19 była chorobą co najwyżej tak niebezpieczną jak grypa. Może temat skończy się równie szybko, jak zaczął. Jeśli nie, może stać się centralnym punktem kampanii zdecydowanie promującym opozycję. Nie muszę pisać, że to fatalna sytuacja dla nas wszystkich. Zamiast plebiscytu zaufania, weryfikacji zrealizowanych obietnic, wyboru kierunku, w którym dąży Państwo, decyzję o naszych dalszych losach będziemy podejmować na podstawie chwilowego impulsu spowodowanego organizmem, który być może nie przeżyje do końca kolejnej kadencji.


Iwo Matecki
O mnie Iwo Matecki

Z wykształcenia jestem politologiem oraz ekonomistą. Przez 8 lat byłem radnym miasta, z którego pochodzę. Polska zmienia się w kierunku, który nieuchronnie zmierza do katastrofy. Czy nie czas to zatrzymać?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka